sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 9


***
Ten rozdział dedykuję wszystkim, którzy poświęają dla mnie
choć trochę swojego czasu i  zostawiają komentarz.
***


- Jestem bardzo mściwa. I mam dla ciebie propozycję. – na jej twarz wpełzł podły uśmiech.
- Granger, już i tak nieźle obiłaś jej tę buźkę, nadal chcesz się mścić? – zapytał blondyn, ale nie mógł powstrzymać uśmiechu. Ta dziewczyna go zadziwiała.
- Zemściłam się na niej fizycznie, teraz zepsuję jej psychikę. Jeśli się zgodzisz, to odczepi się również od ciebie.
- Zaciekawiłaś mnie Granger. Mów, jaki masz plan.
- Jak wiesz ta szmata jest w ciebie ślepo zapatrzona…
- Jak każda dziewczyna w tej szkole. – powiedział z łobuzerskim uśmiechem
-…pff. Wiesz, może to głupie, ale gdybyśmy, no wiesz, udawali, że… że jesteśmy razem, to może w końcu by zrozumiała, że jej nie chcesz, a mi to zupełności wystarczy. – sama nie wiedziała, skąd u niej taki pomysł. Gdyby nie to, że była wściekła na Ślizgonkę, nigdy by czegoś takiego nie zaproponowała.
Draco naprawdę się zdziwił. Ale to był całkiem niezły pomysł. Greengrass nie rozumiała, że nie jest nią w ogóle zainteresowany. Wojna się skończyła, nie ma podziału ze względu na krew, a Granger, no cóż, trzeba przyznać, że bardzo wyładniała i jest całkiem atrakcyjna.
Szatynka patrzyła na niego wyczekująco.
- Zgoda… kochanie. – uśmiechnął się w sposób, w jaki tylko on potrafił. – Kiedy zaczynamy?
- To może… jutro na śniadaniu?
- Może być. Ja już pójdę. Dobranoc, skarbie. – uśmiechnął się
-Malfoy, jutro! Dobranoc. – powiedziała i zamknęła drzwi za Ślizgonem.
Wzięła szybki prysznic, narzuciła na siebie piżamę i udała się do sypialni. Długo nie mogła jednak zasnąć, gdyż jej myśli zaprzątał pewien niebieskooki blondyn. Sama nie wiedziała co ją do tego wszystkiego podkusiło. Kiedyś ułożona, wzorowa Gryfonka, teraz bije się z Greengrass i udaje dziewczynę Malfoya! To niedorzeczne. Ale teraz nie może się już wycofać. Z resztą, nie może być tak źle.  Potrzymają się za ręce, pośmieją w towarzystwie Astorii, poza tym wszystko będzie jak zwykle. Z resztą,  jakby nie patrzeć, Malfoy jest bardzo przystojny, a teraz, kiedy poznała go trochę bliżej, można powiedzieć, że ma też niezły charakter.
***
Obudziła się i przeciągnęła leniwie w łóżku. Popatrzyła na zegarek stojący na szafce obok. Była dopiero 6. Mimo, że miała jeszcze godzinę do śniadania, wiedziała, że nie zaśnie. Poszła do łazienki, napełniła wannę wodą  i dodała malinowy płyn do kąpieli. Zanurzyła się  i poczuła, jak wszystkie jej mięśnie się rozluźniają. Siedziała tak kilkanaście minut, kiedy woda zrobiła się zimna, wyszła z wanny. Wysuszyła się za pomocą różdżki, umyła zęby i nałożyła delikatny makijaż. Ubrała się w beżowe spodnie i czarny sweter. Wróciła do pokoju i spakowała potrzebne książki. Popatrzyła na zegarek, była 6.55, postanowiła iść już na śniadanie. Zabrała torbę i ruszyła na dół. Przed Wielką Salą zobaczyła Malfoya.
- Witaj Mal… Draco.
- Cześć, skarbie – puścił do niej oko.
- Chodźmy na śniadanie.
Ślizgon objął dziewczynę w talii i wyszli do pomieszczenia. Wszystkie głowy zwróciły się w ich stronę. Hermiona oblała się delikatnym rumieńcem, a Malfoy jak gdyby nigdy nic, ruszył w stronę stołu Slytherinu. Szatynka chciała iść do Gryfonów, co skutecznie uniemożliwiła jej ręka blondyna.
- Malfoy, chcę zjeść u siebie.
- Nie ma mowy, teraz jesteś moją dziewczyną i jesz z nami- uśmiechnął się ironicznie i puścił jej oko.
Dziewczyna dała za wygraną i ruszyła w stronę stołu Ślizgonów. Usiadła niepewnie obok Malfoya i wbiła wzrok w talerz. Czuła się tu bardzo niezręcznie. Po chwili, naprzeciwko Hermiony usiadł Blaise.
- Miona, co ty tu robisz? – zapytał przesadnie głośno, chociaż Draco powiedział mu o planie Gryfonki.
- Y… ja… nooo…
- Hermiona siedzi dzisiaj z nami- odpowiedział blondyn.-  Chyba po raz pierwszy nazwał ją po imieniu.-  Granger, zjedz coś.
- Nie jestem głodna – odpowiedziała cicho.
Malfoy jednak jej nie słuchał. Posmarował dwa tosty dżemem malinowym i położył na jej talerzu. Do kubka nalał kawy, dodał dwie łyżeczki cukru i również postawił obok Gryfonki.
- Dzięki – mruknęła i wzięła się za jedzenie.
Nagle obok Zabiniego pojawiła się Pansy Parkinson.
- Cześć Granger – rzuciła, jakby były dobrymi koleżankami i zabrała się za jedzenie kanapki.
- Cześć – odpowiedziała zdziwiona Gryfonka i popatrzyła na brunetkę.
- Coś nie tak? –zapytała Pansy
- Nie tylko, eee…
- Granger nie mam ochoty się z tobą kłócić, ci dwaj kretyni cię lubią, więc ja też cię akceptuję.
Gryfonka nie odpowiedziała nic. Świat staje na głowie. Siedzi sobie przy stole Slytherinu, udając dziewczynę Malfoya, a do tego w miarę normalnie rozmawia z Pansy. Z rozmyślań wyrwał ją przesłodzony głos, którego tak bardzo nienawidziła.
- Dracusiu, co robi tutaj ta szlama?
- Je śniadanie, nie widzisz Greengrass? – zapytał ironicznie blondyn
 - No tak, ale czemu? -   była coraz bardziej zdenerwowana.
- Hermiona jest moją dziewczyną i od dzisiaj będzie jadać z nami – objął szatynkę ramieniem – Chodźmy już na lekcje.
Gryfonka wstała, posłała Astorii pełne nienawiści spojrzenie i złapała za rękę Draco.
- Zbierz szczękę z podłogi, Greengrass – szepnęła Hermiona, tak, żeby tylko ona słyszała, kiedy przechodzili obok niej.
 Wyszli zostawiając osłupiałą Ślizgonkę z tyłu.
- Dzięki – szepnęła Hermiona, kiedy wychodzili z Wielkiej Sali.
- Nie ma za co skarbie.- ostatnie słowo wypowiedział nieco ironicznym głosem-  Jaka teraz lekcja?
- Mamy razem Zaklęcia
- Świetnie, usiądziesz ze mną.
- A z kim będzie siedzieć Ginny?
- Wszystko już załatwiłem. Blaise się nią zajmie.
Hermiona nie protestowała, wiedziała, że teraz nie wygra z blondynem.
Po kilku minutach stali już pod klasą Zaklęć. Hermiona nadal nie mogła przyzwyczaić się do tego, że rozmawia o normalnych sprawach z tym Ślizgonem. Po chwili zabrzmiał dzwonek i weszli do klasy.
Lekcje minęły im nadzwyczaj szybko. Na przerwach przed lekcjami Gryffindoru i Slytherinu Draco nie opuszczał Hermiony na krok, doprowadzając tym pannę Greengrass do szaleństwa.
*
Hermiona siedziała w swoim dormitorium robiąc pracę domową z eliksirów. Nie dane jednak je było skończyć, gdyż usłyszała pukanie w szybę. Podeszła do okna i wpuściła do pokoju brązową sowę. Kiedy dziewczyna odwiązała pergamin od nóżki ptaka, ten natychmiast odleciał. Przeczytała karteczkę.

Panno Granger,
Proszę stawić się w moim gabinecie o 19.30. Hasło to „Hogwart”.
Minerwa McGonagall.

Hermiona zastanawiała się o co chodzi, ale to nie mogło być nic poważnego. W przeciwnym wypadku, dyrektorka wezwała by ją natychmiast.
Spojrzała na zegarek, była 19. Miała jeszcze czas, ponieważ gabinet dyrektorki znajdował się niedaleko jej pokoju. Skończyła esej z Eliksirów, zabrała różdżkę i dopiero teraz wyszła z dormitorium.
Podeszła do posągu chimery i wypowiedziała hasło.  Weszła na ruchome schody i już po chwili była przed drzwiami do gabinetu dyrektorki. Zapukała, a kiedy usłyszała krótkie „proszę”, weszła.
- Dzień dobry pani dyrektor – przywitała się grzecznie. W jednym z foteli ujrzała Malfoya.
- Witaj, Hermiono. Usiądź- wskazała na fotel.- Pewnie zastanawiacie się dlaczego was tu wezwałam. Z racji tego, że jesteście Prefektami  Naczelnymi Hogwartu, musicie przygotować Bal Bożonarodzeniowy. Odbędzie się on dopiero po świętach, ale chciałam przekazać wam tę informację wcześniej. Oczywiście, możecie zwracać się do mnie o pomoc, ale to wy jesteście głównymi organizatorami. Zajmiecie się odpowiednim menu, muzyką oraz wystrojem Wielkiej Sali. Waszym obowiązkiem jest rozpoczęcie balu pierwszym tańcem. Dopilnujcie też, aby już pod koniec listopada z Pokojach Wspólnych pojawiły się ogłoszenia. Ufam wam i mam nadzieję, że podołacie zadaniu. To by było na tyle. Macie jakieś pytania?
- Nie pani profesor, oczywiście przygotujemy wszystko, jak należy. – odpowiedziała szybko Hermiona. Cieszyła się, że będą mogli wszystko sami przygotować, ale była też zdenerwowana, że coś się im nie uda.
- A pan, panie Malfoy?
- Zgadzam się. – odpowiedział krótko chłopak.
- Doskonale, to wszystko. Dobranoc. – powiedziała Minerwa, dając tym samym znak, że to już koniec rozmowy.
Prefekci posłusznie wstali i skierowali się ku drzwiom. Kiedy byli już dostatecznie daleko Draco zaczął narzekać.
- Czy ją do reszty pogrzało? Przecież jeszcze prawie 3 miesiące. Po co mówi nam teraz?
- Malfoy, czy ty w ogóle myślisz? Trzeba przygotować dekoracje,  zamówić kapelę, opracować menu…
- Oh, Granger, cicho bądź – przerwał jej chłopak. Przecież się tym zajmiesz- uśmiechnął się uroczo.
- O nie, nie ma mowy Draco. Pomożesz mi – nawet nie zauważyła, że powiedziała do niego po imieniu.
Blondyn już miał coś odpowiedzieć, kiedy usłyszał stukot obcasów na korytarzu za rogiem, Hermiona też usłyszała ten dźwięk i popatrzyła zdziwiona na swojego towarzysza. Ten jednak, nie powiedział nic tylko przycisnął dziewczynę do ściany nieopodal drzwi do jej dormitorium.
Oparł głowę na jej barku i delikatnie zanurzył twarz w jej pachnących lokach. Hermionę przeszedł dreszcz. Nie był jednak spowodowany obrzydzeniem, a czymś zupełnie przeciwnym. Dla kogoś, kto obserwował tę sytuację z boku, wyglądało, jakby Ślizgon całował dziewczynę po szyi. Kiedy szatynka otrząsnęła się z szoku, już otworzyła usta, aby nawrzeszczeć na blondyna, kiedy zobaczyła co, a raczej kto, jest powodem jego zachowania. Zza rogu wyszła Greengrass. Była ubrana niczym prostytutka, było widać, że szukała Dracona. Hermiona natychmiast zrozumiała co się dzieje.
- Oh, Draco –mruknęła rozkosznie.
Kątem oka, zobaczyła, że Ślizgonka w osłupieniu przypatruje się całej sytuacji. Nie wahała się, teraz chciała tylko dopiec tej dziewczynie. Nie liczyły się konsekwencje. Odsunęła głowę blondyna i pocałowała go delikatnie.
- Chodźmy do ciebie – powiedział zadowolony blondyn.
Spletli swoje palce i nie zaszczycając Astorii jednym spojrzeniem, zniknęli za drzwiami dormitorium Hermiony.
- Wybacz Malfoy – powiedziała dziewczyna od razu, gdy zamknęła drzwi.
- Zaskakujesz mnie Granger – powiedział Draco posyłając jej łobuzerski uśmiech.
- Mówiłeś to już. Ciekawe, ile ta idiotka będzie tam jeszcze stała. Napijesz się czegoś?
- Jasne.
- Co chcesz? – zapytała beznamiętnie szatynka podchodząc do szafki.
- Zdam się na ciebie. – odpowiedział chłopak. Był ciekaw, czy ta dziewczyna znów go czymś zaskoczy.
Już po chwili na stole przed sofą pojawiła się szklanka Ognistej Whisky. Nie spodziewał się tego. Wzorowa uczennica, Prefekt Naczelna, wzór moralności nie jednej osoby, ma w pokoju spory zapas alkoholu.
- Skąd wiedziałaś, że ją uwielbiam? – zapytał Ślizgon, sięgając po szklankę z bursztynowym płynem.
- Z nikąd, też lubię  -Hermiona wzruszyła ramionami, po czym usiadła na kanapie obok blondyna.
Pogrążyli się w rozmowie na błahe tematy. Nim się obejrzeli był już późny wieczór.
- Będę się zbierał - powiedział Malfoy, kiedy spojrzał na zegarek wskazujący 23.30.
Wstał i podszedł do drzwi. Hermiona poszła za nim. Nim wyszedł szybko cmoknął ją w policzek.
- A to za co? – zdziwiła się brązowooka.
- Za miły wieczór. Słodkich snów, Granger.
- Dobranoc, Malfoy.
Po tych słowach zamknęła drzwi i poszła do swojej sypialni. Była zmęczona, nie brała nawet prysznica, tylko narzuciła na siebie koszulkę i szorty. Kiedy weszła do łóżka, prawie od razu zasnęła. A w snach odwiedził ją Ślizgon, który przed chwilą życzył jej słodkich snów. Istotnie, były słodkie…


_________________________________
Witam c:
Na początku bardzo chciałam podziękować za cudowne komentarze pod poprzednim wpisem. Nawet nie wiecie, jakie to motywujące. Jest mi naprawdę miło :3
Co do rozdziału, nie jestem jakoś specjalnie zadowolona. Nie powala ani treść, ani długość. Ocenę jednak pozostawiam Wam.
Serdecznie pozdrawiam,
MB

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Liebster Award

Zostałam aż 2 razy nominowana do Liebster Award, za co serdecznie dziękuję <3

LA to nagroda pryznawana przez innego blogera w zamian za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który cię nominował."

Pytania, które dostałam od Breeny:

1. Książka czy film?
2. Wytrzymasz dzień bez telefonu?
3. Ulubiona zabawa z dzieciństwa?
4. Ile osób jest w Twojej klasie?
5. O której kładziesz się spać?
6. Pasja?
7. Masz drugie imię?
8. Wierzysz w duchy?
9. Ulubiony kolor?
10. Sposób na wenę?
11. Ulubiona potrawa?

   1. Zdecydowanie książka <3
   2. Raczej nie, często mi się nudzi, dlatego telefon zawsze przy mnie xD
   3. Nie wiem xD
   4. 31
   5. Różnie, jeśli nic nie robię to ok. 22, czsami się zaczytuję i kładę grubo po północy xD
   6. Od niedawna układanie kostki Rubika :)
   7. Niestety tak ._.
   8. Tzn. nie w duchy, ale w zjawiska nadprzyrodzone.
   9. Lubię wszytskie, oprócz różowego, najbardziej chyba niebieski.
   10. Nie mam sposobu. Chociaż często wymyslam coś w wannie xD
   11. Wszystko, co niezdrowe, pizza, zapiekanki, frytki itd.

Pytania od Incognito :

1. Ulubiony piosenkarz?
2. Wielkanoc vs. Boże Narodzenie
3. Jakie filmy oglądasz?
4. Masz jakieś zwierzę?
5. Dlaczego masz bloga właśnie o tym?
6. Co robisz w wolnym czasie?
7. Polecasz jakąś książkę?
8. Twoje ulubione jedzenie?
9. Smartfon vs. tablet
10. Co będziesz robić w wakacje?
11. Lubisz swoją szkołę?

   1. Nie mam ulubionego piosenkarza, ani zespołu, ale ostatnio mam fazę na Green Day xD
   2. Nie lubię świąt, ale Boże Narodzenie lepsze.
   3. Nie mam czasu na filmy, ale jeśli już takowy znajdę, to Fantasy :3
   4. Mam dwa żółwie i psa ^^
   5. Jestem osobą, która musi wszytskiego spróbować. A tego jeszcze nie robiłam xD
   6. Układam kostkę, piszę, spotykam się ze znajomymi/chłopakiem :3
   7. Harry Potter, Igrzyska Śmierci <3
   8. Niezdorwe xD
   9. Smartfon
   10. Kolonia na Mazurach :3
   11. Nie :/

Pytania ode mnie:
1. Skąd pomysł na bloga?
2. Jakie 3 rzeczy zabrałabyś na bezludną wyspę?
3. Książka czy film?
4. Jakie jest Twoje hobby?
5. Rocznik?
6. Najmilsze wspomnienie z dzieciństwa?
7. Jaki jest Twój ulubiony cytat?
8. Przedmioty ścisłe vs. humanistyczne?
9. Wolisz góry, czy morze?
10. Jakie imię męskie i żeńskie podoba Ci się najbardziej?
11. Jak wg Ciebie będzie wyglądał świat za 500 lat?

Nominuję:

http://gabby-inspirations.blogspot.com/
http://blinny-story.blogspot.com/
http://you-never-tell-me-you-love-me.blogspot.com/
http://jak-to-zrobisz.blogspot.com/
http://wyslemycisedeszhogwartu.blogspot.com/
http://this-love-will-survive-all.blogspot.com/
http://sart-world.blogspot.com/
http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/
http://zyciefantasy.blogspot.com/
http://otworz-dla-mnie-serce.blogspot.com/
http://a-heart-on-fire.blogspot.com/

Jeszcze raz bardzo dziękuję za nominacje <3


sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 8


Hermiona poczuła promienie słońca na swojej twarzy. Nie otwierając oczu chciała się przeciągnąć, ale… nie mogła. Otworzyła oczy. Obok niej spał Draco i obejmował ją w talii.
- Malfoy!
- Nie krzycz Granger, chcę spać – wymruczał w poduszkę.
- Co to ma znaczyć?! Dlaczego spałam z tobą w jednym łóżku?! Chcę natychmiast iść do mojego dormitorium! Co ty w ogóle robisz?! Kto pozwolił ci tu wejść?! Mówiłeś, że będziesz spał na sofie! – na te słowa chłopak uśmiechnął się ironicznie. – I dlaczego na Merlina, się tak szczerzysz?!
- Tak się składa, że nikt mi nie pozwolił z tobą spać… – powiedział najspokojniejszym tonem, na jaki było go stać.
- Więc dlaczego… - krzyczała oburzona dziewczyna. Co on sobie wyobrażał?! Przez ostatnie 7 lat nienawidził jej, patrzył sobie spokojnie, kiedy była torturowana przez Bellatrix, a teraz wpakował się jej do łóżka.
- … sama zaciągnęłaś mnie do łóżka siłą – wypowiadając te słowa nie mógł powstrzymać uśmiechu.
- Nie kłam! To niemożliwe! Jesteś bezczelnym, głupim, aroganckim, skretyniałym arystokratą!
- Draco, zostań, nie odchodź – powiedział piskliwym głosem chłopak. Teraz na jego twarzy gościł szeroki uśmiech.
- Nigdy, NIGDY tak nie powiedziałam!- oburzyła się jeszcze bardziej
- Mówiłaś tak wczoraj, w nocy.
- Co?! – pamiętała jak zasypiała u Ślizgona w łóżku, później nic. Czy to możliwe? Byłą pod wpływem gorączki, ale nie przyzna mu racji! Ma przecież swoją dumę! – Nienawidzę cię – prychnęła i wyszła z dormitorium.
Na szczęście wybrała drzwi,  które nie prowadziły przez pokój wspólny Ślizgonów. Tylko tego jej brakowało, żeby zaczęły krążyć o nich jakieś plotki.
Po chwili stała już przed drzwiami do swojego dormitorium. Na szczęście, jako jego właścicielka nie musiała wypowiadać zaklęcia. Nie miała różdżki. Weszła do sypialni, zabrała z szafy jakieś ubranie i poszła do łazienki. Nalała do wanny gorącej wody, weszła do niej. Poczuła jak jej mięśnie się rozluźniają.
 Zastanawiała się co ma zrobić. Powinna powiedzieć McGonagall, nie ma różdżki, a na prawie wszystkich zajęciach jest ona niezbędna. Ale jeśli jej powie, dyrektorka dowie się o tym, że została animagiem. Nie wiedziała dlaczego, ale nauczycielka transmutacji przestała ją lubić. Jej zachowanie było całkiem inne, niż w poprzednich latach. Nie. Nie powie jej tego. Zemści się na tej wywłoce sama. Podły uśmiech wpełzł na jej twarz. A zemsta będzie słodka.
Woda zrobiła się chłodna. Ech, życie bez magii było strasznie uciążliwe. Musiała wysuszyć się ręcznikiem i poczekać aż włosy same jej wyschną. Musi jakoś odzyskać różdżkę. Ubrała się i wyszła do salonu. Usiadła na sofie, wzięła jakąś książkę i zaczęła czytać. Zacznie zastanawiać się nad zemstą później.
Siedziała tak kilkanaście minut, kiedy usłyszała ciche, ale stanowcze pukanie do drzwi.
- Proszę. – powiedziała.
Drzwi się otworzyły.
- Och, jak ja się cieszę, że was widzę! – krzyknęła uradowana Hermiona, przytulając się do Harrego i Rona. – Jak się tu znaleźliście? McGonagall wam pozwoliła?
- Tak Miona, mamy jej pozwolenie – powiedział Ron i uśmiechnął się lekko – Ale opowiadaj, co się stało.
- Właśnie, martwiłem się, kiedy nie przyszłaś na spotkanie – dodał Harry.
Usiedli na sofie, a brązowowłosa opowiedziała im całą historię.
- I co teraz zrobisz?- zapytał Ron, kiedy skończyła – Pójdziesz do McGonagall?
- Zapomnij. – odpowiedziała krótko.
Harry i Ron popatrzyli na siebie zdziwieni. Hermiona często zwracała się do nauczycieli. Gdyby coś takiego stało się kilka lat wcześniej, dyrektor już by wiedział. Wojna zmienia ludzi.
- Zemszczę się.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z prawdziwą Hermioną Granger? - zapytał stanowczym tonem Harry, ale na jego ustach błąkał się delikatny uśmiech. Wszyscy troje się zaśmiali.
- Mionka, wiem, że to nienajlepszy pomysł, ale jeśli już jesteśmy tu wszyscy, to chciałem zapytać, czy dowiedziałaś się czegoś o Malfoyu. – zapytał po chwili Wybraniec.
Hermiona zastanawiała się co powiedzieć, ale w końcu stwierdziła, że opowie im całą prawdę. Są w końcu jej przyjaciółmi, zrozumieją.
- Tak, Harry. Jestem całkowicie pewna, że jest czysty. – powiedziała spokojnie.
- Co?! – krzyknął Ron.
- Zmienił się, nie zwraca nawet uwagi na czystość krwi.
- Hermiono, jesteś pewna? -  zapytał Chłopiec-Który-Przeżył
- Tak. Wczoraj, kiedy wróciłam do dormitorium siedział ze mną, kiedy zasnęłam zabrał mnie do siebie i…
- CO?! – przerwał jej Ron.
- Tak Ronaldzie, zabrał mnie do swojego prywatnego dormitorium, podał eliksiry i zaopiekował się mną. Obiecał, że pomoże mi z Greengrass.
- Miona, nic ci nie zrobił? Przecież to śmierciożerca! Mógł cię zabić, albo…
- Ron! Powinieneś być mu wdzięczny, że mi pomógł! Powiedziałam przed chwilą, że jest czysty. I wiesz co? – Gryfonka naprawdę się zdenerwowała – Lubię go. Jest moim przyjacielem!
Na twarzy rudzielca pojawił się strach.
- Miona, czy on ci coś zrobił? Zaczarował cię? On nie jest twoim przyjacielem! To nic nie warty śmierciożerca! Nie możesz go lubić!
- Ron! – do rozmowy wtrącił się Harry – Wojna się skończyła, a Miona ma prawo sama decydować, z kim będzie się przyjaźnić.
- Dziękuję, Harry. – powiedziała, cały czas patrząc ze złością na Weasleya.
- Ron, musimy już wracać.
Pożegnali się, Hermiona usiadła na sofie. Była naprawdę wdzięczna Harremu, przynajmniej on ją zrozumiał. Dlaczego Ron się tak zdenerwował? Zawsze nie lubił Malfoya, ale to nie jego sprawa, z kim się zadaję. – myślała – Oboje wydorośleli, nie chcieli się kłócić.
Jej rozmyślania znów przerwało pukanie do drzwi. Wstała i otworzyła je. Zobaczyła… Rona.
- Zapomniałeś czegoś? – zapytała obojętnie.
- Miona, chciałem cię przeprosić – wszedł do pokoju i zamknął drzwi – Nie powinienem się unosić, ale wiesz, że go nienawidzę. Kiedy powiedziałaś, że go lubisz, to… poczułem się zazdrosny. Hermiona, odkąd widzieliśmy się na wakacjach, zrozumiałem coś. Kocham cię. – powiedział i popatrzył na nią wyczekująco.
Nastała niezręczna cisza.
- Oh, Ron. Jesteś moim przyjacielem, kocham cię, ale… ale, jak brata. Nie chcę cię ranić, ale taki związek nie miałby szans.
- Rozumiem – popatrzył na nią smutno – Mam nadzieję, że to nie zmieni naszych relacji. Po prostu musiałem to powiedzieć. Kocham cię i chcę twojego szczęścia. – powiedział i pocałował ją krótko w usta. – Gdybyś zmieniła zdanie, będę czekał.
Wyszedł. Hermiona była w kropce. Tyle przykrych zdarzeń w jednym czasie. Poszła do sypialni, położyła się w łóżku i cała przykryła kołdrą. Długo jednak nie mogła zasnąć. Myślała o tym, co powiedział Ron. Cieszyła się, że nie krzyczał, nie próbował jej wmówić, że ona też go kocha. Owszem, darzyła go miłością, ale taką miłością jak Harry’ego. Kochała ich jak braci, których nigdy nie miała. Podejrzewała, że podoba się Ronowi, ale była pewna, że nie odważy się jej tego powiedzieć. Mogliby spróbować, ale brązowowłosa nie wyobrażała ich sobie jako małżeństwo. A po co wiązać się z kimś, z kim nie miało się zamiaru spędzić reszty życia? Postanowiła sobie, że zrobi wszystko, żeby ich przyjaźń przetrwała.
Kiedy w końcu Ron przestał zaprzątać jej myśli, zaczęła zastanawiać się, czy może nazwać Malfoya swoim przyjacielem. Powiedziała to, bo się zdenerwowała. Teraz chciała pomyśleć o tym na spokojnie. W sumie, po ostatnich wydarzeniach mogłaby tak o nim powiedzieć. Zaopiekował się, nie żądał wyjaśnień, czuła, że był bardzo zły na Astorię. Przekonała się, że kiedy ktoś się do niego zbliży, Draco staje się świetnym przyjacielem. Z takimi myślami odpłynęła w krainę snu…
***
Kiedy wstała rano, była zmęczona i zdezorientowana. W ostatnich miesiącach jej życie wywróciło się do góry nogami. Był poniedziałek. Postanowiła, że nie pójdzie na lekcje. Powie Ginny, żeby ją usprawiedliwiła. Może powiedzieć, że jest chora. Zadziwiła samą siebie, dwa lata wcześniej zrobiłaby wszystko, żeby tylko nie opuścić zajęć. Udała się do pokoju wspólnego Gryfonów, a później do dormitorium dziewcząt. Ginny jeszcze spała, było dość wcześnie. Podeszła do łóżka i szybko położyła się obok Rudej tak, że ta przesunęła się o kilkanaście centymetrów.
- Gin, wstawaj.
- Nieee.
- Ginewro! – powiedziała groźnie Hermiona
- Nie mów tak do mnie!- zerwała się z łóżka.
- Jest sprawa. Musisz usprawiedliwić mnie na lekcjach. Powiedz, że jestem chora, czy coś.
- Jasne. Co zamierzasz robić?
- Nie wiem jeszcze. Ale pójdę już musisz się ogarnąć – powiedziała i przestała ukrywać uśmiech. Ginny miała okropnie rozczochrane włosy, rozmazany makijaż i cienie pod oczami. – Co robiłaś w nocy?
- Ah, nie, yy… nie ważne – plątała się Ruda.
Hermiona nie naciskała, jeśli będzie chciała, to jej powie. Pewnie znów była na randce. Ginny podobała się wielu chłopakom. Z resztą nie było się czemu dziwić, była bardzo ładna, inteligenta, była kapitanką drużyny Gryfonów, a to imponowało facetom. Czasem Hermiona jej zazdrościła.
Rzuciła krótkie ,,pa” i wyszła. Stwierdziła, że  nie pójdzie do swojego dormitorium, tylko przejdzie się po zamku. Uczyła się tutaj już siedem lat, ale nie poznała wszystkich tajemni szkoły. Wątpiła, że ktokolwiek ogarnął kiedyś ten zamek.
Przez kilka minut chodziła po czwartym piętrze, później postanowiła wracać. Szła jakimś korytarzem, kiedy kilka metrów przed sobą zobaczyła Greengrass.
- Czego tu szukasz, wywłoko?! – krzyknęła niewiele myśląc. Musi się zemścić, a to świetna okazja.
- I co szlamo? Myślisz, że jak zaczepiasz lepszych od siebie, to będziesz bardziej lubiana? – zapytała z kpiną w głosie, ale na jej twarzy malował się lekki strach.
- Ja przynajmniej myślę. Dlaczego mi to zrobiłaś?
- Ty dobrze wiesz, dlaczego.
- Naprawdę gratuluję ci mózgu. Gdybym wiedziała, to bym nie pytała. – powiedziała zbliżając się w stronę Ślizgonki.
- Nie wstyd ci zwracać się do lepszych? Jesteś tylko tępą, szlamowatą…
Nie dokończyła,  bo ręka Hermiony wylądowała na jej policzku. Greengrass nie została jej dłużna. Hermiona nie miała zamiaru odpuścić. Zamkniętą pięścią uderzyła ją w nos. Zanim Ślizgonka zdążyła zareagować, Hermiona podbiła jej oko. Astoria pociągnęła szatynkę za włosy, a ta przewróciła ją na ziemię. Uderzyła ją w twarz jeszcze raz. Brunetka straciła przytomność. Hermiona popatrzyła na nią. Miała podbite oko, nos chyba był złamany i ciekła z niego krew. Na policzku miała odciśnięty ślad jej ręki, włosy posklejane krwią. Gryfonkę coś tchnęło, sięgnęła do szaty Greengrass i wyjęła z niej dwie różdżki. Swoją zabrała, a drugą rzuciła przed siebie. Niech ta szmata jej szuka.
Ach, jak przyjemnie było znów poczuć ten przepływ magii w swojej dłoni!
Bez wyrzutów sumienia wróciła do swojego dormitorium. Machnęła krótko ręką i jednym zaklęciem doprowadziła pokój do porządku.
Weszła do łazienki i popatrzyła w lustro. Była trochę poobijana, ale w porównaniu do Astorii, to nic. Miała lekko rozciętą dolną wargę i siniaka na policzku. Wypowiedziała zaklęcie. Rozcięcie się zagoiło, a z siniaka pozostał niewielki ślad, który z łatwością mogła zakryć makijażem.
Kiedy już ochłonęła po całym zdarzeniu, doszła do wniosku, że wojna bardzo ją zmieniła. Wątpiła, że kilka lat temu zdobyłaby się na coś takiego. Ale nie żałowała, tej wywłoce należało się więcej!
Reszta dnia minęła jej spokojnie. Czytała notatki od Ginny, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Otworzyła i zobaczyła w nich… Malfoya.  Opierał się nonszalancko o futrynę z tym swoim ironicznym uśmieszkiem.
- O co chodzi? – zapytała
- Granger, to prawda, że pobiłaś się z Greengrass? –zapytał
- Może. Nie twoja sprawa.
- A właśnie, że moja. – wszedł do pokoju i zamknął drzwi. – Ta idiotka przyszła do mnie i zaczęła się żalić.
- Jeśli już musisz wiedzieć, to tak.
- Nie spodziewałbym się tego po tobie. – podszedł do kanapy i usiadł, jakby był w swoim dormitorium.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz, Malfoy. – w tym momencie do głowy wpadł jej iście szatański, genialny plan.
- Na przykład?
- Jestem bardzo mściwa. I mam dla ciebie propozycję. – na jej twarz wpełzł podły uśmiech.


______________________________
Witam :3
Na początek chciałam życzyć wszystkim, którzy to czytają, a przede wszystkim komentują, zdrowych, wesołych, rodzinnych  Świąt Wielkanocnych ;)

I jeszcze taka sprawa, gdyby się komuś nudziło, to proszę pospamowac koledze: http://ask.fm/Bilon22 :)

A co do posta, to mało tu Dramione, ale zapewniam, że w następnych rozdziałach będzie duuużo więcej.
Pozdrawiam, Mrs Black


JEŚLI CZYTASZ, SKOMENTUJ :)

środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 7


Draco siedział w pokoju wspólnym Slytherinu czytając książkę. Usłyszał, że drzwi się otwierają, ale nie zwrócił na to uwagi. Obok niego szybko znalazł się Blaise, który bez słowa wyciągnął go z salonu i zmierzał w kierunku wyjścia z lochów.
- Zabini! O co ci chodzi?! Gdzie idziemy?! – warknął Malfoy
- Idziemy spotkać się z Rudą.
- CO?! PO CO?! CO ZNOWU STRZELIŁO CI DO TEJ PUSTEJ GŁOWY?! – blondyn naprawdę się zezłościł.
- Malfoy, Hermiona zniknęła, musimy ją znaleźć.
- Ale jak to zniknęła? – zapytał spokojniej Ślizgon.
- Normalnie. Nie ma jej.
Draco poczuł coś dziwnego. Nie wiedział tylko co to. Smutek? Żal? Niepokój? Dlaczego martwił się o Granger? Przecież nie był nawet jej dobrym znajomym. Chociaż… Ich relacje poprawiły się przez kilka ostatnich dni. Przekonał się, że teraz, bez Pottera i Weasleya nie jest zła. Polubił ją. Szybko otrząsnął się z zamyślenia, nie chciał, żeby Diabeł coś zauważył.
- Sprawdzaliście w bibliotece? – w jego głosie dało się wyczuć ironię.
- To nie jest śmieszne. Wiewiórka prawie się załamała. – powiedział ze złością Blaise
- Dlaczego zacząłeś się nagle przejmować tą Weasley? Czyżbyś chciał dołączyć ją do swojej kolekcji?
- To nie jest czas, ani miejsce na takie rozmowy, Smoku. – odpowiedział. Po chwili dodał – ale jest niezła.
Draco nie miał nawet czasu zaprotestować, bo zobaczyli Ginny. Od razu było widać, że bardzo się martwi. Rozmawiali przez chwilę. Postanowili, że jeśli do wieczora się nie zjawi, to powiadomią McGonagall. Po chwili Ginny poszła sprawdzić, czy Hermiony nie ma już w pokoju wspólnym, Blaise zaoferował, że poszuka w bibliotece i zmusił Draco, żeby sprawdził na błoniach. Malfoy był zbyt dobrze wychowany, żeby odmówić, więc tylko przytaknął i ruszył w stronę wyjścia z zamku.
Automatycznie ruszył w stronę jeziora. Myślał o brązowowłosej Gryfonce. Jak to możliwe, że przez 7 lat szczerze się nienawidzili, a od początku tego roku szkolnego zaczęli się tolerować, a może nawet lubić? Doszedł do wniosku, że jest naprawdę fajną dziewczyną. Ma poczucie humoru, dystans do siebie, urok osobisty, jest inteligentna, i ma „to coś”, że każdy, kto ją pozna darzy ją szacunkiem. Może jej nie lubić, ale podziwia jej  umiejętności i podejście do życia.
Był na brzegu najbardziej oddalonym od zamku, kiedy przed nim pojawił się błękitny sęp. Patronus Blaise’a.
- Miona wróciła, jest z Rudą w dormitorium. – ptak rozpłynął się.
Draco poczuł ulgę. W kolejnej chwili złość na siebie, że przejmuje się Granger. Była mu obojętna. No tak, może ostatnio przestał ją nienawidzić, ale to nie znaczy, że ma się nią aż tak przejmować. Szybkim krokiem, prawie biegnąc dotarł do zamku.
Przed dormitorium dziewczyny zatrzymał się, bo nie chciał, żeby ktoś zauważył, że biegł. Wyciągnął różdżkę, żeby otworzy drzwi, ale zanim zdążył wypowiedzieć zaklęcie, otworzyły się. Zobaczył Ginny.
- Malfoy!- pisnęła cicho.
- Nie drzyj się Weasley. – powiedział z ironią blondyn. – Co z nią? – zapytał już normalnym tonem.
- Jest w okropnym stanie, chyba ma skręconą kostkę. Idź do niej, muszę porozmawiać z Zabinim, teraz jest w łazience.
Ślizgon posłuchał dziewczyny i wszedł do pokoju. Rozejrzał się po dormitorium. Było urządzone tak samo, jak jego pokój, różniło się tylko kolorami. Usiadł na sofie i jednym ruchem różdżki zapalił ogień w kominku.
Żeby nie myśleć o Granger, zaczął zastanawiać się, co połączyło Diabła i Rudą. Od jakiegoś czasu byli dla siebie mili, zaprzyjaźnili się. Czy to możliwe, że podobała się Zabiniemu? Owszem Blaise wspomniał, że „jest niezła”, ale mówił tak już o dziewczynach. Najczęściej ich ,,związek” kończył się po jednej nocy.
Z rozmyślań wyrwał go dźwięk otwieranych drzwi. Stanęła w nich Hermiona. Przestraszył się, kiedy ją zobaczył. Na rękach miała mnóstwo siniaków, a z rany na skroni sączyła się leniwie krew.
- Granger, co się stało? Gdzie byłaś? Kto ci to zrobił? Wyglądasz okropnie – użył najbardziej obojętnego tonu, na jaki było go stać, ale nie mógł ukryć tej cholernej troski w głosie. Wyglądała strasznie
- Dlaczego cię to interesuje? – zapytała
- Tak właściwie to nie wiem, jeśli nie chcesz to nie mów- powiedział obojętnie – Wiewiórka powiedziała, że wróciłaś. Chciałem sprawdzić, czy wszystko jest ok. – on się o nią martwi, a ta bezczelna Gryfonka pyta, dlaczego go to interesuje.
- Oh, tak. Dzięki. – usiadła obok Ślizgona
- Więc… Co się stało? – zapytał
Hermiona zaczęła opowiadać. Kiedy usłyszał, że ktoś rzucił na nią Crucio, przysiągł sobie, że ta osoba zapłaci.  Przytłaczało go to, bo pamiętał, jak brązowowłosa cierpiała, kiedy torturowała ją Bellatrix. Owszem, nienawidził jej, ale był wdzięczny za to, że stawiała opór Czarnemu Panu.
Dziewczyna kończyła opowiadać. Był pod wrażeniem, że udało jej się zmienić w swoją animagową formę za pierwszym razem.
- Ale, kto to zrobił?
Dziewczyna ewidentnie nie chciała mu powiedzieć. W końcu jednak ją przekonał.
- To była… Greengrass… Astoria Greengrass.
Poczuł jak coś w nim pęka. Już wcześniej nie lubił tej dziewczyny. Chodziła za nim cały czas nic nie robiąc sobie z jego sugestii, że nie jest w ogóle zainteresowany. Teraz znienawidził ją do końca. Jak mogła zrobić coś takiego? Co nią kierowało?
Przytulił mocniej Granger. Przestał się oszukiwać. Lubił ją, była świetną osobą, był pewien, że jest wspaniałą przyjaciółką. Przypomniał sobie ten głupi zakład z Blaisem. Dlaczego on się zgodził?! Wypił wtedy za dużo Ognistej, nie myślał normalnie. Ale żałował nie dlatego, że się jej brzydził. Nie chciał zranić tej drobnej Gryfonki, która płakała wtulona w jego tors.
Zaczął gładzić ją delikatnie po plecach. Nie mówił nic, wiedział, że musi sobie to wszystko przemyśleć. Po kilku minutach zorientował się, że Hermiona zasnęła  w jego ramionach. Nie chciał jej budzić, ale trzeba było ją doprowadzić do porządku. Zaklęciem przywołał proszek Fiuu i również za pomocą magii wrzucił go w płomienie, które zrobiły się szmaragdowozielone. Wziął dziewczynę na ręce i wszedł z nią do kominka. Po chwili znaleźli się w jego prywatnym dormitorium. Położył ją na łóżku i podszedł do komody. Zaczął szukać czegoś w ostatniej szufladzie. Po chwili położył przy łóżku trzy małe buteleczki z eliksirami. Przykrył dziewczynę kocem. Rozpalił ogień w kominku i nalał sobie Ognistej Whisky. Wysłał patronusa z wiadomością do Ginny. Powiedział, że Hermiona jest u niego, żeby  się nie martwiła, poda jej potrzebne eliksiry.
- Jasne, na pewno nie będzie się martwiła. Ledwo żywa Hermiona śpi w dormitorium swojego największego wroga –pomyślał ironicznie.
Siedział tak kilka godzin, co jakiś czas czytając kilka stron książki. Nagle usłyszał cichy jęk. Granger znów miała koszmary, podszedł do niej.
Była bardzo rozpalona, dotknął jej czoła. Miała ogromną temperaturę. Podszedł do komody i znalazł eliksir przeciwgorączkowy.
- Granger, już, spokojnie, to tylko sen. Obudź się, podam ci eliksir.
Hermiona otworzyła powoli oczy. Gdzie ona była? Pamiętała, że zasnęła w swoim dormitorium, wtulona w… Malfoya! Zerwała się szybko do pozycji siedzącej. Nie był to jednak dobry pomysł, poczuła okropny ból głowy.
- Połóż się. Jesteś w moim dormitorium. – powiedział spokojnie. Zauważył, że dziewczyna otwiera usta, żeby coś powiedzieć. – Nigdzie nie pójdziesz. Zostajesz tutaj, dopóki się nie ogarniesz. Ci twoi bezużyteczni Gryfoni pewnie nie potrafią nawet podać eliksirów. Wypij to – podał jej buteleczki. – Ranę na skroni opatrzyłem, naprawiłem też twoją kostkę. Teraz musimy wymyśleć tylko coś, żeby odzyskać twoją różdżkę.
- Malfoy… Dlaczego to cię interesuje? – zapytała słabym głosem naprawdę zdziwiona dziewczyna.
- Jeśli coś ci się stanie, wszystkie obowiązki  Prefektów Naczelnych spadną na mnie – powiedział z ironicznym uśmiechem na twarzy.
Hermiona nie uwierzyła mu do końca, ale nie zadawała więcej pytań. Draco zauważył, że się trzęsie.
- Zimno ci? –zapytał
- Trochę
Ślizgon przykrył ją drugim kocem. Podał jej tacę z tostami
- Zjedz, pewnie jesteś głodna.
Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo chce się jej jeść. Wzięła tosta i zjadła go powoli. Draco odezwał się po chwili:
- Na szafce jest Eliksir Słodkiego Snu. Wypij, nie chcę żebyś jęczała całą noc – uśmiechnął się dwuznacznie.
- Malfoy! – obrzuciła go karcącym spojrzeniem, kiedy coś do niej dotarło – Jak to całą noc?!
- Normalnie, nie wrócisz do siebie, zostaniesz tutaj. Jesteś za słaba.
- Nie ma mowy! Chcę wrócić do  mojego dormitorium. Jak ty to sobie wyobr…
- Slytherinie, dopomóż! Granger, zawsze musisz tak dużo mówić? Wypij ten eliksir i idź spać.
- Nie wypiję go. – nienawidziła, gdy ktoś jej rozkazywał. Chociaż rozsądek podpowiadał jej, że to lepsze rozwiązanie, nie miała zamiaru słuchać blondyna.
- To nie pij, idź spać bez niego.
- A ty?- zapytała
- Co, ja?
- Gdzie będziesz spał?
- Na fotelu, albo na kanapie.
- Jeśli chcesz, ja mogę iść na sofę
- Nie. – Ślizgon ucieszył się, że mu uległa. Będzie miał z nią mniej problemów.
Hermiona nie powiedziała już nic, przekręciła się na bok i próbowała zasnąć. Ale nie mogła, dręczyły ją myśli, dlaczego Draco to robi. Może on też ją polubił? Ona się nie oszukiwała. Lubiła go. Był zabawny, w pewnym sensie uroczy, przystojny i miał „to coś”. Ale to niemożliwe. Malfoy nie mógł jej lubić.
A Ślizgona dręczyły podobne myśli. Chciał się zaprzyjaźnić z tą dziewczyną, ale to nie było możliwe.  Przestał zaprzątać sobie tym głowę i poszedł pod prysznic.
Po kilkudziesięciu minutach znów usłyszał, że Gryfonka przekręca się w łóżku przez sen.
- Mówiłem, żebyś wypiła eliksir – westchnął do siebie. Podszedł do łóżka. – Granger, spokojnie, to tylko sen, wszystko jest dobrze – usiadł obok niej wciąż szepcząc. – Już jest okej.- Zaczął się podnosić, żeby wrócić na swoje miejsce, kiedy dziewczyna złapała go za rękę.
- Nie idź. –powiedziała cicho.
Ślizgon zaskoczony sytuacją położył się obok niej. Będzie zła, ale sama to zaproponowała, pod wpływem gorączki, ale zaproponowała. Nawet nie wiedząc kiedy, oddalił  się w objęcia Morfeusza.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejko :3 Jest nowy rozdział, szczerze nie podoba mi sie, ale trzeba było wyjaśnić w nim kilka spraw i sprostować relacje międze głównymi bohaterami ;)
Serdecznie zapraszam też na tego bloga: http://this-love-will-survive-all.blogspot.com/ :)
JEŚLI CZYTASZ, ZOSTAW CHOCIAŻ KRÓTKI KOMENTARZ ;)
Pozdrawiam, Mrs Black :3

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Rozdział 6


Rozdział 6
Następnego dnia Hermiona obudziła się w wyjątkowo dobrym nastroju. Po śniadaniu poszła do profesor McGonagall, która po długich prośbach pozwoliła Gryfonce skorzystać z sieci Fiuu. Ucieszona dziewczyna pobiegła do sowiarni, napisać do Harrego. Poprosiła go o spotkanie wieczorem.
Szła w kierunku wieży Gryffindoru z zamiarem zaproszenia Ginny na spacer. Postanowiła skrócić sobie drogę przez mały, nieuczęszczany korytarz. Szła przez kilka minut, kiedy poczuła na sobie czyjś wzrok, nieznacznie przyśpieszyła. Była pewna, że ktoś ją śledzi, ale nie dała tego po sobie poznać. Zawsze myślała trzeźwo w obliczu zagrożenia, nie wpadała w panikę. Doszła do wniosku, że najlepszym wyjściem będzie jak najszybciej znaleźć się w miejscu, gdzie jest więcej osób. Mocniej ścisnęła różdżkę w kieszeni.  Zbliżała się do końca korytarza, kiedy poczuła bardzo mocne uderzenie w tył głowy. Przewróciła się i zamdlała…
Obudziła się w ciemnym, zatęchłym pomieszczeniu. Leżała na ziemi, a jej ubrania były poszarpane. Siedziała tak prze kilka minut, póki jej oczy nie przyzwyczaiły się do ciemności. Sprawdziła kieszeń, różdżki nie było. Rozejrzała się po pokoju. Był całkowicie pusty, nie licząc starych, drewnianych drzwi i małego okna, za którym zobaczyła ciemne odmęty jeziora. Była w lochach. Siedziała na zimnej, kamiennej podłodze. Spróbowała wstać. Podniosła się, ale musiała przytrzymać się ściany, poczuła rozrywający ból w kostce. Napastnik, a może napastnicy musieli ją skręcić, kiedy ją tutaj zaciągali. No właśnie. Pierwszy raz pomyślała, kto i dlaczego jej to zrobił. Był dopiero początek roku, nie przypominała sobie, aby ktoś jej groził. Musiała się wydostać. Ale jak? Zastanawiała się ile już tutaj jest. Wieczorem miała spotkać się z Harrym. W liście napisała, że McGonagall pozwoliła jej wyjść, może przyjaciel zaniepokojony jej nieobecnością zwróci się do dyrektorki. Ale nie mogła czekać. Nie miała jednak niczego, co pomogłoby jej wyjść. I nagle coś sobie przypomniała.
Nie, to się nie uda.
A może jednak, tyle o tym czytałaś.
Ale to jest niesamowicie trudne.
Jesteś najmądrzejszą czarownicą od Roveny Ravenclaw, musi się udać.
Jeśli nie, nie będę miała na nic siły.
Taką walkę toczyła w myślach, kiedy otworzyły się drzwi. Momentalnie wstała i znów poczuła ten ból. Nie dała jednak tego po sobie poznać. Do pomieszczenia weszła zakapturzona postać. Do złudzenia przypominała tę z jej snów. To nie możliwe, Voldemort nie żyje. Poczuła jednak ulgę, kiedy ten „ktoś” przemówił kobiecym głosem. Znała go, ale nie mogła sobie przypomnieć, do kogo należał.
- O, nasza szlama się obudziła. – powiedziała z kpiną w głosie.
- Kim jesteś? Czego ode mnie chcesz? – zapytała suchym głosem, nie dając poznać, że odczuwa niepokój.
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi.
- Gratuluję inteligencji. Gdybym wiedziała, to bym nie pytała. – Teraz to w głosie Hermiony dało się odczuć ironię. Przestała się bać, chciała tylko wiedzieć o co chodzi.
- Nie pozwalaj sobie szlamo! Nie zapominaj, że to ja mam różdżkę. – warknęła groźnie. – Crucio!

Hermiona poczuła, jak ogromna fala bólu przeszywa jej ciało. Upadła. Każdy centymetr jej ciała bolał niemiłosiernie. To zaklęcie było jednak lżejsze od tego, którym potraktowała ją kiedyś Bellatrix. I nagle, ból znikł tak szybko, jak się pojawił. Jakiekolwiek były zamiary porywaczki, nie zamierzała jej zabić. Jeszcze.
Usłyszała trzask zamykanych drzwi. Podniosła się powoli i usiadła, opierając o ścianę. Teraz nie miała wątpliwości. Przeczytała mnóstwo książek o animagii. Postanowiła, że obudzi w sobie wewnętrzne zwierzę, które pomoże jej się stąd wydostać. Czekała tylko na odpowiednią okazję. Teraz nie miała sił, przez niewybaczalne zaklęcie.
Siedziała tak kilka godzin, nie ruszała się,  nie mówiła. Myślała tylko o tym, w jakim celu została uprowadzona. Zastanawiała się też, czy ktoś jej szuka.
Nagle usłyszała kroki. Nadeszła ta chwila. Wstała i oparła się o ścianę. Zamknęła oczy i próbowała oczyścić swój umysł ze wszystkich myśli. Przyszło jej to z niemałym trudem, ale udało się. Nie myślała o niczym. Poczuła jak każdy obolały milimetr jej ciała się napina. W tej samej chwili otworzyły się drzwi. Stanęła w nich ta sama zakapturzona kobieta. Z niepokojem popatrzyła na Gryfonkę, która po chwili zmieniła się w… najprawdziwszą lwicę. Była w Gryffindorze, była odważna, była dumna. Tak, to zwierzę zdecydowanie do niej pasowało.
Kobieta zamarła. A Hermiona doskonale poczuła się w swoim ciele. Bez wahania rzuciła się przed siebie. Skoczyła na porywaczkę i przewróciła ją na ziemię. Zobaczyła jej twarz.
  No tak, mogła się tego spodziewać. Wybiegła z pomieszczenia i szybko zmierzała korytarzem. Na końcu znów przybrała ludzką postać. Poczuła zmęczenie. Po kilkunastu minutach znalazła w końcu wyjście z lochów. Była już naprawdę zmęczona, ale wciąż biegła w stronę swojego dormitorium. Była już niedaleko, kiedy zobaczyła ją Ginny.
- Merlinie! Miona!Gdzie byłaś, co ci się stało?! – krzyknęła.
Szatynka dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, jak musi wyglądać. Poszarpane ubrania, mnóstwo siniaków i zaschnięta krew na twarzy.
- Gin, chodźmy do mojego dormitorium, wyjaśnię ci wszystko. – powiedziała słabym głosem.
Ruda przytaknęła  i pomogła przyjaciółce dostać się do pokoju.
- Hermi, co ci się stało? Szukaliśmy cię cały dzień.
Hermiona opowiedziała wszystko Ginny. Nie pominęła tego, że udało jej się zmienić w lwicę. Teraz sama nie mogła w to uwierzyć! Wielu dorosłych czarodziejów musiało próbować wielokrotnie, zanim to zrobiło. Jej udało się za pierwszym razem. Merlinie, zrobiła to nielegalnie. A co jeśli ktoś na nią doniesie? Ale zmusiła ją do tego sytuacja. Nie wiedziała co by się stało, gdyby tam została. 
- Ginny, pójdę się wykąpać- powiedziała Hermiona.
- Jasne – powiedziała ruda. Bardzo martwiła się o przyjaciółkę. 
Hermiona nalała wody do wanny, dodała płyn do kąpieli o zapachu kwiatów i zanurzyła się w ciepłej wodzie. Obiecała sobie, że nie będzie się zamartwiać. Z drugiej strony, zastanawiała się, czego chciała od niej ta wywłoka. No i była też dumna z tego, że udało jej się przybrać postać zwierzęcia za pierwszym razem. Jak to możliwe, że odczuwała tyle sprzecznych uczuć? Zanurzyła głowę w wodzie  i zmyła krew z twarzy. Kiedy woda zrobiła się chłodna, postanowiła wyjść z wanny. Popatrzyła na siebie w lustrze. Jej  szczupłe ciało, było całe w siniakach i zadrapaniach. Na skroni miała większą ranę, z której sączyło się jeszcze trochę krwi.
Dopiero teraz zauważyła, że nie wzięła żadnych ubrań. Owinęła się białym ręcznikiem i wyszła z łazienki. O dziwo, w salonie nie zastał Ginny, nie przejęła się tym jednak i ruszyła do sypialni. Z szafy wyjęła legginsy i luźną, jasną koszulkę. Kiedy się ubierała usłyszała trzask zamykanych drzwi. Była pewna, że Ginny wróciła. Wyszła z sypialni, ale zamiast rudej przyjaciółki zobaczyła blondwłosego Ślizgona. Miała zapytać co się stało, kiedy on odezwał się pierwszy.
- Granger, co się stało? Gdzie byłaś? Kto ci to zrobił? Wyglądasz okropnie – jego twarz miała obojętny wyraz, ale w głosie słyszała coś co brzmiało jak… Troska? Nie, to nieprawdopodobne.
- Dlaczego cię to interesuje? – zapytała zdziwiona
- Tak właściwie to nie wiem, jeśli nie chcesz to nie mów- powiedział obojętnie – Wiewiórka powiedziała, że wróciłaś. Chciałem sprawdzić, czy wszystko jest ok.
- Oh, tak. Dzięki. – usiadła na sofie, obok blondyna.
- Więc… Co się stało? – zapytał
- Dzisiaj po śniadaniu byłam w sowiarni, żeby wysłać list do Harrego, mieliśmy się spotkać, żeby… porozmawiać. Później wracałam jakimś  korytarzem na trzecim piętrze i poczułam na sobie czyjś wzrok. Ktoś uderzył mnie w głowę. Obudziłam się gdzieś w lochach. – Na to wspomnienie pojawiły się jej łzy w oczach. Nie umknęło to uwadze blondyna, który objął ją ramieniem. W duchu Hermiona była mu wdzięczna, że z nią jest. – Później przyszła jakaś kobieta, zaczęła mnie wyzywać, rzuciła Cruciatusa.
- Rzuciła na ciebie Crucio?! – Blondyn prawie krzyknął
- To właśnie powiedziałam. – opowiedziała wszystko, co się stało. Pominęła tylko to, kim była ta kobieta. 
Kiedy skończyła opowiadać, nie mogła już powstrzymać łez. Czasem miała dość świata magii. Mimo, że kochała być czarodziejką, denerwowały ją niektóre panujące tu zasady, jak na przykład podział  według pochodzenia. Była prawie pewna, że to jest powodem porwania. Nie rozumiała tego. Chociaż pochodziła z rodziny mugoli, była zdolniejsza od niejednego czarodzieja, który miał czystą krew. 
Nie wytrzymała, obiecała sobie, że się nie rozklei, ale nie mogła. Wtuliła się w tors blondyna i zaczęła płakać. Zdziwiony chłopak nie reagował przez chwilę, a później przytulił ją mocniej do siebie.
- Ej Granger, nie płacz. Już po wszystkim. – mówił spokojnym głosem, który działał na nią niezwykle kojąco. Powoli się uspokoiła. -  Więc… kto to był?
- Nie wiem, czy powinnam ci mówić – zawahała się Hermiona.
- Powiedz, nie możesz tak tego zostawić. Musisz odzyskać różdżkę.
- To była… 
_________________
Rozdział słaby :/ Nie wiem, czy jest sens dalej to pisać, więc jeśli ktoś czyta,
PROSZĘ O KOMENTARZE I DOBRE RADY ;)
Mrs Black