poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Zaproszenie :3

Chciałabym Was serdecznie zaprosić na bloga mojego chłopaka :3

Pozwól się zagubić we wspaniałej krainie sennych marzeń, które przerodziły się w koszmar. Wsłuchaj się w pieśń krain, których nie widziało niczyje oko. Stań się mieszkańcem jednej ze szklanych kul zawieszonych pośród nicości. Nie pozwól sobie czekać i już teraz zanurz się w tym świecie.
Szklane Sny

Miło gdyby ktoś wszedł i skomentował :3
Pozdrawiam!


poniedziałek, 10 listopada 2014

Teraz może być tylko lepiej.

Bezszelestnie otworzył ciemne, mahoniowe drzwi i wyszedł z ponurego dworu. Po kilku minutach, kiedy znalazł się poza posiadłością, teleportował się z cichym pyknięciem. Aportował się na małej polanie w sosnowym lesie. Dzień był ponury. Z szarych chmur spadały krople zimnego deszczu. Z kieszeni płaszcza wyjął różdżkę, wymruczał coś pod nosem i w jego ręce pojawiła się biały kwiat. Szybkim krokiem ruszył w kierunku wąskiej ścieżki. Kilka chwil później znalazł się na skraju lasu, jednak nie przerwał swojego marszu. Szedł na szczyt niewielkiego wzgórza. Po chwili jego oczom ukazało się smukłe, metalowe ogrodzenie. Przeszedł przez bramkę. Przemierzając alejki pomiędzy nagrobkami, szukał tego, który go interesował. Nie zajęło mu to długo. Był nowy, wykonany z jasnego, niemal białego marmuru. Podszedł i położył roślinę na kamiennej płycie.
Spojrzał na złote litery układające się w jej imię. Imię dziewczyny, która spojrzała na niego inaczej. Na którą on spojrzał inaczej. Wszystkie wspomnienia wróciły w jednej chwili.

Szósta klasa. Stał na wieży astronomicznej. Panowała ulewa, jasne błyskawice przecinały niebo. Nie przeszkadzało mu to. Strugi wody spływały z jego platynowych włosów na twarz. Z fascynacją patrzył na pioruny, myślał o wszystkim, o zadaniu, które musiał wykonać, o Czarnym Panu, o swojej przyszłości, jeśli takową posiadał. W końcu postanowił wrócić. Odwrócił się i zobaczył ją. Stała na szczycie schodów, z książką w ręku. Nie wiedział, jak długo tam była. Spojrzał jej w oczy. Ona dostrzegła w nich ból i zmęczenie. Wyminął ją bez słowa i ruszył w dół.

Usiadł na małej ławce przed grobem. Wiedział, że nie powinien tu być, jednak nie mógł odejść.

Dostał szlaban od McGonagall. Ona też. Podczas długiego, nudnego sprzątania klasy do Transmutacji, zamienił z nią kilka słów. Wtedy zorientował się, że to, co o niej myślał, nie było prawdą. Była taka… zwyczajna. Zwykła dziewczyna, mimo, że inna, to jednak podobna do wszystkich. Z pewnością nie gorsza od czysto-krwistych arystokratek. Może nawet lepsza. Zawsze myślał, że jeśli pochodzi z rodziny mugoli, nie zasługuje na naukę w Hogwarcie, na różdżkę, na przebywanie wśród „prawdziwych” czarodziejów. 

Pustym wzrokiem wpatrywał się nagrobek. Żałował, że nie zauważył jej piękna wcześniej.

Wszedł do łazienki i oparł ręce o umywalkę. Zamknął oczy i spuścił głowę. Nie mógł tego znieść. Nie mógł wytrzymać. Nie mógł zabić. Ale musiał. Przede wszystkim dla swojej matki. Odkręcił wodę i obmył nią twarz. Spojrzał w lustro. W pierwszej chwili zauważył tylko swoje cienie pod oczami. Później dostrzegł Ją w odbiciu. Stała w drzwiach i patrzyła na niego z niepokojem. Odwrócił się i chciał wyjść, udając, że jej nie widzi. Nie pozwoliła. Złapała go za rękę i bez słowa poprowadziła do Pokoju Życzeń. Rozmawiali. Długo. Prawie całą noc. Oboje tego potrzebowali. Oboje spodziewali się wojny. Oboje wiedzieli, że będą musieli walczyć. Oboje przeczuwali, że staną po przeciwnych stronach. Oboje też wiedzieli, że zwycięży tylko jedna z nich. Oboje byli samotni.
Rozstali się słowami ‘Teraz może być tylko lepiej’.

Reszty nie chciał sobie przypominać. Wspomnienie tortur, jakie znosiła na jego oczach, było zbyt bolesne. O Bitwie o Hogwart też wolał nie myśleć. Mógł coś zrobić. Znaleźć ją. Zginąć zamiast niej.


Odchodząc, po raz ostatni spojrzał na napis Hermiona Jean Granger. Już nigdy miał tu nie powrócić. 


__________________________________________________
Witam :3
Dosyć długo mnie tu nie było. Mam dla Was miniaturkę, którą zaczęłam pisać już dawnooo temu. Dosyć smutna, dosyć adekwatna do mojego obecnego nastroju :v
Ale nie będę Was tym zadręczać.
Mam nadzieję, że ktoś tu czasem zagląda i to przeczyta :D
Dajcie znać w komentarzach, co myślicie ;)
Trzymajcie się ciepło ♥
Mrs Black

niedziela, 12 października 2014

Sowa #4

Dzień dobry :3
Chciałam Was poinformować, że wróciłam do mojego opowiadania Scorose , więc serdecznie zapraszam :3 Mam nadzieję, że ktoś będzie to czytał i wyrazi opinię w komentarzu ;)
Co do tego bloga, mam zamiar dodać tu czasem jakąś miniaturkę, więc zaglądajcie od czasu do czasu ;)
Pozdrawiam, Mrs Black

sobota, 4 października 2014

Rozdział 24. Epilog.

Więc dziś ogłoszenia parafialne na początek. Napisałam, że będzie jeszcze jeden rozdział i epilog. Ale po kilku(nastu) próbach napisania rozdziału i epilogu, które byłyby dosyć dobre, nie zniszczyły wszystkiego i nie były nudne, zrezygnowałam. Tak więc dzisiaj rozdział 24, ostatni rozdział tej historii. 
I chyba muszę się do czegoś przyznać ;-;
Kiedy zaczynałam to pisać, nie sądziłam, że dotrwam do końca. Miałam gotowy tylko ogólny zarys fabuły (nudnej i dosyć schematycznej, nawiasem mówiąc .-.) i kilka pierwszych rozdziałów. Chciałam napisać opowiadanie, bo tego jeszcze nie robiłam. A w życiu chcę spróbować wszystkiego, o ile będzie taka możliwość.
Chciałabym podziękować wszystkim, którzy czytali, komentowali. Szczególnie tym, którzy dawali rady, mówili, co mam zmieniać, poprawiać. Chcę też Wam pogratulować, że daliście radę przeczytać TO wszystko xd
Mam małą prośbę. Jeśli czytałaś to opowiadanie, zostaw komentarz, żebym wiedziała,  ile osób ze mną było ;)
I chyba nie będę przedłużać, oddaję Wam epilog, który jest... dziwny.



Dla Ciebie, jeśli to przeczytałeś ♥


- Panna Hermiona Granger! – kiedy kobieta to powiedziała, wróciła do Wielkiej Sali.
Popatrzyłam na Draco ze strachem w oczach. To był ten dzień. Dziś zdawałam OWTM-y. Ślizgon siedział na krześle obok i wyglądał, jakby w ogóle nie obchodziło go to, że dzisiejsze testy są jednym z ważniejszych dni w jego życiu.
- Na co czekasz? Przecież potrafisz to wszystko doskonale – powiedział, widząc, że nie mam zamiaru ruszyć na egzamin. – Część teoretyczna na pewno poszła ci świetnie, z praktyką będzie to samo.
Wstał, złapał mnie za rękę i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Kilka osób siedzących z nami w pomieszczeniu popatrzyło na to z niesmakiem. Niektórzy, a zwłaszcza dziewczyny, którym podobał się MÓJ narzeczony, nadal nie mogły zaakceptować naszego związku. Sama długo nie mogłam przywyknąć do tego, że przez ten rok nasze relacje zmieniły się diametralnie. Oczywiście nadal często się sprzeczamy,  czasem dla zabawy, czasem o wiele poważniej. Jednak zawsze się godzimy. Mam wrażenie, że to zbliża nas do siebie jeszcze bardziej. Mimo, że jesteśmy całkowicie inni, nie potrafimy bez siebie żyć. Jak to mówią mugole, przeciwieństwa się przyciągają. Mogę się zgodzić w stu procentach, ja i Draco uzupełniamy się, chociaż na pierwszy rzut oka jesteśmy całkiem inni. Ja spontaniczna i naturalna, on z pozoru zimny i obojętny. Ja jestem Gryfonką, on Ślizgonem. On jest arystokratą, ja szlamą. Kilka lat temu, nawet nie pomyślałabym, że mogę kochać właśnie jego. Ba, był ostatnią osobą, na którą mogłabym popatrzeć w ten sposób. Teraz, po wojnie, po stracie tylu bliskich, rodziców, przyjaciół, znajomych, po moim ostatnim roku w Hogwarcie, który był… inny, mogę powiedzieć, że w końcu jestem szczęśliwa.  Mimo, że Harry’emu i Ronowi nie do końca odpowiada nasz związek. Mimo, że nie mogą zaakceptować Draco. Mimo, że oddaliłam się od nich nieznacznie. Mimo wszystko. Jestem szczęśliwa.
Ścisnęłam jego rękę, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę drzwi. Rozpoczął się mój ostatni egzamin w tej szkole.
***
- A czy ty, Hermiono Jean Granger, bierzesz Draco Lucjusza Malfoya za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską?
- Tak – wypowiadam z uśmiechem na twarzy.
- Ogłaszam was mężem i żoną.

Osiemnasty czerwca 2005 roku mogę oficjalnie uznać za najlepszy dzień mojego życia. Dziś wzięłam ślub z najważniejszym dla mnie mężczyzną. Mam piękny dom, stałą pracę, kochającego męża. Czego chcieć więcej? Lepszej przyszłości nie mogłabym sobie wymarzyć, bo w końcu, to życie pisze najpiękniejsze historie.  A ja? Ja mogę je przeżyć jak najlepiej potrafię u boku mojego mężczyzny. Od dziś nazywam się Hermiona Malfoy i wierzę, że to szczęście już mnie nie opuści. 

sobota, 13 września 2014

Rozdział 23

- Venus, nie rób tego – powiedziała cicho, ale brunetka to usłyszała.
- Muszę Hermiono. Mam nadzieję, że ułoży ci się z Draco – odparła.
Posłała do Gryfonki lekki uśmiech i skoczyła.
Później te wydarzenia pamiętała jak przez mgłę. Wszystko wokół niej ucichło. Podbiegła do balustrady, ale było już za późno. Z wysokiej wieży dostrzegła w oddali tylko mały, ciemny punkt. Przez jej głowę przetoczyły się tysiące myśli. W końcu lekko się otrząsnęła i szybkim krokiem ruszyła w stronę gabinetu dyrektorki. Po kilku minutach stała przed posągiem chimery. Wypowiedziała hasło, które znała jak Prefekt Naczelny i czekała, aż ruchome schody poniosą ją na górę. Stanęła przed drewnianymi, ozdobnymi drzwiami i szybko zapukała kołatką w kształcie gryfa.
- Proszę – z wnętrza pomieszczenia rozległ się głos Minerwy.
- Pani profesor, ja… Venus… wieża astronomiczna… - ze zdenerwowania i zmęczenia ciężko jej było dobrać odpowiednie słowa.
- Hermiono! Uspokój się – na twarzy nauczycielki malowało się zdziwienie i troska.
- Venus Riddle skoczyła z wieży astronomicznej – powiedziała najspokojniej, jak potrafiła w tamtej chwili. Chyba dopiero po wypowiedzeniu tych słów, do końca uświadomiła sobie, co się stało.
Dyrektorka niemal natychmiast wybiegła z gabinetu, wcześniej każąc Gryfonce wrócić do dormitorium. Hermiona nie miała zamiaru jej nie słuchać. Automatycznie skierowała się do swojego pokoju. Postanowiła wziąć kąpiel, to zawsze ją odprężało. Zdjęła spodnie i niedbale rzuciła je na podłogę, kiedy usłyszała cichy brzdęk. Teraz sobie przypomniała. Wspomnienie. Zupełnie o nim zapomniała. Stwierdziła jednak, że obejrzy je później.
Zanurzyła się w gorącej wodzie o zapachu malin. Poczuła, jak wszystkie jej mięśnie się odprężają. Nie mogła jednak pozbyć się natrętnych myśli. Z tą dziewczyną było coś nie tak. Od razu wyglądało to na chorobę psychiczną. I to co jej powiedziała. Zabiła Astorię? Czy ta ładna, inteligentna dziewczyna mogła być do tego zdolna? No i jeszcze ta sprawa z Draco… Ze słów Venus wynikało, że wszyscy mówili prawdę. Riddle i Malfoy zrobili to pod wpływem zaklęcia niewybaczalnego.
Wyjaśnienie wszystkiego znajdowało się w tej małej fiolce, która leżała teraz na półce. Nie mogąc zaspokoić swojej ciekawości, wyszła z wanny i osuszyła się zaklęciem. Szybko narzuciła na siebie ubrania, zabrała buteleczkę i otworzyła drzwi prowadzące do jej sypialni. Z jednej z szafek wyjęła kamienną misę ozdobioną runicznymi znakami. Jak dobrze, że dostała od Harry’ego myślodsiewnię.
Przelała zawartość fiolki do naczynia i popatrzyła na falującą substancję, która była czymś pomiędzy cieczą a gazem. Zawahała się przez chwilę, jednak zanurzyła twarz we wspomnieniu.
Kiedy obraz się wyostrzył zobaczyła, że znajduje się w małym, przytulnym pokoju.  Pomieszczenie było spowite w półmroku, więc dopiero po chwili zauważyła leżącą na łóżku postać. Rozpoznała w niej Venus. Dziewczyna twarz miała ukrytą w poduszce, było słychać cichy szloch. Nagle, od strony okna, które znajdowało się naprzeciwko łóżka, rozległo się ciche drapanie. Młoda Riddle podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała w tamtym kierunku. Hermiona spostrzegła, że wyglądała na naprawdę zmęczoną, na twarzy miała rozmazany makijaż, a pod oczami widoczne cienie.
Dziewczyna wstała z łóżka i otworzyła okno. Do pomieszczenia wleciała sowa, upuściła na ziemię zwinięty pergamin i odleciała. Venus chwyciła papier, usiadła na łóżku i zaczęła czytać. Kiedy skończyła, odrzuciła list, a jej twarz, o ile to możliwe, przybrała jeszcze bardziej przygnębiony wyraz.
Hermiona, jak leżało w jej naturze, podeszła do łóżka i nachyliła się nad pergaminem.
Venus!
Dyrektor Twojej szkoły powiedział nam o śmierci matki. Powiedział też, że nie dajesz sobie rady psychicznie oraz zwrócił się z prośbą, abyśmy się Tobą przez jakiś czas zajęli. Niechętnie, ale się zgodziliśmy. Za miesiąc, 5 stycznia rozpoczynasz naukę w Hogwarcie. Masz być gotowa dzisiaj wieczorem, ktoś przetransportuje Cię do naszego domu.
Doris Greengrass

Kiedy skończyła czytać, wspomnienie zaczęło się rozmywać. Już po chwili znajdowała się w całkiem innej scenerii. Stała na szerokiej, żwirowej ulicy, przed ogromnym dworem. Kilka metrów przed nią, w kierunku bramy wejściowej szły dwie osoby. W jednej rozpoznała Venus, drugą był jakiś wysoki, nieznany jej mężczyzna. Hermiona ruszyła za nimi.
Kilka minut upłynęło, nim doszli do dużych, rzeźbionych drzwi. Gryfonka wzdrygnęła się, kiedy znaleźli się w środku. Dom przypominał Malfoy Manor, był tylko odrobinę mniej ponury.  Z drzwi po lewej stronie wyszła kobieta ubrana w elegancką, bogato zdobioną szatę.
- Witaj, ciociu – powiedziała Venus, kiedy tylko ją zobaczyła, było widać, że kobiety nie pałają do siebie sympatią.
- Venus – skinęła głową. – Twój pokój jest na pierwszym piętrze, Marco – wskazała na mężczyznę, który przyprowadził Riddle – cię zaprowadzi.
- Dziękuję – odpowiedziała cicho dziewczyna i ruszyła za służącym.
Po chwili znaleźli się w pokoju Venus. Było to małe, chyba najmniejsze w całym domu pomieszczenie. Małe łóżko stało pod ścianą, nieopodal, pod oknem znajdował się stolik z dwoma krzesłami. Na ścianie wisiała półka z zakurzonymi książkami.
Wspomnienie znów się rozmyło, a po chwili Hermiona znalazła się w całkiem innym pomieszczeniu. Na środku stały Venus i Astoria i kłóciły się o coś. W pewnym momencie Greengrass uderzyła kuzynkę. Riddle wściekła wróciła do swojego pokoju.
Podobnych sytuacji zobaczyła jeszcze kilka. Dziewczyny prawie zawsze się kłóciły.
Później znalazła się w Wielkiej Sali, pierwszego dnia po przerwie świątecznej. Ponownie obejrzała  ceremonię przydziału nowej uczennicy. W Hogwarcie stosunki kuzynek jeszcze bardziej się pogorszyły. Venus niejednokrotnie powtarzała Greengrass, że Draco nie jest nią zainteresowany i żeby ta dała sobie spokój. Astoria jednak jej nie słuchała i wypominała to, że zadaje się z Hermioną. Riddle musiała ciężko to znosić, niedawno straciła matkę, do tego doszły docinki ze strony kuzynki i jej koleżanek.
Kiedy obraz wspomnienia po raz kolejny się wyostrzył, Hermiona znalazła się w dormitorium Ślizgonek.
- Dlaczego to zrobiłaś?! – krzyczała dziewczyna
- Bo nie mogłam pozwolić, żeby taka szlama jak ona namieszała mu w głowie! – odparła z wrednym uśmiechem druga Ślizgonka.
- Słyszysz co mówisz? Jesteś nienormalna Greengrass. Zniszczyłaś ich relacje, a do tego moją reputację, na którą tak długo pracowałam!
- Jaką reputację? Nie oszukuj się. Zawsze ludzie będą na ciebie krzywo patrzeć, bo jesteś córką Voldemorta! Zresztą powinnaś być mi wdzięczna. Draco nigdy by się tobą nie zainteresował. Dzięki mnie przynajmniej przez chwilę spojrzał na ciebie inaczej – jej uśmiech był pełen jadu.
- Nie rozumiem cię! Jesteśmy rodziną, a ty mnie nienawidzisz. Najpierw te plotki, a teraz coś takiego. Dziewczyno, otrząśnij się i zacznij żyć normalnie!
- Och, plotki? Czyli nie jest prawdą, że twoja matka puszczała się na prawo i lewo i wpadła akurat z Riddle’m?
- Jak śmiesz! – dziewczyna błyskawicznie wyjęła różdżkę z kieszeni. – Imperio.
Jasnoniebieski strumień światła uderzył w niczego niespodziewającą się Ślizgonkę. Jej oczy zaszły mgłą, a na twarzy nie było już tego złośliwego uśmiechu. Jedynie pustka.
Astoria pod wpływem zaklęcia wyszła z dormitorium. Salon Ślizgonów był już pusty, było późno. Venus ruszyła cicho za nią. Jej twarz wyrażała lekką obawę, najprawdopodobniej zdawała sobie sprawę, że to, co zamierza zrobić, nie będzie dobre. Jednak nie chciała przerwać tego, co zaczęła. Była słaba, wiedziała o tym, jej psychika była doszczętnie zniszczona.
Dziewczyny wyszły z zamku na błonia. Noc była mroźna, księżyc przesłaniały chmury. Jak najszybciej się dało doszły do Zakazanego Lasu. Venus odnalazła jakąś ścieżkę i bez wahania weszła między drzewa. Greengrass szła przed nią. Po kilkunastu minutach doszły do jakiejś polany.
- Żegnaj Astorio – wyszeptała. – Avada Kedavra.
Ślizgonka padła martwa na ziemię. Jej puste oczy zdawały się patrzeć wprost na Hermionę. Gryfonka nie mogła znieść tego widoku. Ona, w przeciwieństwie do Venus, była silna, ale po wszystkich zdarzeniach wojny, ten widok wywoływał u niej przykre wspomnienia.
Kiedy szatynka myślała o swoich przyjaciołach, których śmierć zabrała przedwcześnie, Ślizgonka ukryła ciało pod dużym głazem. Rzuciła jakieś zaklęcie i szybkim krokiem ruszyła do zamku.
Wspomnienia skończyły się, a Hermiona znów była w swoim pokoju. Oparła ręce po obu stronach myślodsiewni. To co zobaczyła było… okropne. Nie wiedziała co o tym myśleć. Było jej strasznie żal Venus. Miała ciężkie życie i słabą psychikę. Niezbyt dobre połączenie. Pobyt u rodziny miał ją podbudować, sprawić, żeby przestała myśleć  o śmierci matki i zaczęła żyć jak normalna nastolatka. Zadziałał jednak odwrotnie. Dziwne, że tak długo nie było po niej niczego widać. Wydawała się zwykłą, pogodną dziewczyną. A jednak ci, którzy najpiękniej uśmiechają się przy innych, najbardziej cierpią, kiedy są sami.
Umieściła wspomnienie z myślodsiewni w fiolce, wiedziała, że dyrektorka będzie chciała je obejrzeć.  W momencie, kiedy zakorkowała buteleczkę, rozległo się niecierpliwe pukanie do drzwi. Kiedy je otworzyła, profesor McGonagall bez zbędnych grzeczności wparowała do środka.
- Hermiono, opowiedz mi wszystko co wiesz – poprosiła.
- Do tej pory nie wiedziałam niczego. Dzisiaj Venus była u mnie i dała mi swoje wspomnienia – podała nauczycielce fiolkę. – Myślę, że tu znajdzie pani odpowiedzi na wszystkie pytania.
- Dziękuję – odparła i wyszła.
Kobieta nie zdążyła zamknąć za sobą drzwi, kiedy do dormitorium Prefekt Naczelnej wparował Draco.
- Hermiona, możemy porozmawiać? – zapytał, świdrując ją stalowoszarymi tęczówkami.
- To nie jest najlepsza pora.
- Wiem o wszystkim, o Venus.
- Skąd? –Gryfonka się zdziwiła, nawet w Hogwarcie wieści nie roznosiły się tak szybko.
- Od Pansy, Riddle zostawiła jej list, w którym trochę wyjaśniła. Porozmawiamy? – w jego głosie było czuć desperację, ale i zdeterminowanie.
Hermiona tego nie chciała. Teraz była pewna, że to ona się myliła. Malfoy nie zdradził jej z własnej woli. Nie mogła przyznać się do własnego błędu.
-Powiedz ‘nie’ – pomyślała. – Tak – usłyszała swój głos.

- Miona, naprawdę nie było tak, jak ci się wydaje. Po raz kolejny mówię, że nie zrobiłem tego z własnej woli. Co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła? Te dni bez ciebie były straszne. Jesteś dla mnie ważna, naprawdę i… - nie dokończył, ponieważ zamknęła mu usta pocałunkiem.



_______________________________________________________
Hejko :D
Dosyć długo mnie tu nie było ._. Wszystko przez szkołę, piszę w tym roku SUM-y i chcę się przygotować jak najlepiej, mam nadzieję, że zrozumiecie xd
Ten rozdział jest przedostatni, czeka nas jeszcze jeden i epilog, łącznie 25 :D 
Nie wiem kiedy ukaże się kolejny rozdział, mam nadzieję, że niedługo ;-;
Nie będę przynudzać, pewnie i tak nikomu nie chce się tego czytać, więc proszę tylko o opinię w komentarzu ;)
Mrs Black ♥

piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 22

Dla Natived, bo jest kochana i niesamowicie motywuje. ♥
_________________________________________________________________

Nim jeszcze otworzyła oczy, poczuła, że leży na czymś miękkim. Niechętnie spróbowała unieść powieki, ale oślepiło ją jasne światło. Po chwili spróbowała znowu, było trochę lepiej.
- Budzi się – usłyszała głos swojej przyjaciółki.
Zebrała w sobie całą wolę i  otworzyła oczy. Nie od razu zrozumiała, gdzie jest. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że znajduje się w Skrzydle Szpitalnym. Podniosła się do pozycji siedzącej i poczuła silny ból głowy. Na krześle po jej prawej stronie siedziała Ginny i patrzyła na nią z uśmiechem.
- Co…? – zaczęła, ale przerwała jej Weasley.
- Zemdlałaś w dormitorium, na szczęście przyszliśmy do ciebie z Blaisem chwilę później – odpowiedziała na niezadane jeszcze pytanie.
- Dzięki, Ginny, jesteście wspaniali. A gdzie Blaise?
Ruda nie musiała odpowiadać, bo w tej chwili otworzyły się drzwi do gabinetu, wyszli z nich Pani Pomfrey i czarnoskóry chłopak.
- Wypij te eliksiry, kochana. Jak się czujesz? – zaczęła pielęgniarka, gdy tylko znalazła się przy łóżku pacjentki.
- Całkiem dobrze, boli mnie tylko głowa.
- Och tak, to raczej normalne, jeśli chcesz, możesz już wrócić do dormitorium. Nie idź tylko jutro na lekcje.
- Dziękuję pani – uśmiechnęła się Gryfonka biorąc kilka fiolek od kobiety.
 Z niewielką pomocą Ginny i Zabiniego doszła do dormitorium, wzięła prysznic i postanowiła iść na obiad z przyjaciółmi.
Diabeł poszedł do stołu Slytherinu, natomiast dziewczyny usiadły z resztą Gryfonów.
- Ominęło mnie coś ciekawego? – zapytała Hermiona.
Ginny jednak nie zdążyła odpowiedzieć.
- Chciałam powiadomić was o pewnej bardzo istotnej sprawie – dyrektorka stała przy mównicy i z bardzo poważną miną lustrowała pomieszczenie wzrokiem. – Wczoraj wieczorem zaginęła uczennica. Jest to Ślizgonka, Astoria Greengrass. Każdy, kto posiada jakiekolwiek informacje na ten temat ma obowiązek zgłosić się do opiekuna swojego domu lub bezpośrednio do dyrekcji. Dziękuję za uwagę.
Kiedy tylko nauczycielka usiadła, po Wielkiej Sali przetoczyła się fala szeptów. W zamku już dawno nie wydarzyło się coś tak ciekawego, więc teraz każdy rozmawiał o zniknięciu dziewczyny. Hermiona również była ciekawa, co się stało i nawet zrobiło jej się żal dziewczyny, dopóki nie przypomniała sobie, ile złego wyrządziła jej w tym roku.
Nałożyła sobie na talerz trochę jedzenia i zaczęła konsumować posiłek. W pewnej chwili poczuła na sobie czyjś wzrok. Podniosła głowę i spojrzała na stół Slytherinu. Draco siedział obok Blaise’a i nawet nie ukrywał, że ją obserwuje. Kiedy tylko ich spojrzenia się spotkały, posłał dziewczynie nikły uśmiech. Hermiona odwróciła wzrok, nie miała zamiaru odwzajemniać tego gestu. Zjadła jeszcze trochę i szybkim krokiem wyszła z Wielkiej Sali.
Następnego dnia wstała rano i dopiero po chwili przypomniała sobie, że musi zostać w dormitorium. Niechętnie wróciła do łóżka i wypiła eliksir. Stwierdziła, że jeśli nie idzie na lekcje, zacznie w końcu przygotowywać się do OWTM-ów. Za każdym razem, kiedy miała taki zamiar, ktoś musiał jej przerwać. I tym razem nie było inaczej. Po mniej więcej godzinie, usłyszała ciche pukanie do drzwi. Wstała z łóżka, założyła na siebie szlafrok i wyszła z sypialni do salonu. Kiedy tylko uchyliła drzwi, usłyszała znajomy głos.
- Hermiona, proszę porozmawiajmy.
- Sądzę, że nie mamy o czym.
- Proszę cię, wysłuchaj mnie, znam już całą prawdę – w głosie młodej Riddle było słychać rozpacz i cos jakby desperację, właśnie to skłoniło Gryfonkę do wpuszczenia dziewczyny do środka.
Otworzyła szerzej drzwi, a Ślizgonka weszła do salonu. Rozejrzała się po nim przelotnie, jednak już po chwili skierowała wzrok na Granger. Prefekt Naczelna wskazała ręką na sofę, na której kilka sekund później siedziały obie.
Venus czekała aż Hermiona się odezwie, jednak, jako że nic takiego nie nastąpiło, w końcu zaczęła.
- Hermiona, ja, nie wiem jak to powiedzieć, co w ogóle powiedzieć i od czego zacząć…
- No wiesz, najlepiej prawdę, od początku – rzuciła oschle.
- Wtedy na tej imprezie, Draco pokłócił się z Astorią. Ona rzuciła na nas Imperio, później wymazała pamięć.
- No tak, te bajkę już słyszałam.
- Ale to prawda! Nie zrobiłabym ci czegoś takiego! I tak już dla wszystkich jestem tylko córką Voldemorta! Nikogo nie obchodzi, że jestem miła, staram się nikomu nie wchodzić w drogę – do jej oczu zaczęły napływać łzy. – Astoria tylko pogarszała sprawę. Zawsze mnie nienawidziła i mnie oczerniała. Właściwie nie wiem dlaczego. Tobie też wyrządziła wiele krzywd…
- Zaraz, zaraz. Dlaczego mówisz w czasie przeszłym? – Hermiona po raz pierwszy odkąd dziewczyna tu weszła przyjrzała się jej.
Miała niedokładnie zrobiony makijaż, teraz rozmazany od łez, nierozczesane włosy i pomięte ubranie. Jej twarz wyglądała na zmęczoną, a pod oczami miała cienie. W oczach błyszczała jakaś dziwna iskra… histerii?
Venus roześmiała się. Był to śmiech całkowicie pozbawiony humoru. Śmiech szaleńca. Hermiona mimo, że była prawdziwą Gryfonką, przestraszyła się. Nie wiedziała jeszcze, co takiego się wydarzyło, ale wiedziała, że nie było to nic dobrego.
- Venus?
- Zabiłam ją! Należało jej się! To była zwykła szmata, wyrządzała tylko krzywdę i wszystko niszczyła! Wczoraj wieczorem się z nią kłóciłam. Znów obrażała moja matkę, zawsze mi to robiła. Nie wytrzymałam! – śmiech ustąpił miejsca łzom.
Riddle rozpłakała się na dobre. Po chwili przystawiła różdżkę do skroni i za jej pomocą wyjęła wspomnienie. Hermiona umieściła je w buteleczce po eliksirze i schowała do kieszeni. Obejrzy to później. Teraz musiała się zastanowić, co zrobić ze Ślizgonką, która teraz siedziała na kanapie i nieprzytomnym wzrokiem patrzyła w ścianę. Z kącików oczu nadal płynęły łzy.
- Venus, poczekaj tu, ubiorę się i pójdziemy do profesor McGonagall – stwierdziła, że to będzie najlepsze rozwiązanie, ta dziewczyna nie była zdrowa i należało jej pomóc.
Szybko poszła do sypialni i na koszulkę narzuciła bluzę. Wyszła z pokoju i ku swojemu przerażeniu, nie zastała tam dziewczyny.
Wyszła z dormitorium i rozejrzała się po korytarzu, tam też jej  nie było. Zastanawiała się, gdzie mogła iść. Nagle jej wzrok padł na schody, które prowadziły na wieżę astronomiczną. „Tylko nie to!” przebiegło jej przez myśl. Biegiem ruszyła krętymi schodami. Zdyszana stanęła na szczycie i zobaczyła Ślizgonkę stojącą na murku.
- Venus, nie rób tego – powiedziała cicho, ale brunetka to usłyszała.
- Muszę Hermiono. Mam nadzieję, że ułoży ci się z Draco – powiedziała.

Posłała do Gryfonki lekki uśmiech i skoczyła.

___________________________________________________________
Witam :3
Dosyć dawno mnie tutaj nie było ;-; Mogłabym napisać, że korzystałam z wakacji i takie tam, ale ja nie kłamię XD 
Siedziałam praktycznie 24/7 przed komputerem, próbowałam coś napisać i nic nie wychodziło. 
Rozdział mi się nie podoba, nie wiem, co Wy o nim sądzicie. Wyraźcie opinię w komentarzu ;)
No i ten, chyba powoli zbliżamy się do końca. 
Jeśli już o kończeniu, wakacje się kończą. Jak Wam minęły? Szczerze powiedziawszy, mi średnio. Przygotowani psychicznie na wielki come back do szkoły? XD Ja też nie ;-;
No i tak na zakończenie mojej chaotycznej wypowiedzi, mam nadzieję, że wybaczycie mi jakość tej notki. Od dwóch tygodni nie mogę spać, jestem zmęczona i już widzę objawy jesiennej depresji.
 No tak i rozdział nie sprawdzony, bo już nie mam siły ;-;
No w każdym razie, do szybkiego, mam nadzieję, napisania! :D
Pozdrawiam, Mrs Black ♥