Więc dziś ogłoszenia parafialne na początek. Napisałam, że będzie jeszcze jeden rozdział i epilog. Ale po kilku(nastu) próbach napisania rozdziału i epilogu, które byłyby dosyć dobre, nie zniszczyły wszystkiego i nie były nudne, zrezygnowałam. Tak więc dzisiaj rozdział 24, ostatni rozdział tej historii.
I chyba muszę się do czegoś przyznać ;-;
Kiedy zaczynałam to pisać, nie sądziłam, że dotrwam do końca. Miałam gotowy tylko ogólny zarys fabuły (nudnej i dosyć schematycznej, nawiasem mówiąc .-.) i kilka pierwszych rozdziałów. Chciałam napisać opowiadanie, bo tego jeszcze nie robiłam. A w życiu chcę spróbować wszystkiego, o ile będzie taka możliwość.
Chciałabym podziękować wszystkim, którzy czytali, komentowali. Szczególnie tym, którzy dawali rady, mówili, co mam zmieniać, poprawiać. Chcę też Wam pogratulować, że daliście radę przeczytać TO wszystko xd
Mam małą prośbę. Jeśli czytałaś to opowiadanie, zostaw komentarz, żebym wiedziała, ile osób ze mną było ;)
I chyba nie będę przedłużać, oddaję Wam epilog, który jest... dziwny.
Dla Ciebie, jeśli to przeczytałeś ♥
- Panna Hermiona Granger! – kiedy
kobieta to powiedziała, wróciła do Wielkiej Sali.
Popatrzyłam na Draco ze strachem
w oczach. To był ten dzień. Dziś zdawałam OWTM-y. Ślizgon siedział na krześle
obok i wyglądał, jakby w ogóle nie obchodziło go to, że dzisiejsze testy są
jednym z ważniejszych dni w jego życiu.
- Na co czekasz? Przecież
potrafisz to wszystko doskonale – powiedział, widząc, że nie mam zamiaru ruszyć
na egzamin. – Część teoretyczna na pewno poszła ci świetnie, z praktyką będzie
to samo.
Wstał, złapał mnie za rękę i
złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Kilka osób siedzących z nami w
pomieszczeniu popatrzyło na to z niesmakiem. Niektórzy, a zwłaszcza dziewczyny,
którym podobał się MÓJ narzeczony, nadal nie mogły zaakceptować naszego
związku. Sama długo nie mogłam przywyknąć do tego, że przez ten rok nasze
relacje zmieniły się diametralnie. Oczywiście nadal często się sprzeczamy, czasem dla zabawy, czasem o wiele poważniej.
Jednak zawsze się godzimy. Mam wrażenie, że to zbliża nas do siebie jeszcze
bardziej. Mimo, że jesteśmy całkowicie inni, nie potrafimy bez siebie żyć. Jak
to mówią mugole, przeciwieństwa się przyciągają. Mogę się zgodzić w stu
procentach, ja i Draco uzupełniamy się, chociaż na pierwszy rzut oka jesteśmy
całkiem inni. Ja spontaniczna i naturalna, on z pozoru zimny i obojętny. Ja
jestem Gryfonką, on Ślizgonem. On jest arystokratą, ja szlamą. Kilka lat temu,
nawet nie pomyślałabym, że mogę kochać właśnie jego. Ba, był ostatnią osobą, na
którą mogłabym popatrzeć w ten sposób.
Teraz, po wojnie, po stracie tylu bliskich, rodziców, przyjaciół, znajomych, po
moim ostatnim roku w Hogwarcie, który był… inny, mogę powiedzieć, że w końcu
jestem szczęśliwa. Mimo, że Harry’emu i
Ronowi nie do końca odpowiada nasz związek. Mimo, że nie mogą zaakceptować
Draco. Mimo, że oddaliłam się od nich nieznacznie. Mimo wszystko. Jestem
szczęśliwa.
Ścisnęłam jego rękę, odwróciłam
się na pięcie i ruszyłam w stronę drzwi. Rozpoczął się mój ostatni egzamin w
tej szkole.
***
- A czy ty, Hermiono Jean
Granger, bierzesz Draco Lucjusza Malfoya za męża i ślubujesz mu miłość,
wierność i uczciwość małżeńską?
- Tak – wypowiadam z uśmiechem na
twarzy.
- Ogłaszam was mężem i żoną.
Osiemnasty czerwca 2005 roku mogę
oficjalnie uznać za najlepszy dzień mojego życia. Dziś wzięłam ślub z najważniejszym
dla mnie mężczyzną. Mam piękny dom, stałą pracę, kochającego męża. Czego chcieć
więcej? Lepszej przyszłości nie mogłabym sobie wymarzyć, bo w końcu, to życie
pisze najpiękniejsze historie. A ja? Ja
mogę je przeżyć jak najlepiej potrafię u boku mojego mężczyzny. Od dziś nazywam
się Hermiona Malfoy i wierzę, że to szczęście już mnie nie opuści.