sobota, 29 marca 2014

Rozdział 5


Środa, nie licząc oczywiście weekendu, była ulubionym dniem tygodnia Hermiony. Głównie dlatego, że miała wtedy swoje ulubione lekcje. Na dodatek wszystkie były z Krukonami lub Puchonami, więc nie była narażona na towarzystwo uczniów domu węża. Gryfonka wiedziała, że taki konflikt jest bezsensowny, jednak większości Ślizgonów nie dało się lubić. A przynajmniej tych, z którymi rozmawiała chociaż raz. Wyjątkiem był Blaise. Nie wiedziała, dlaczego zaczął się z nią przyjaźnić, ale wydawało się, że był szczery. Zawsze wydawał się jej otwartą osobą, ale kiedy Voldemort rósł w sile, nie mógł przyjaźnić się z Gryfonką, a do tego szlamą.
Dziewczyna leżała na dużym łóżku w swoim dormitorium i pisała wypracowanie o animagii na transmutację. Bardzo zaciekawił ją ten temat i poważnie zastanawiała się, czy nie zostać animagiem.
Skończyła pisać, odłożyła pergamin i pióro i spojrzała na zegarek. Musiała iść na kolejny, na szczęście ostatni już szlaban z Malfoyem. Była ciekawa, co wymyślił. Zabrała różdżkę i wyszła z dormitorium. Zaczęła schodzić po schodach, kiedy uświadomiła sobie, że nie wie, gdzie ma się spotkać z blondynem. Nie zastanawiała się długo, bo na drugim końcu korytarza obaczyła Ślizgona.
- Witaj Malfoy- powiedziała, siląc się na uprzejmy ton.
- Cześć.
- To… co mam dzisiaj robić? – była pewna, że Ślizgon wymyślił jej jakieś nudne zajęcie.
- A kto powiedział, że masz coś robić? – zapytał uśmiechając się lekko.
- To jest mój szlaban, więc pomyślałam, że…
- Granger, skończyłaś sprzątać wczoraj, zapomniałaś? – uśmiechnął się ironicznie – Dzisiaj idziemy na spacer.
- Co? – dziewczyna prawie krzyknęła – to bez sensu, jeśli nie mam niczego robić to wrócę do dormitorium, skończę pracę domową i…
- Nie. To jest twój szlaban, ja cię pilnuję, więc idziemy na spacer. – Powiedział stanowczo. Nie znosił, gdy ktoś mu się sprzeciwiał.
Hermiona stwierdziła, że nie ma sensu się kłócić i westchnęła zrezygnowana. Ruszyli w stronę wyjścia zamku.
Był wrześniowy wieczór, słońce powoli chowało się za horyzontem, ale wciąż było ciepło. Hermiona mimowolnie się uśmiechnęła. Nie umknęło to uwadze chłopaka.
-  Czemu się szczerzysz, Granger? – zapytał z charakterystycznym dla niego uśmiechem.
Wzruszyła ramionami.
- Po prostu jest ładny dzień.
- Eh, co za różnica, czy świeci słońce, czy nie?
- Takie dni kojarzą mi się z dzieciństwem. Z rodzicami – uśmiech znikł z jej twarzy – Szkoda, że nie mogę ich zobaczyć, albo przynajmniej wiedzieć, co u nich – sama nie wiedziała, dlaczego mówi to człowiekowi, którego uważała z a wroga.
- Jak to? – zapytał zdezorientowany Draco – Napisz list…
- To nie takie proste – uśmiechnęła się smutno – Na początku poprzednich wakacji zmodyfikowałam im pamięć, żeby zapewnić im bezpieczeństwo. Wyjechali do Australii, zawsze o tym marzyli. Po wojnie próbowałam ich odnaleźć, ale nie natrafiłam na żadne ślady. Wiem tylko, że przed świętami opuścili Australię – westchnęła cicho
- Oh, eee… ja… przepraszam, nie wiedziałem – powiedział zmieszany.
 Nie do wiary! Idą sobie spokojnie przez błonia, rozmawiają o rodzicach Hermiony, a do tego Malfoy ją przeprasza! Co się dzieje z tym światem?
- Nic nie szkodzi –powiedziała.
- Szukałaś ich przez całe wakacje?  - zapytał po chwili.
- Nie, po kilku tygodniach się poddałam  - powiedziała cicho. – Too… gdzie idziemy? – dodała po chwili.
- Em… do lasu?
- Co?! Zbliża się wieczór, a ty chcesz iść do Zakazanego Lasu? Na mózg ci padło? – zdenerwowała się.
- Czyżby nasza odważna Gryfonka się bała? – zapytał z ironicznym uśmiechem
- Nie skąd, po prostu nie chcę słuchać, jak panikujesz, tak jak w pierwszej klasie – teraz to ona uśmiechnęła się tryumfująco. Draco nienawidził, gdy się mu o tym przypominało.
- Nie bój się. Jeśli martwisz się tylko o mnie, to idziemy.
Hermiona zawahała się przez chwilę, przy wejściu do lasu. Nie chciała jednak, żeby Malfoy uznał ją za tchórza. Zebrała w sobie całą swoją gryfońską odwagę i ruszyła szybszym krokiem.
Szła ramię w ramię ze Ślizgonem. Rozmawiali o nieważnych rzeczach, jak ulubiony kolor, czy książki. Hermiona przekonała się, że blondyn jest bardzo inteligentny, jeśli nie dręczy słabszych. Przez chwilę brązowowłosa pomyślała, że chciałaby się z nim przyjaźnić, jednak szybko wybiła sobie te myśli z głowy. On wciąż był jej wrogiem.
Słońce chowało się powoli za horyzontem, a ścieżka od kilkuset metrów była tak wąska, że Hermiona szła przodem, a Draco tuż za nią.
- Malfoy, daleko jeszcze? Nie orientuję się tutaj – zapytała zaniepokojona
Nie doczekała się odpowiedzi. Odwróciła się, ale ku jej przerażeniu nie zobaczyła Ślizgona.
- Malfoy…? – zapytała z już wyraźnym niepokojem w głosie.
Nagle usłyszała jakiś szelest w krzakach obok. Pomyślała, że Ślizgon chce ją przestraszyć. Ruszyła w tamtym kierunku. Zdążyła jedynie zrobić kilka kroków, kiedy z zarośli wyszło jakieś zwierzę. Wyglądało jak połączenie wilka, niedźwiedzia i kilku innych groźnych gatunków. Nigdy wcześniej takie czegoś nie widziała, ale była pewna, że nie jest nastawione przyjaźnie. Sięgnęła do kieszeni i stanęła jak spetryfikowana. Nie miała przy sobie różdżki! Była pewna, że zabierała ją z dormitorium.
Zwierze patrzyła na nią przez sekundę, po czym jednym skokiem powaliło ją na ziemię. Poczuła przerażający ból w lewej ręce. Otworzyła oczy i zobaczyła kły rozszarpujące jej przedramię. Traciła bardzo dużo krwi. Wiedziała, że to już koniec. Nie miała przy sobie niczego, czym mogłaby się bronić. Zapadała się w ciemność…
Nim jeszcze otworzyła oczy, poczuła, że leży na czymś miękkim. Próbowała przypomnieć sobie co się stało. Miała szlaban z Malfoyem, byli w Zakazanym Lesie, coś ją zaatakowało. Chwileczkę… powinna już nie żyć. Ale to niemożliwe. Cały czas czuła rozrywający ból w ręce.
Powoli otworzyła oczy. Znajdowała się w wysokim pomieszczeniu, do którego, przez wielkie okna wpadało jasne światło. Była w skrzydle szpitalnym.
Jak ona się tu znalazła? Kto  ją uratował? Co się stało z Malfoyem? Ile już tutaj leży? – te i tysiące innych pytań kłębiły się w jej głowie. Spróbowała usiąść na łóżku, ale nie mogła. Wszystko ją bolało, miała już kogoś zawołać, kiedy otworzyły się drzwi od gabinetu pani Pomfrey.
- Oh, obudziłaś się już! Świetnie, wypij te eliksiry, poczujesz się lepiej – kobieta podała jej tacę,  na której stało kilka fiolek z eliksirami  w różnych kolorach.
- Dobrze, dziękuję, ale… - nie wiedziała o co dokładnie zapytać
- Teraz musisz odpoczywać, czas na pytania będzie później. – powiedziała Pani Pomfrey i nim Hermiona zdążyła się sprzeciwić, zniknęła w swoim gabinecie.
Eliksiry powoli zaczynały działać i brązowowłosa mogła usiąść na łóżku. Kiedy znalazła się w tej pozycji, rozejrzała się po pomieszczeniu. Była sama.
 Czy to Malfoy ją uratował? To niemożliwe. Kilka lat temu pragnął jej śmierci. Ale w pobliżu nie było nikogo innego. Gdzie on w ogóle zniknął?
Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk otwieranych drzwi. Do Skrzydła Szpitalnego weszli Ginny i Blaise.
- Miona, obudziłaś się! – krzyknęła Ginny i rzuciła się przyjaciółce na szyję.
- Jak się czujesz? – zapytał Zabini i ku jej zdumieniu, pocałował ją w policzek.
- Całkiem nieźle, przed chwilą się obudziłam, pani Pomfrey dała mi jakieś eliksiry i jest już lepiej. Ile już tu jestem?
- Dwa dni – powiedziała Ginny
- Oh, a co z Malfoyem? – zapytała zaniepokojona.
- Uratował cię, ale nic poważnego mu się nie stało. Jest w swoim dormitorium. Prosił Pomfrey, żeby nie musiał tu leżeć. – powiedział Blaise.
Hermiona rozmawiała z nimi jeszcze kilka minut, ale kiedy usłyszała ich pielęgniarka, od razu wyrzuciła przyjaciół gryfonki.
***
Znów szła przez Zakazany Las. Zimny wiatr sprawiał, że ciarki przechodziły po jej drobnym ciele, ubranym jedynie w poszarpaną sukienkę. Na rękach miała pełno zadrapań. Usłyszała kobiecy krzyk, który brzmiał dziwnie znajomo. Dochodził zza kilku potężnych drzew. Zacisnęła dłoń mocniej na różdżce i ruszyła w tamtą stronę. Za drzewami zobaczyła niedużą polanę. Na jej środku widniał ciemny kształt, wyglądał jak wysoki, wąski kamień. A obok niego trzy postacie. Dwie leżały na ziemi, najprawdopodobniej związane niewidzialnymi linami. Jej rodzice. Trzecia postać pochylała się nad nimi z różdżką. Z gardła Hermiony wyrwał się dźwięk, przypominający krzyk i jęk rozpaczy jednocześnie. Zakapturzony napastnik wypowiedział zaklęcie rozbrajające, za nim  zdążyła zareagować. Machnął różdżką i dziewczyna znalazła się obok niego, przywiązana do zimnego kamienia. Popatrzyła w twarz napastnika. W krwistoczerwonych oczach malowała się rządza śmierci. Odwrócił się w stronę państwa Granger, wykonał ruch różdżką i zimnym głosem, przypominającym syk węża wypowiedział dwa słowa. Avada Kedavra. Hermiona ze łzami w oczach zaczęła krzyczeć, próbowała się uwolnić. Strach zniknął, teraz była w niej tylko gryfońska natura i chęć zemsty. Nagle usłyszała kolejny głos, stanowczy, ale delikatny. Tak bardzo nie pasujący do tej przerażającej scenerii.
- Granger, obudź się. Słyszysz mnie? To tylko sen. – blondyn jedną ręką trzymał dłoń Hermiony, a drugą delikatnie potrząsał jej ramieniem. Był ciekawy, co takiego jej się przyśniło.
*
Otworzyła oczy i zobaczyła Ślizgona siedzącego obok niej na łóżku. Natychmiast wstała.
- To twoja różdżka. Jak się czujesz?
-  Nie źle. Ale… co ty tu robisz? I co się stało?
- Przyszedłem zobaczyć jak się czujesz, ale spałaś, więc postanowiłem poczekać – nie powiedział, że nie chciał jej budzić, bo wyglądała uroczo, kiedy spała.  – Więc byliśmy w Zakazanym Lesie, zatrzymałem się na chwilę i straciłem cię z oczu. Poszedłem dalej, zauważyłem twoją różdżkę, pomyślałem, że coś mogło się stać. Poszedłem dalej i zobaczyłem jak to COŚ cię atakuję. Rzuciłem na to Avadę, bo nie miałem innego wyjścia. Byłaś nieprzytomna. Szybko przyniosłem cię tutaj. Ale to nie ważne. Miałaś koszmar? Co się stało?
- Oh nie, to nic. Często mi się to śni. Cały czas to samo. Powinnam wiedzieć, że to tylko sen, ale nie mogę. Wszystko wydaje się takie realistyczne.  – opowiedziała Ślizgonowi swój sen.
- Nie martw się, na pewno są bezpieczni, Voldemorta nie ma, nic im nie grozi. – powiedział szeptem i objął ją ramieniem.
Kiedy ich ciała się zetknęły oboje poczuli to samo. Nie wiedzieli tylko, co to jest. Zniknęła nienawiść, która budowała się przez 7 długich lat. Oboje przestali się oszukiwać. Chciała się z nim przyjaźnić, nie tylko, żeby pomóc Harremu. Brakowało jej przyjaciela. Miała Ginny, ale od zawsze wolała towarzystwo chłopaków.
- Dziękuję – powiedziała cicho. – Pójdę już spać.
- Więc nie przeszkadzam. Dobranoc – powiedział i uśmiechnął się do niej. Nie był to jednak ironiczny uśmiech, jakim zazwyczaj ją obdarzał. Chyba pierwszy raz w życiu uśmiechnął się do niej szczerze.
Rano Hermiona obudziła się jak nowonarodzona. Pani Pomfrey powiedziała, że wieczorem będzie mogła wróci do siebie. Gryfonka się ucieszyła, musiała uzupełnić notatki z trzech dni! Po obiedzie nalegała, żeby mogła już pójść. Pielęgniarka  zgodziła się bardzo niechętnie i dała jej kilka fiolek z eliksirami, gdyby poczuła się gorzej. Ale dziewczyna była pewna, że to nie jest konieczne. Czuła się świetnie, a na jej przedramieniu nie było nawet śladu.
Właśnie robiła notatki z zaklęć, kiedy usłyszała pukanie w szybę. Sowa Harrego. Szybko otworzyła okno, wpuściła sowę i za pomocą różdżki napełniła miseczkę wodą. Była naprawdę wdzięczna Malfoyowi. Nie miała pojęcia co by zrobiła, gdyby jej nie znalazł.
Odwiązała list od nóżki sowy.

Droga Hermiono!
Chciałbym się z Toba spotkać, żeby omówić TĘ sprawę. Wiem, że możesz mieć problemy, po naszym ostatnim spotkaniu, dlatego proszę, odpisz szybko.
Twój przyjaciel, Harry.

Hermiona obiecała sobie, że następnego dnia poprosi o zgodę McGonagall, wzięła szybką kąpiel i zasnęła.


~~*~~
Rozdział jest okropny, ale chciałam coś dodać. Jakoś mniej weny :/ Mam nadzieję, że kolejny będzie lepszy.
JEŚLI TO CZYTASZ, PROSZĘ, ZOSTAW KOMENTARZ. LICZĘ NA DOBRE RADY ;)

poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 4


Dziewczyna o kasztanowych włosach przeciągnęła się leniwie w łóżku. Powoli otworzyła oczy i wstała. Podeszła do okna i rozsunęła zasłony. Był piękny, słoneczny dzień, tafla jeziora falowała lekko na wietrze, niebo było błękitne, a gdzieniegdzie przesuwały się białe obłoki. Hermiona zaczęła już planować popołudniowe wyjście na błonia, kiedy coś sobie przypomniała. Poniedziałek. Szlaban z Malfoyem. Dobry humor prysł, tak samo szybko, jak się pojawił. Najpierw cztery godziny lekcji ze Ślizgonami, a później Merlin wie ile czasu spędzonego z tym kretynem. Ale przynajmniej będzie mogła pomóc Harremu.
Wzięła szybki prysznic, ubrała się i zeszła na śniadanie do Wielkiej Sali. Usiadła przy stole Gryfonów i spojrzała na drugi koniec Sali. Przy stole Ślizgonów zauważyła Malfoya, kiedy ich spojrzenia się spotkały, oboje odwrócili wzrok. Hermiona zjadła tosty, wpiła dyniowy sok i zeszła do lochów. Pierwszą lekcją były eliksiry ze Slughornem. Weszła do klasy, która była już otwarta i usiadła w ławce, czekając na Ginny. Do klasy powoli przychodzili uczniowie, po kilku minutach nie było tylko Ginny, Blaise i jego najlepszego przyjaciela. Myślała, jak zacząć „zaprzyjaźniać” się z Malfoyem, kiedy usłyszała podniesione głosy.
- Jak możesz mówić coś takiego, do reszty skretyniałeś?! – to był Draco
- Smoczku, nie denerwuj się tak – powiedział przesłodzonym głosem Zabini.
- Jak mam się nie denerwować, kiedy mój najlepszy kumpel wygaduje TAKIE rzeczy?!
- Dracusiu, obaj wiemy, że mówię prawdę. – W tej chwili weszli do klasy. Blondyn miał minę, jakby chciał kogoś zabić, a właściwie nie kogoś, tylko Zabiniego, któremu promienny uśmiech nie schodził z twarzy.
- Zamknij się! Nie mam ochoty z tobą rozmawiać – krzyknął Malfoy.
- Smoczusiu…
- Nie mów tak do mnie! –warknął blondyn – Nie mam zamiaru siedzieć z tobą w ławce, jeśli nie przestaniesz.
- Ale o co ci chodzi, mówię tylko prawdę – Blaise uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Draco nie odezwał się do niego, wyminął ławkę, przy której zatrzymał się brunet i usiadł obok Hermiony. Obrzuciła go zdziwionym spojrzeniem.
- Malfoy, wynoś się stąd! – powiedziała Gryfonka
- Daj spokój Granger, nie mam zamiaru siedzieć z tym idiotą, a tylko tu jest miejsce.
- Tutaj siedzi Ginny!
- Jak mi przykro, widzisz ją tu gdzieś? – zapytał z ironicznym uśmiechem Ślizgon
- Spadaj stąd, ale już! – wrzasnęła brązowowłosa!
W tej chwili do klasy jednocześnie weszli Ginny i Slughorn.
- Cisza! Co się stało? –powiedział nauczyciel
- Panie profesorze, on zajął miejsce Ginny i nie ma zamiaru odejść. – powiedziała oburzona dziewczyna.
- To wszystko przez Zab…- próbował bronić się Malfoy.
- Dosyć tego! Integracja dobrze wam zrobi, panna Granger usiądzie dziś z panem Malfoyem, natomiast pan Zabini z panną Weasley.  – powiedział władczym tonem mistrz eliksirów – Dziś przygotujecie Wywar Żywej Śmierci, instrukcję macie na stronie 15. Pracujcie w parach.
- Nienawidzę cię – syknęła Hermiona do blondyna i wyjęła podręcznik.
Przez pierwszą godzinę nie odzywali się do siebie, dopiero później Hermiona zapytała oschłym tonem:
- Dostałeś informację, mam u ciebie szlaban?
- Tak- powiedział podobnym tonem po czym uśmiechnął się złośliwie – Szczęściara z ciebie.
- Co proszę?! – Zapytała oburzona i jednocześnie zmieszana.
- Większość dziewczyn w szkole oddałaby wszystko za spędzenie tych kilku godzin ze mną – kąciki jego ust powędrowały jeszcze wyżej. Uwielbiał ją denerwować, wyglądała uroczo, kiedy robiła się czerwona za złości. CO?! CZY ON WŁAŚNIE POWIEDZIAŁ, ŻE TA SZLAMA WYGLĄDA UROCZO?!
- Ale nie ja- powiedziała najbardziej obojętnym tonem, na jaki było ją stać i znów zajęła się eliksirem.
Nie odzywali się do siebie, aż do końca dnia. Czasami tylko Gryfonka rzucała mu nienawistne spojrzenia. Dopiero, kiedy wychodzili z klasy po zaklęciach.
- Do zobaczenia o 18 w Izbie Pamięci, Granger – powiedział Malfoy, mrugnął do niej i odszedł nie czekając na reakcję. Uśmiechnął się w duchu, myśląc o tym, że wyprowadził ją z równowagi.
Hermiona nic nie powiedziała, ale przez to  miała jeszcze gorszy humor, o ile to w ogóle możliwe.
~~*~~
O 17.55 wyszła ze swojego dormitorium. Malfoy wspomniał o Izbie Pamięci więc przygotowywała się na ciężką pracę bez użycia magii.
- Co mam robić? – spytała obojętnie, kiedy dotarła na miejsce.
- Masz tu posprzątać, Granger, tam są środki czystości – wskazał w kąt sali.
Hermiona westchnęła w duchu i zabrała się za czyszczenie pucharów i medali. Przez kilkanaście minut panowała niezręczna cisza. Dziewczyna już miała się odezwać, żeby wdrażać w życie swój plan, ale uprzedził ją Ślizgon.
- Powiedz Granger, co takiego zrobiłaś, że McGonagall musiała ukarać nawet CIEBIE – położył nacisk na ostatnie słowo i uśmiechnął się złośliwie.
- A dlaczego miałaby nie karać MNIE – również zaakcentowała.
- No wiesz, pomogłaś uratować Bliznowatemu świat czarodziejów, podobno jesteś inteligentna i takie tam.
Gryfonka prychnęła w duchu na słowo ‘podobno’, czyżby wątpił w jej zdolności? Jak on ją denerwował. Pomyślała, że nie wytrzyma 3 dni szlabanu.
- No więc? – blondyn przypomniał jej o swojej obecności.
- Eh, jeśli już musisz wiedzieć Malfoy, to użyłam sieci Fiuu bez pozwolenia.
- Nie możliwe – zaśmiał się szczerze.
- A to niby dlaczego? –oderwała wzrok od jakiegoś medalu, który szorowała i popatrzyła mu wyzywająco w oczy.
- Oh, wzorowa uczennica, mądra, cudowna, wspaniała wybawicielka nas wszystkich, przyjaciółka HARREGO POTTERA nielegalnie ucieka ze szkoły – znów zaśmiał się w ten denerwujący sposób. Gryfonka nie wytrzymała i podeszła do chłopaka
- Słuchaj Malfoy, jesteś głupim, skretyniałym, cynicznym – zaczęło brakować jej przymiotników – aroganckim…
- Przystojnym
-…przystojnym arysto… CO?!
Chłopak zaczął się śmiać.
- Mówiłem, żadna dziewczyna nie może mi się oprzeć – i znów do niej mrugnął.
- Mam tego dość! Wychodzę, Malfoy! – rzuciła w niego medalem, który wciąż trzymała w ręce.
Chłopak zadowolony z siebie śmiał się jeszcze chwilę po czym wyszedł. Hermiona była tak zła, że prawie pobiegła do pokoju wspólnego Gryffindoru i znalazła Rudą.
- Ginny, chodź do mojego pokoju – powiedziała władczym tonem i wyszła.
Ruda natychmiast wstała i tuż za Hermioną wpadła do dormitorium. Zanim zdążyła zapytać o co chodzi, brązowowłosa Gryfonka wyrzuciła wszystko z siebie. Zaczęła narzekać na Malfoya i wpadła w typowy dla siebie słowotok. Ginny przytuliła przyjaciółkę.
- Miona, kochanie. Wiem, że to dla ciebie straszne, ale postaraj się go ignorować. Robiłaś to przez ostatnie 7 lat, wytrzymaj jeszcze trochę. To nasz ostatni rok, nie pozwól, żeby zepsuł go jeden kretyn.
- Masz rację. Postaram wziąć się w garść. Eh… Ten idiota pewnie wszystko wygadał McGonagall, przedłuży mi szlaban. Nie wiem co się z nią ostatnio stało, ale zrobiła się dla mnie okropna.
- Nie martw się, będzie dobrze – powiedziała Ruda i uśmiechnęła się przyjaźnie.
Dziewczyny posiedziały jeszcze chwilę, po czym Ginny oznajmiła, że musi iść. Hermiona podziękowała jej za rozmowę.
Usiadła na parapecie i zaczęła myśleć. Postanowiła, że przeprosi McGonagall i zrzuci winę na to, że Malfoy ją sprowokował.
***
W tym samym czasie dwóch Ślizgonów siedziało w dormitorium blondyna pijąc Ognistą Whiskey.
- Nie rozumiem jej, nie ogarniam. Tylko się z nią drażniłem, a ona od razu wybuchła. Połowa dziewczyn w zamku marzy, żebym się odezwał, a ona ostatnio wrzeszczy na mnie przy każdej możliwej okazji. No kurwa, nie rozumiem, w poprzednich latach mnie ignorowała – mówił ze złością Draco.
- Najwidoczniej, nie jesteś jej już obojętny. Zresztą tak jak ona tobie – Blaise wyszczerzył się odsłaniając rząd równych, białych zębów.
- Diable, w tej chwili przestań, bo nie ręczę za siebie. Od rana męczysz mnie gadkami, o tym, że ona mi się podoba.  Obaj wiemy, że jej nienawidzę.
- Smoczusiu, nie denerwuj się, złość piękności szkodzi – posłał przyjacielowi buziaka.
- Zabini! – Ślizgon wyglądał, jakby chciał rzucić Avadę.
- Ja już wiem, o co chodzi Dracusiu. – Zabini uśmiechnął się jeszcze bardziej – Jeśli nie chcesz po dobroci, to załatwię cię podstępem – dodał w myślach.
- Co takie znów wymyśliłeś idioto?
- Oh, Draco ja też cię kocham, ale mógłbyś wyrażać się milej do twojego genialnego, mądrego, nieziemsko przystojnego, seksownego, wspaniałego ideal…
- O kim mówisz Diable? Nie widzę nikogo, kto pasowałby do tego opisu –Malfoy uśmiechnął się lekko.
- Nie ważne. Chodzi o to, że nie chcesz się przyznać, że Granger ci się podoba, bo wiesz, że jej nie zdobędziesz.
- Żartujesz sobie? Jeśli tylko bym chciał w ciągu pół roku byłaby moja. – powiedział pewnie blondyn.
- Na pewno nie. – odparł z ironicznym uśmiechem brunet.
- Jeszcze się nie nauczyłeś Zabini, że ŻADNA dziewczyna mi się nie oprze?
- Chcesz się założyć?
Malfoy zastanawiał się przez chwilę.
- O co?
- O buziaka kochanie. – powiedział Blaise uśmiechając się od ucha do ucha.
- Wiem, że jesteś gejem i  nie możesz mi się oprzeć, ale skończ.

Zabini mówił cos jeszcze, ale Draco go nie słuchał. Myślał o tym, jak ma to rozegrać. Rozkochać w sobie Granger. Na co on w ogóle się zgodził?! To chyba przez honor, nie mógłby przyjąć do siebie wiadomości, że coś może mu się nie udać. W końcu był Malfoyem, a każdy Malfoy ma to, czego chce. Chwileczkę, on wcale nie chciał mieć Granger, ten kretyn go do tego zmusił. I nagle go olśniło. Jak to możliwe, że nie wpadł na to wcześniej? Blaise sugerował mu, że Hermiona mu się podoba, odkąd zobaczył, jak przez ułamek sekundy na śniadaniu patrzyli sobie w oczy. No cóż, zgodził się, teraz musiał brnąć w to dalej.
***
Hermiona obudziła się rano w ubraniach. Siedziała do późna i myślała praktycznie o wszystkim. Wzięła szybki prysznic, ubrała się  w obcisłe jeansy, tunikę, nałożyła szkolne szaty i zrobiła delikatny makijaż. Zeszła na śniadanie do Wielkiej Sali, jednak nic nie jadła. Przygotowywała się do tłumaczeń profesor McGonagall, dlaczego uciekła ze szlabanu. O dziwo, nauczycielka wyszła z sali nie zaszczycając jej jednym spojrzeniem. Czyżby Malfoy jej nie powiedział? Nie to nie możliwe, może jej nie zauważyła? To już bardziej prawdopodobne. Postanowiła, że zapyta o to Ślizgona na dzisiejszym szlabanie. No tak, znowu musi spędzić z nim wieczór, tym razem, postanowiła jednak opanować się.
***
Dzień minął jej zaskakująco szybko. Na lekcja zdobyła kilkadziesiąt punktów, jednak czuła, że uczy się mniej niż w poprzednich latach. To wszystko przez ten stres. Ale czy był sens się uczyć, skoro ona wiedziała już prawie wszystko, czego uczyli się na lekcjach? Postanowiła, że będzie powtarzać tylko to, co konieczne. Nie zamierzała odpuścić sobie nauki do końca, nadal chciała być najmądrzejsza,  czas, który spędzała przy dodatkowych książkach postanowiła przeznaczyć dla przyjaciół.  
Popatrzyła na zegarek, była 17.45. Włożyła różdżkę do kieszeni, od czasu wojny się z nią nie rozstawała. Wyszła ze swojego dormitorium kierując się w stronę Izby Pamięci. Kiedy dotarła na miejsce, Malfoy już tam był.
- Cześć - powiedziała niemiłym tonem.
- Cześć Ganger – syknął chłopak.
- Malfoy, muszę cię o coś zapytać. Powiedziałeś McGonagall, że wczoraj wyszłam? – powiedziała nieśmiało.
- Panna Wiem- To- Wszystko boi się, że dostanie kolejny szlaban? – zapytał i uśmiechnął się z ironią. Nienawidziła tego uśmiechu.
- Nie, po prostu zdziwiło mnie, że na mnie nie krzyczała.
- Nie powiedziałem – odparł obojętnie.
- Ale… ale dlaczego? – zapytała zdziwiona
- Właściwie to sam nie wiem. Jesteś mi winna przysługę – znów puścił do niej oko.
- Dzięki – powiedziała nieśmiało i wróciła do polerowania pucharu. Po kilku minutach odezwała się znowu:
- Słuchaj Malfoy, przemyślałam sobie wczoraj wszystko. Chodzi… Chodzi o to, że to nie ma sensu. – zaczęła wdrażać w życie swój plan.
- Co? Co nie ma sensu? – zapytał chłopak nie rozumiejąc.
- Nasze kłótnie. Nie wydaje ci się, że jesteśmy na to za starzy? Nie mówię, że mamy się od razu zaprzyjaźniać, tylko… tolerować. Jesteśmy Prefektami Naczelnymi, musimy spędzać ze sobą więcej czasu. Wciąż cię nie lubię, ale nie chcę, żebyśmy się obrażali. Zgoda? – wyrzuciła z siebie i wyciągnęła rękę do Ślizgona. Chłopak uśmiechnął się delikatnie.
- Zgoda - uścisnął jej rękę,  Hermiona popatrzyła na niego zdziwiona.
- O co chodzi Granger?
- Nie boisz się, że ubrudzisz się szlamem? – prawie prychnęła
- Daj spokój, sama zaproponowałaś, żeby się nie kłócić. Szczerze mówiąc czystość krwi nie jest już dla mnie aż tak ważna. Ojciec wpajał mi tę chorą ideologię, a ja go słuchałem, bo co innego mogłem zrobić? Teraz, kiedy Voldemorta już nie ma, a ojciec siedzi w Azkabanie, nie jestem już taki rasistowski, bardziej liczy się dla mnie osobowość niż pochodzenie. Wiesz, też mam serce Granger. – sam nie wiedział, co skłoniło go, żeby to powiedzieć. Może to, że Granger sama zaproponowała zgodę?
- Naprawdę? –zapytała z niedowierzaniem Hermiona
- Tak – odpowiedział krótko.
 - Przepraszam, że pytam, ale to znaczy, że nigdy nie popierałeś Voldemorta?
- Żartujesz sobie?! Byłem zmuszany, przez mojego ojca. Groził mi, rzucał Cruciatusa, nie miałem innego wyjścia.
- Oh, bardzo mi przykro, przepraszam.
Chłopak nie odzywał się długo.
- Wiesz Granger, teraz, gdy prawie się pogodziliśmy, chyba pozwolę ci użyć magii. Masz różdżkę?
- To chyba jasne. Ale nie powinnam.
- Jeśli chcesz tu siedzieć dzisiaj i sprzątać jutro, to nie ma problemu – powiedział udając obojętnego, ale nie mógł powstrzymać się od lekkiego uśmiechu
- Dobra, już dobra – wyjęła różdżkę, machnęła nią kilka razy i wszystko lśniło czystością. – To znaczy, ze jutro nie musze przychodzić? –zapytała z nadzieją w głosie.
- Skąd – popatrzył na nią z uśmiechem – Oczywiście, że musisz przyjść.
- W takim razie co będę robić? – zapytała zdziwiona.
- No nie wiem, jeszcze zobaczę – uśmiechnął się i bez słowa wyszedł.
Jak on ją denerwował. No, ale cóż, obiecała pomóc Harremu, ale wydawało się, że Ślizgon mówił prawdę. Ale, dlaczego on w ogóle jej to powiedział? Nie zastanawiała się długo i wróciła do dormitorium. Popatrzyła na zegarek. Była 21.00, to nie możliwe, spędziła z Malfoyem 3 godziny! A do tego on jej nie wyzywał, a ona nie krzyczała. Nie możliwe!
Hermiona zabrała się do pisania referatu na  Historię Magii, po lekcjach nie wystarczyło jej czasu na odrobienie wszystkich prac. Przepisała szybko fragmenty książki, dodała kilka zdań, które już wiedziała, a których nie było w podręczniku. Nie czuła się zmęczona, więc postanowiła wziąć długą kąpiel. Kiedy wyszła z łazienki, rzuciła się na łóżko i w kilka minut zasnęła.


___
Witajcie :) Czyta to ktoś w ogóle? ;-; Bo nie wiem, czy jest dla kogo pisać. Więc jeśli ktoś wpada, to proszę o komentarz ;)
Rozdział jest długi, jak narazie najdłuższy z wszytskich, ale nie jestem zadowolona. Nie zrażajcie się, że nic ważnego się nie dzieję, zdradzę Wam, że w następnym rozdziale coś ciekawszego się wydarzy ;)
Jeszcze raz zapraszam do komentowania.
NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU NIE DODAM, JEŚLI NIE BĘDZIE ŻADNEGO KOMENTARZA.

sobota, 22 marca 2014

Rozdział 3


 Hermiona siedziała w swoim dormitorium zatopiona w lekturze. Była w swoim żywiole. W tej chwili liczyła się tylko ona i świat opisany w książce. Uwielbiała czytać, zapomnieć choć na chwilę o swoich problemach i zająć się bohaterami, jednocześnie czując ten zapach książek, dotykać ich. I nagle z pięknego świata wyrwało ją pukanie do drzwi. Podeszła i otworzyła, zobaczyła Ginny, wpuściła ją do środka.
- O co chodzi Ginny? – zapytała
- Chciałam sprawdzić, czy jeszcze jesteś...
- A gdzie miałabym być?  - przerwała jej zaskoczona Granger
- Oh Miona, miałaś się spotkać z Harrym!
- Cholera, Ginny, jesteś genialna – pocałowała przyjaciółkę w policzek, podbiegła do szafy i zaczęła się ubierać
- No wiem, wiem. – powiedziała uśmiechnięta Ruda – Ale lepiej się pośpiesz, jesteś już spóźniona.
Hermiona wstała wyjęła garść proszku Fiuu i rzuciła nim w płomienie, które stały się szmaragdowozielone. Kompletnie zapomniała o tym spotkaniu i zapomniała zapytać McGonagall o zgodę na korzystanie kominka.
- Kryj mnie – powiedziała tylko do Ginny
- Co? Ale jak, Hermiona… - słowa Ginny nie docierały  do brązowowłosej, która była już daleko.
Gryfonka znalazła się w barze Pod Trzema Miotłami, pośpiesznie oczyściła swoje ubranie i przeczesała pomieszczenie wzrokiem. Przy najbardziej oddalonym stoliku siedział samotnie Harry. Wstał, kiedy zobaczył przyjaciółkę.
- Oh, Harry, przepraszam za spóźnienie, kompletnie zapomniałam, rozumiesz nauka…
- Doskonale rozumiem Hermiono, nie ma o czym mówić – przytulił dziewczynę – A więc opowiadaj, co u ciebie.
- Wybacz, ale właśnie złamałam regulamin, nielegalnie używając sieci Fiuu w szkole, więc nie mamy dużo czasu, lepiej mów od razu, o czym chciałeś porozmawiać. – powiedziała szybko Gryfonka.
-Eee… Jasne… Tak, tak. – powiedział zmieszany Harry.
Zamierzał porozmawiać na luzie z przyjaciółką, podlizać się, przygotować ją na tę wiadomość. No cóż, będzie musiała jakoś to znieść.
- Słuchaj Hermi, wiem, że będziesz źle nastawiona do tego pomysłu, ba, może mnie za to znienawidzisz, ale tylko ty możesz mi pomóc i…
- Okej Harry, zrozumiałam zły pomysł, nie spodoba mi się, nie owijaj w bawełnę, mogę zostać ukarana za wymykanie się z zamku wieczorem. – powiedziała nieco zdenerwowana dziewczyna, lubiła bezpośrednie osoby.
- No… tak, wybacz. Ehh… Jak wiesz, jestem aurorem. Obowiązuje mnie tajemnica zawodowa, ale jak mówiłem, jesteś jedyną nadzieją, więc liczę, że nie powiesz nikomu, oprócz Ginny o tej ‘misji’ – Wykonał palcami  znak przypominający cudzysłów – Zajmuję się teraz sprawdzaniem, czy śmierciożercy, którzy nie siedzą w Azkabanie, naprawdę stali się dobrzy. Jednym z takich nich jest Malfoy, został uniewinniony, bo utrzymywał, że został zmuszony do służby Voldemortowi przez ojca, który, swoją droga został skazany na dożywocie. – mówił.
Ojciec Dracona w Azkabanie? Nie miała o tym pojęcia, była pewna, że jakoś się wykręcił. Poczuła coś dziwnego. Nie, to nie możliwe. Było jej żal Malfoya? Tego MALFOYA?
-  I jak zdążyłaś pewnie zauważyć – kontynuował Chłopiec, który Przeżył- Malfoy postanowił ukończyć Hogwart. Aby go sprawdzać musielibyśmy wysłać szpiegów do Hogwartu, co raczej by się nie udało. Chodzi mi o to, Hermionko, żebyś go obserwowała, a nawet, gdybyś mogła, zaprzyjaźnić się z nim, czy chociaż zakolegować, żeby wiedzieć, czy na pewno czegoś nie knuje.
- Co?! Harry, mam przyjaźnić się z kimś, kto mnie obraża, kpi ze mnie, zachowuje się jak pieprzony arystokrata?! – krzyknęła
- Miona, doskonale cię rozumiem, ale ty też postaraj się zrozumieć mnie. – powiedział błagalnym tonem czarnowłosy.
Hermiona usiadła, nawet nie zauważyła kiedy wstała. Zaczęła myśleć, a Harry jej nie przerywał, bo po siedmiu latach przyjaźni wiedział, że to grozi czymś strasznym.
Nie, to nie możliwe. Jak miałaby to zrobić? Zresztą, nawet, jeśli wiedziałaby, to nie chce tego! Chociaż w sumie, mogłaby odbudować swoją dumę, mogłaby przyjaźnić się nawet z Malfoyem. Ale jak? I nagle ją olśniło.
- Zgoda – powiedziała obojętnie.
- Ale Hermi, proszę… chwileczkę, zgodziłaś się?!
- Tak, Harry, ZGO-DZI-ŁAM-SIĘ .
- Oh, doskonale, wiedziałem, że na ciebie można liczyć. Jesteś najlepszą przyjaciółką jaka można sobie wymarzyć – podszedł do dziewczyny i pocałował ją w policzek.- Masz jakiś plan?
- W pewnym sensie… - odpowiedziała wymijająco, wiedziała, że Harremu nie spodoba się to, że już prawie przyjaźniła się z pewnym Ślizgonem…- Przepraszam cię, ale musze już iść, rozumiesz regulamin i te sprawy.
- Oczywiście, jeszcze raz dziękuję, nie mam pojęcia jak ci się odwdzięczę – przytulił Gryfonkę i odprowadził ją do kominka.
Hermiona zniknęła w szmaragdowych płomieniach i  miała zamiar od razu wziąć długą kąpiel i pójść spać, przemyśleć to wszystko, zaplanować. Znalazła się w swoim prywatnym dormitorium, rozejrzała się w poszukiwaniu Ginny i stanęła jak spetryfikowana. Ujrzała swoją przyjaciółkę z przerażeniem na twarzy, a przed nią stała profesor McGonagall z rękami założonymi na piersi.
- Panno Ganger, może mi pani to wyjaśnić? – zapytała szorstko dyrektorka.
- Oh, pani dyrektor… ja… musiałam… bo, ee… Harry – plątała się przerażona dziewczyna.
- Mogłaby pani jaśniej?
Hermiona zebrała w sobie całą odwagę i spróbowała się opanować.
- Dostałam wiadomość od Harrego kilka dni temu. Naprawdę chciałam panią zapytać o pozwolenie, ale zapomniałam o tym spotkaniu, dzisiaj przypomniała mi Ginny. Nie miałam już czasu, bo Harry pisał, że to bardzo ważna sprawa. – tłumaczyła się
- Co nie zmienia faktu, że złamałaś regulamin szkoły. Przykro mi panno Granger, ale musze panią ukarać. Nie mogę traktować pani ulgowo, tylko dlatego, że spotykała się pani ze słynnym Harrym Potterem.
- Rozumiem – odpowiedziała smutno Hermiona.
- Niestety nie mogę zająć się panią osobiście, ponieważ mam na głowie sporo obowiązków. Przekażę pani informację o karze jutro na kolacji. Dobranoc. – powiedziała profesorka i wyszła.
- Co ona sobie wyobraża?! No tak, złamałam regulamin, wielkie mi halo! Robiłam już w tej szkole gorsze rzeczy, pomogłam Harremu wykraść kamień filozoficzny, czy chociażby przemycałam smoka na najwyższą wieżę! Gdyby Harry nigdy mnie nie spotkał, kto wie, czy zniszczyliśmy horkruksy, a wtedy ona by nie żyła – takie i podobne myśli błąkały się po głowie Hermiony, gdy dotarło do niej, że Ginny wciąż jest w pokoju.
- Przepraszam Miona, robiłam co mogłam, ale ona nalegała, żeby wejść, naprawdę, bardzo mi przykro- tłumaczyła się Ruda
- W porządku – odparła brązowowłosa i uśmiechnęła się lekko.
- To… o czym chciał rozmawiać Harry?
Dziewczyna opowiedziała przyjaciółce wszystko. Ginny jej współczuła, wyobrażała sobie jakie to musi być dla niej trudne. Kilka minut później Ruda wracała do swojego dormitorium w wieży Gryffindoru, a Hermiona weszła do wanny, wzięła szybką kąpiel i położyła się do łóżka. Myślała o tym, jak ma zacząć. Czy poprosić Blaise o pomoc? A może zaprzyjaźnić się z nim i opowiedzieć prawdę. Nie, mógłby ją lubić, ale Malfoy pozostawał jego najlepszym przyjacielem i była pewna, ż wszystko by wygadał. Zastanawiała się jeszcze trochę, po czym zasnęła. 
~~*~~
Niedziela minęła jej na pisaniu esejów, wypracowań i ćwiczeniu zaklęć. Minął dopiero tydzień nauki, ale nauczyciele ich nie oszczędzali i zadawali mnóstwo zadań.
Hermiona nie miała ochoty iść na kolację, ale McGonagall miała jej przekazać informację o karze. Bała się, że mogłaby przez to stracić odznakę prefekta. 
Kiedy wychodziła z dormitorium, spotkała Ginny. Poszły do Wielkiej Sali razem. Hermiona nic nie zjadła, wypiła tylko pół szklanki dyniowego soku. Po kolacji podeszła do niej dyrektorka.
-Granger, jako, że jest to twoje pierwsze złamanie regulaminu – tu Hermiona pomyślała o wszystkich nocnych przechadzkach z Ronem i Harrym- postanowiłam, że nie ma sensu zabierać ci odznaki prefekta. Za karę odbędziesz szlaban. –Gryfonka odetchnęła w duchu, mogło być znacznie gorzej, już miała zapytać, kiedy i o której ma przyjść, ale wtedy McGonagall znów się odezwała – Niestety, nie mam czasu na dopilnowanie cię osobiście, dlatego szukałam odpowiedzialnej osoby, która nie potraktuje cię ulgowo. Dlatego szlaban będziesz miała przez trzy dni od poniedziałku u… Dracona Malfoya.
- Ale... – Hermiona próbowała coś powiedzieć.
-  Nie ma żadnego ale. Ty i pan Malfoy – najwyraźniej szukała synonimu do wyrażenia ‘nienawidzicie się’ – nie darzycie się sympatią, więc mogę być spokojna o twój szlaban. Dowidzenia. – powiedziała i odeszła.
Merlinie!  Trzy wieczory z Malfoyem! To okropne,  chociaż, mogłaby zacząć wdrażać w życie dwój plan. Postanowiła upewnić się, że blondyn jest ‘czysty’ jak najszybciej i wrócić do normalnego życia. Wróciła do dormitorium, wyjęła książkę i zaczęła czytać, ale po kilku minutach spała z grubym tomem w ręku.


_____
Wciąż nie za dużo się dzieje, ale to dopiero początek, za kilka rozdziałów akcja się rozkręci ;) Czekam na krytykę :)

piątek, 21 marca 2014

Rozdział 2


Ciepłe promienie wrześniowego słońca pieściły twarz dziewczyny. Zanim jeszcze otworzyła oczy, wiedziała, że to będzie bardzo przyjemny dzień. Przeciągnęła się leniwie i powoli rozchyliła powieki. W pierwszej chwili zdziwiła się, nie zobaczyła swojego dormitorium na szczycie wieży Gryffindoru. Przypomniała sobie wydarzenia z poprzedniego dnia. No tak, jako Prefekt Naczelna ma prawo do własnego pokoju. Usiadła na wielkim łóżku z białą pościelą. Rozejrzała się po sypialni. Była w kolorach beżu i brązu, na oknach wisiały ciemne zasłony, po lewej stronie łóżka stało duże biurko, na którym z pewnością zmieści swoje książki. Pod ścianą stała komoda, pasująca do biurka, a obok duża szafa. Na ziemi znalazła swoją torebkę, jednym ruchem różdżki wyjęła kufer i powiększyła go, a kolejnym zaklęciem  rozpakowała swoje ubrania, tak, że znalazły się w szafie idealnie poukładane.
Wzięła dżinsy, zwykły t-shirt i szkolne szaty. Poszła do łazienki i wzięła szybki prysznic. Wysuszyła się jednym zaklęciem i nałożyła cienka warstwę tuszu na rzęsy. Założyła ubranie, zabrała różdżkę i wyszła z łazienki. Jeszcze raz rzuciła okiem na salon. Był utrzymany w typowo gryfońskim stylu. Bordowe kanapy, zasłony w takim samym kolorze, złote ściany i dywan w takich kolorach. Zeszła szybko po schodach i znalazła się w Wielkiej Sali. Przy stole Gryfonów zauważyła burzę rudych włosów. Ginny już była nasiadaniu. Przywitała się z nią i kilkoma innymi osobami i usiadła obok przyjaciółki.
Właśnie nakładała na tost grubą warstwę dżemu, kiedy przyleciała poczta. Nie spodziewała się od nikogo listu, więc spokojnie zajęła się śniadaniem, kiedy duży puchacz wylądował w jej talerzu.  Do nóżki sowy był przywiązany list. Sprawni go odwiązała, a ptak natychmiast odleciał. Rozwinęła pergamin i zaczęła czytać.


Droga Hermiono!
Naprawdę głupio jest mi Cię o to prosić, ale nie mam innego wyjścia. To ważna sprawa, ale nie chcę Ci o niej pisać w liście. Jesteś Prefekt Naczelną, czy mogłabyś skorzystać z sieci Fiuu? Jeśli tak, proszę spotkajmy się w sobotę o 18.00 w Trzech Miotłach. Wierzę w Ciebie, na pewno dasz radę się pojawić,
                                                                                                                             Twój przyjaciel, Harry.


O co Harry chciał ją prosić? To musi być coś poważnego, jeśli nie, nie chciałby się z nią widzieć. Czy coś mu się stało, a może…
- Od kogo ten list? – z rozmyślań wyrwał ją głos Ginny.
-Od Harry’ego – odpowiedziała Gryfonka
- Oh, naprawdę, co pisze?
- Ze ma do mnie jakąś sprawę i chcę się spotkać w sobotę. – odpowiedziała Hermiona zabierając się za tosta.
- Myślisz, że to coś poważnego? – zapytała Ruda
Hermiona nie zdążyła odpowiedzieć, bo dyrektorka właśnie wręczyła im plany zajęć, brązowowłosa popatrzyła na pergamin.
- O nie. –powiedziała zrezygnowana
-Aż tak źle? - zapytała Ginny, która jeszcze nie popatrzyła na plan.
- Dwie godziny eliksirów ze ŚLIZGONAMI, Zielarstwo z Puchonami, Obrona ze ŚLIZGONAMI, Opieka z Krukonami i Zaklęcia ze ŚLIZGONAMI. Ginny, cztery godziny ze Ślizgonami, jak my to wytrzymamy?
- Oh, Miona, damy radę- odpowiedziała Ruda.
Hermiona w pośpiechu dokończyła tosty i zeszła do lochów. Była pierwsza, usiadła na kamiennym parapecie i prze okno oglądała podwodne życie. W oddali usłyszała kroki, ale nie przejęła się tym. Odwróciła głowę od ławicy rybek i w tym samym momencie z bocznego korytarza wyszli Malfoy i Zabini. Zaklęła w duchu, nie miała ochoty na sprzeczki z Draconem.  Jednak to nie on  odezwał się pierwszy.
- Cześć Hermiona – powiedział ze szczerym uśmiechem Blaise – dziewczyna zauważyła kątem oka jak zdziwiony Malfoy otwiera usta. Dawało jej to satysfakcję.
- Witaj Diable – odpowiedziała wymuszając uśmiech.
Blondyn w końcu odzyskał mowę.
- Granger, od kiedy Zabini jest dla ciebie Diabłem?! – prawie krzyknął
Hermiona już miała na niego nawrzeszczeć,  że to nie jego sprawa kiedy ze złością odezwał się Blaise.
- Od kiedy przewróciłeś ją w pociągu, a ja okazałem się bardziej szarmancki od ciebie.
Malfoy nie wiedział co powiedzieć, więc tylko wszedł do klasy, którą właśnie otworzył Slughorn.
- Przepraszam Cię za niego odpowiedział Zabini – jest po prostu zazdrosny – tego już nie wypowiedział na głos.
- Nic się nie stało chodźmy już do klasy. – powiedziała Gryfonka o ruszyła w stronę drzwi.
Usiadła w ławce, po chwili dosiadła się do niej Ginny. Profesor Slughorn wyczarował instrukcję eliksiru na tablicy i kazał uczniom zająć się pracą. Hermiona wzięła odpowiednie składniki, ale nie mogła się skoncentrować na warzeniu eliksiru. Myślała o tym, dlaczego Ślizgon nagle zrobił się dla niej miły. Co chwilę rzucała na niego ukradkowe spojrzenia. Nie umknęło to uwadze Ginny.
- Dlaczego tak patrzysz na Zabiniego?- zapytała ucieszona.
- Opowiem ci później Ginny-powiedziała tylko i wróciła do przygotowywania eliksiru.
Pozostałe lekcje minęły spokojnie, Blaise od czasu do czasu zamieniał z Hermioną kilka słów, a Malfoy nie odzywał się do niej w ogóle. To było bardzo dziwne, jak to możliwe, że Ślizgon rozmawiał z nią jakby byli przyjaciółmi. Hermiona nie lubiła mieć wrogów, postanowiła, że będzie utrzymywać z Zabinim koleżeńskie stosunki.



~~*~~
Cały tydzień minął podobnie, Hermiona miała dużo nauki, ale była najmądrzejszą czarownicą od czasów samej Roveny Revenclaw i dawała sobie radę. Rozmawiała z Blaisem, a Malfoy przestał ją obrażać, właściwie nie odzywał się do niej w ogóle. Dziewczynie bardzo to odpowiadało, bo nie miała najmniejszej ochoty z nim rozmawiać, jednak urażało to jej gryfońską dumę, bo chciała, aby każdy ją lubił, a przynajmniej tolerował. Z podobnymi myślami odpłynęła w krainę snu.


__________
Witam :) Bardzo dziękuję za komentarze pod ostatnią notką. Chciałam tylko napisać, że niektóre wydarzenia się nie zgadzają z książką, ale postanowiłam trochę namieszać ;)
Pozdrawiam, Mrs Black

czwartek, 20 marca 2014

Rozdział 1


Ładna dziewczyna, ubrana w sukienkę w kwiatki i dżinsową kurtkę z małą, białą torebką przemierzała ulice mugolskiego Londynu. Szła dość szybko, ale wydawała się zamyślona. Hermiona Granger. Śpieszyła się, bo za 5 minut odjeżdżał Hogwart Express. Teleportowała się w jakimś ciemnym zaułku i resztę drogi zamierzała przejść pieszo. Znalazła się na dworcu King’s Cross i biegiem przeprawiła się przez barierkę. Znalazła się na peronie 9 i ¾ .
Uwielbiała ten widok, ogromna, czerwona lokomotywa i dziesiątki, a może nawet setki uczniów rozmawiających z przyjaciółmi i z pośpiechem żegnających się z rodzicami. Poczuła ukłucie w sercu. Ona nie widziała swoich rodziców już ponad rok. Kiedy wraz z Harrym i Ronem wyruszała na wyprawę w celu zniszczenia horkruksów Lorda Voldemorta, wyczyściła im pamięć, aby nie groziło im niebezpieczeństwo. Kochała ich i nie chciała, aby coś im się stało. Niestety, kiedy wojna się skończyła, Hermiona nie mogła odnaleźć rodziców. Mimo to, postanowiła ukończyć szkołę. Harry i Ron, jej najlepsi przyjaciele postanowili zostać aurorami bez kończenia Hogwartu. Było jej przykro, ale nie miała im tego za złe.  Zawsze będzie mogła się z nimi spotykać w Hogsmeade, no i jest jeszcze Ginny. Teraz będzie z nią w jednej klasie. Dziewczynie było przykro, że to już jej ostatni rok, kochała Hogwart, był jej drugim domem.
Hermiona  nie miała czasu szukać przyjaciółki na peronie, podejrzewała, że Ginny jest już w pociągu.  Z pośpiechem weszła do Expressu i zaczęła go przemierzać w poszukiwaniu wolnego przedziału.
W połowie pociągu spotkała  Lunę Lovegood, zamienia z nią kilka słów i zapytała o Ginny. Ruszyła w kierunku wskazanym przez dziewczynę. Przyjaciółkę znalazła w jednym z ostatnich przedziałów.
-Ginny! – krzyknęła i rzuciła się jej na szyję.
-Miona! Tęskniłam za tobą. – odpowiedziała Ruda.
Dziewczyny przytulały się jeszcze przez kilka sekund po czym usiadły. Na półce stały już kufer Ginny i klatka z jej puszkiem pigmejskim, Arnoldem. Na szczęście Hermiona miała swoje kufry zmniejszone w swojej małej torebce.
Pociąg ruszył. Przyjaciółki rozmawiały jeszcze przez kilkadziesiąt minut, kiedy do przedziału wparował Draco Malfoy.  O nie! Był ostatnią osobą, którą Hermiona chciała widzieć!
- Granger, rusz tyłek i pomóż mi patrolować korytarze. – powiedział chłopak.
-Co? – zapytała niezbyt inteligentnie Gryfonka.
- Merlinie! Granger, wiedziałem, że jesteś głupia, ale, że aż tak? Prefekci Naczelni mają obowiązek co jakiś czas sprawdzać wagony. Zrozumiałaś? – zapytał powoli, jakby Hermiona była niezbyt inteligentna. – Na moje nieszczęście ktoś zrobił i ciebie Prefektem, więc  chodź, bo chcę mieć to już za sobą. Jasne?
O nie, tylko nie to! Malfoy Prefektem Naczelnym?!  To musi być jakaś pomyłka. To znaczy, że będzie musiała z nim spędzać o wiele więcej czasu, niż by sobie tego życzyła.  Jak ona go nienawidziła, dręczył ją od pierwszego roku, a teraz będzie musiała z nim patrolować korytarze, przygotowywać uroczystości i Merlin wie, co jeszcze!
- Tak. – tylko tyle była w stanie wydusić z siebie brązowowłosa – Chodźmy.
Kiedy wyszli na korytarz w końcu odzyskała mowę.
- Słuchaj Malfoy, nie mam najmniejszej ochoty spędzać  z tobą czasu. Ja pójdę od połowy pociągu do przodu, ty do tyłu.
- Oczywiście – odpowiedział ze złością Ślizgon,  nienawidził, kiedy ktoś mu rozkazywał! -  Co ona w ogóle sobie myśli?! Powiedziała to tak, jakbym to  ja chciał spędzać z nią czas. Mnie  też się to nie uśmiecha. Mam przyjaciół, którym chciałbym poświęcić czas, który będę zmuszony spędzać z przemądrzałą szlamą, panną Wiem-To-Wszystko – pomyślał.
Hermiona szybko sprawdziła swoją część pociągu. Kiedy wracała do Ginny, minęła się z Malfoyem, któremu posłała pełne nienawiści spojrzenie.
Wróciła do przedziału, ale nie spotkała tam przyjaciółki. Pomyślała, że może Ruda jest z Luną i Nevillem. Wyjęła ze swojej torebki zaczarowanej zaklęciem zwiększająco – zmniejszającym  grubą książkę i zatopiła się w lekturze. Ten stan jednak nie trwał długo. Czytała właśnie bardzo ciekawy rozdział o animagii, kiedy usłyszała głośny, kobiecy krzyk. Odłożyła książkę i wybiegła z przedziału. Na jej nieszczęście z przedziału naprzeciwko dokładnie w tej samej chwili wybiegł Draco. Zderzyli się i oboje upadli na ziemię.
-Uważaj jak chodzisz szlamo! –warknął blondyn, po czym wstał i poszedł w stronę, z której wciąż dobiegał hałas.
Zwabiony krzykiem przyjaciela z przedziału wyszedł czarnoskóry Ślizgon- Blaise Zabini. Popatrzył na odchodzącego Ślizgona i dziewczynę wciąż leżącą na ziemi. Bez wahania podał jej rękę i pomógł wstać.
-Dziękuję- powiedziała zmieszana Hermiona, spodziewała się wszystkiego, ale nie pomocy od Ślizgona, a do tego przyjaciela Dracona Malfoya.
- Oh, nie dziękuj. Pomoc pięknej kobiecie, to dla mnie przyjemność. Blaise Zabini, dla przyjaciół Diabeł – ponownie podał dziewczynie rękę i uśmiechnął się czarująco.
- Hermiona Granger – odwzajemniła uścisk ręki z ogromnym zdziwieniem, on właśnie nazwał ją piękną kobietę i to bez żadnej ironii w głosie! Gryfonka powiedziała coś, że musi iść sprawdzić co to za hałas i oddaliła się prawie biegąc.
Z daleka zauważyła platynowe włosy chłopaka. Stał i ze złością rozmawiał z jakimś trzecio-roczniakiem.
- Co się dzieje? –zapytała Hermiona
- Wyobraź sobie Granger, że ten bachor…
-Malfoy!- krzyknęła oburzona dziewczyna
- Ehh… ten uczeń biegał po korytarzu z jakąś głupią zabawką, która wydawała ten nieznośny dźwięk.-odpowiedział Ślizgon.
- Spokojnie, Malfoy, wracaj do przedziału, ja się tym zajmę.
Zrezygnowany chłopak odwrócił się i odszedł w swoją stronę. Brązowowłosa upomniała trzecioklasistów i wróciła do przedziału. Spotkała tam Ginny.
- Miona, gdzie się tak długo podziewałaś, miałaś tylko sprawdzić korytarze.
- Oh, nie. Wróciłam, ale później musiałam opanować pewną sytuację. Nic ważnego. Ale stało się też coś bardzo dziwnego. – Opowiedziała jej całą sytuację z Zabinim.
- Naprawdę tak powiedział? – zapytała zdziwiona Wasleyówna. Druga Gryfonka przytaknęła.
- Wiesz, nawet Ci zazdroszczę- powiedziała po chwili Ginny.
-Co?! – Krzyknęła Hermiona
- No wiesz, Blaise jest przystojny – odpowiedziała Ruda
- Podoba Ci się?!
- Tego nie powiedziałam, lepiej się spakuję już dojeżdżamy do Hogwartu.
Dziewczyny zabrały kufry, wyszły na stację Hogsmeade i usiadły w powozie, który miał je zawieźć do szkoły. Po uroczystej kolacji dyrektorka, Minerwa McGonagall powitała ich w szkole. Po uczcie Hermiona ruszyła w stronę wieży Gryffindoru, była wyczerpana. Stanęła pod portretem Grubej Damy i uświadomiła sobie, że nie zna hasła. Nagle usłyszała za sobą głos.
- Panno Granger – odwróciła się i zobaczyła dyrektorkę – Jako Prefekt Naczelna masz prawo do prywatnego dormitorium. To jest zaklęcie, dzięki, któremu otworzysz pokój. – Profesorka podała jej karteczkę- To te drzwi.
- Dziękuję, Pani dyrektor – odpowiedziała uprzejmie Hermiona i skierowała się w stronę wskazaną przez nauczycielkę. 
Wypowiedziała zaklęcie z kartki i otworzyła drzwi. Stanęła jak spetryfikowana. Zobaczyła piękny, duży, ale jednocześnie przytulny pokój, a właściwie małe mieszkanie. Na wprost drzwi znajdowało się okno i drzwi na mały taras z widokiem na hogwardzkie jezioro. Po prawej stronie był kominek, a naprzeciw bordowa kanapa. Po lewej stronie zobaczyła inne drzwi. Jak się okazało jedne prowadziły do pięknie zdobionej łazienki z ogromną wanną, a drugie do sypialni.
Była zachwycona. Szybko się wykąpała, przebrała w piżamę i rzuciła na łóżko. W ciągu minuty odpłynęła w objęciach Morfeusza.