piątek, 23 maja 2014

Rozdział 11

Blondyn obudził się, ale nie otwierał oczu. Spróbował wstać, ale skutecznie uniemożliwiły mu to czyjeś ręce oplecione wokół jego torsu. Zdezorientowany uchylił powieki. Wydarzenia z poprzedniego wieczora powróciły a Draco przybrał na twarz swój charakterystyczny uśmiech. Szatynka spała wtulona w niego i oddychała miarowo. Jej brązowe włosy opadały kaskadami łaskocząc nagą klatkę piersiową Ślizgona. Powieki skrywały czekoladowe tęczówki, w który coraz częściej mógł oglądać te roześmiane iskierki. Przez pierwsze sześć lat szkoły było mu dane widzieć w nich tylko nienawiść.
Blondyn chciał obudzić Hermionę, aby zobaczyć jej reakcję, ale nie mógł tego zrobić. Kiedy spała wyglądała tak uroczo, niewinnie. Wydawała się taka bezbronna. Nagle poczuł dziwną potrzebę chronienia tej słodkiej istoty, śpiącej w jego ramionach. Jego rozmyślania przerwał delikatny ruch. Budziła się. Uśmiechnął się ironicznie i patrzył na Gryfonkę.
- Aaaa! Malfoy! – krzyknęła dziewczyna i natychmiast odsunęła się od Ślizgona
- Co się stało, Granger? -  zapytał uśmiechając się jeszcze szerzej
- Co ty tu rob… -w tym momencie przypomniała sobie wydarzenia z poprzedniego wieczoru. – Na Merlina, Draco! Ubierz się! Dlaczego jesteś półnago?!
- Było mi niewygodnie – powiedział obojętnie wzruszając ramionami, ledwo powstrzymywał śmiech widząc zakłopotanie i złość wymalowaną na twarzy Gryfonki.
Odpowiedziało mu tylko prychnięcie.
- Na co czekasz? Ubieraj się, Malfoy.
- Nie – odpowiedział chłopak.
- Jak to nie?! Dlaczego?!- była coraz bardziej zdenerwowana.
- Granger nie ma jeszcze siódmej rano, idę spać.
- No na pewno nie tutaj – burknęła oburzona.
Blondyn nic nie powiedział. Położył się, przyciągnął do siebie dziewczynę, przytulił mocno i nakrył ich kołdrą.
- Malfoy! Puść mnie natychmiast!- wrzasnęła.
- Nie mów, że ci się nie podoba – szepnął jej do ucha.
Miał rację, nie mogła tego powiedzieć. Gdyby stała, w tamtej chwili nogi  na pewno by się pod nią ugięły. Uwielbiała czuć jego ciepły oddech na swojej skórze, kochała, kiedy mruczał jej coś do ucha. Choć doświadczała tego tak rzadko, cieszyła się, że dane jej było nawet to. Inne dziewczyny marzyły, żeby się do nich odezwał, zapamiętał ich imię. Ona mogła nazwać go swoim przyjacielem. Miała w nim oparcie, ale też kogoś, z kim mogła się podroczyć. I właśnie w tamtej chwili, w silnych ramionach Księcia Slytherinu uświadomiła sobie, że czuje do niego coś więcej niż tylko przyjaźń. Nie mogła powiedzieć, że to miłość. Było za wcześnie. Zauroczenie, tak, to odpowiednie określenie. Łudziła się, miała nadzieję, że to uczucie minie. Nie chciała, ba, nie mogła zakochać się w tym blondynie. Byli z dwóch zupełnie różnych światów. Ona, pochodziła z mugolskiej rodziny, on był czysto krwistym arystokratą. Ale, czy Draco nie udowodnił jej, że się zmienił? Czy nie zaczął się z nią przyjaźnić?
Potrząsnęła delikatnie głową, żeby pozbyć się natłoku myśli. Popatrzyła na chłopaka. Miał zamknięte oczy i lekko rozchylone usta. Umięśniona klatka piersiowa unosiła się i opadała systematycznie. Kilka kosmyków włosów opadało mu niesfornie na twarz. Hermiona nie mogła się nie uśmiechnąć, wyglądał uroczo. Postanowiła skorzystać z uroku chwili. Przysunęła się bliżej, oparła głowę na ramieniu Draco i już po chwili zasnęła.
*
Obudziła się i spojrzała na zegarek, za kilkadziesiąt minut rozpoczynało się śniadanie.
- Malfoy, wstawaj.
Odpowiedział jej tylko stłumiony jęk.
- Za pół godziny śniadanie. Nie mam zamiaru słuchać tego, jak bardzo jesteś głodny aż do obiadu.
- Do obiadu? – zapytał nieprzytomnie chłopak.
- Musimy popracować nad przygotowaniem Balu Bożonarodzeniowego.
- Jesteś nieznośna – mruknął zrezygnowany. – Mogę skorzystać z łazienki?
- No nie wiem – udała, że się zastanawia. –Jestem taka nieznośna.
- Zapytałem z grzeczności, i tak zrobię, co będę chciał – odpowiedział z wrednym uśmieszkiem.
Ślizgon wstał i zaczął zbierać z podłogi swoje rzeczy. Hermiona musiała przyznać, że ma wprost idealne ciało. Był szczupły, umięśniony, a ciemne bokserki podkreślały jego urodę i kontrastowały z bladą skórą.
- Granger, najpierw każesz mi się ubierać, a teraz rozbierasz mnie wzrokiem- powiedział rozbawiony odwracając się do dziewczyny. – Możemy nie iść na śniadanie i zająć się czymś… ciekawszym – powiedział poruszając znacząco brwiami i zbliżając się do łóżka.
Gryfonka zarumieniła się delikatnie. Draco, widząc zakłopotanie, nie mógł powstrzymać uśmiechu. Była taka… niewinna.
Zabrał swoje rzeczy i wyszedł z pokoju.
*
- Na rany Salazara, siedzimy tutaj już pięć godzin!
- Nie marudź Draco, wszystko musi być dopięte na ostatni guzik.
- Granger, do Balu jeszcze prawie dwa miesiące! Nie możemy tutaj siedzieć do końca grudnia. Mam pomysł – wstał i skierował się do drzwi. – Załóż cos ładnego, za pół godziny tu przyjdę – powiedział i zniknął w wyjściu, zanim Hermiona zdążyła otworzyć usta.
Zastanawiała się, co ten idiota znowu wymyślił. To prawda, dużo czasu spędzali planując Bal, a właściwie to Gryfonka wszystko załatwiała, a blondyn patrzył na nią i od czasu do czasu wtrącał coś od siebie, ale lubiła mieć wszystko idealnie przygotowane. Postanowiła jednak, że będzie cieszyć się chwilą. Jednym machnięciem różdżki przeniosła pergaminy na biurko i ruszyła w stronę łazienki.
Po szybkim prysznicu nałożyła delikatny makijaż i spięła włosy w luźny kok. Przeszła do sypialni, stanęła przed szafą i wyjęła z niej ubrania. Po ich założeniu przeszła do salonu. Usiadła w pokoju i nim zdążyła pomyśleć, co takiego wymyślił Draco, drzwi się otworzyły i stanął w nich wspomniany Ślizgon.
 - Czy ty nie umiesz pukać?
- Umiem, ale uważam to za zbędne.
- A gdybym na przykład była nago? – zapytała zirytowana
- Och, miałbym nieziemskie szczęście – uśmiechnął się z delikatną ironią – Chodźmy.
- Dokąd idziemy? – wstała z fotela i poprawiła sukienkę.
Draco dopiero teraz zobaczył jak była ubrana. Musiał przyznać, że zrobiła na nim niemałe wrażenie. Była ubrana w skórzaną, czarną, krótką spódniczkę, która uwydatniała jej długie nogi. Na szmaragdową bluzkę z koronką zarzuciła sweter. Z pozoru prosty strój, ale na tej Gryfonce wyglądał wspaniale.
- Nieźle wyglądasz, Granger – powiedział, ignorując jej wcześniejsze pytanie.
- Nie odpowiedziałeś mi.
- Za chwilę się przekonasz – odpowiedział wymijająco i z pojemnika stojącego na kominku wyjął garść proszku.
Drugie ramie wyciągnął szarmancko w stronę dziewczyny, która nie mając innego wyjścia,  chwyciła je. Draco rzucił proszek w płomienie, które zrobiły się szmaragdowe i wypowiedział adres baru pod Trzema Miotłami.
- Malfoy, zwariowałeś?! Nie możemy wychodzić  bez poinformowania dyrektorki!
- Wyluzuj Granger, jakoś nikt nigdy mnie nie złapał.
Znaleźli się już przed barem, Draco chwycił rękę Hermiony i nim ta zdążyła zaprotestować, teleportował ich do jakiegoś ciemnego zaułka.
Gryfonka od razu rozpoznała, że są w Londynie. Ach! Jak dawno tu nie była. Z tym miastem wiązały się jej szczęśliwe i jednocześnie smutne wspomnienia. Rodzice. Każda spędzona z nimi chwila była dla dziewczyny wspaniała, ale teraz czuła ukłucie w sercu, kiedy o tym myślała.  Nie widziała ich od tak dawna!
- Dokąd idziemy? – zapytała.
- Granger, jesteś strasznie ciekawska – odpowiedział Ślizgon uśmiechając się delikatnie.
Wyszli z zaułka i ruszyli ulicą. Hermiona rzadko bywała w tej dzielnicy, więc nie orientowała się, gdzie dokładnie idą. Kiedy wyszli zza rogu, ich oczom ukazał się duży budynek z kolorowymi neonami. Nowoczesny, luksusowy, jeden z najdroższych w Londynie klub.
- Malfoy, chyba żartujesz, nie pójdę tam.
- A to niby dlaczego?- zaciekawił się, co ta dziewczyna znowu wymyśliła. 
- To znaczy, mogłabym iść, ale to jest jeden z najpopularniejszych londyńskich klubów, nie wejdziemy tam.
- Skarbie, zapominasz, że nazywam się Malfoy – puścił do niej oko.
- I co w związku z tym?
- Ja ZAWSZE dostaję to, czego chcę – podkreślił.
Tak jak myślała Gryfonka, sposobem na dostawanie wszystkiego ZAWSZE  były pieniądze. Wiedziała jednak, że jego pozycja społeczna na to pozwalała. Postanowiła, że skoro już tu jest, to ma zamiar dobrze się bawić.
Sala była duża, urządzona w odcieniach srebra, czerni i granatu. Naprzeciwko drzwi, na końcu pomieszczenia znajdował się bar, a obok wyjście na zewnątrz. Po prawej i lewej stronie znajdowały się stoły i sofy, Rozdzielał je obszerny parkiet, na którym bawiło się mnóstwo osób.
*
- Draco, wyjdę na dwór, muszę się przewietrzyć – bawiła się naprawdę świetnie, prawie cały czas tańczyła z blondynem, który nie odstępował jej na krok.
- Iść z tobą?
- Nie, nie trzeba, zostań, za chwilę wrócę - powiedziała i nie czekając  na odpowiedź ruszyła w stronę drzwi przy barze. Prowadziły do sporego ogrodu, w którym, oprócz różnych gatunków roślin, znajdowała się fontanna i kilka drewnianych stolików dookoła.  Całość oświetlało kilka lamp stojących po bokach.
Przy stole najbliżej drzwi  siedziało kilku mężczyzn, którzy byli pod wyraźnym wpływem alkoholu. Hermiona zignorowała ich zaczepki i ruszyła w stronę drugiego końca ogrodu. Usiadła przy stoliku, oparła głowę o krzesło i zamknęła oczy.
- Laluniu, dosiądź się do nas – takie okrzyki dochodziły ze stolika zajmowanego przez czterech mężczyzn, na oko, w jej wieku.
Gryfonka skutecznie ignorowała zaczepki, dopóki nie poczuła mocnego szarpnięcia za ramię. Otworzyła oczy i zobaczyła przed sobą jednego z tych facetów, pozostali gdzieś wyszli. Napastnik uśmiechał się pogardliwie. Z daleka było czuć od niego woń alkoholu i papierosów.
- Zabieraj łapy! – oburzyła się Hermiona.
- Nie tak ostro, mała. Zapraszałem cie grzecznie do stolika, nie przyszłaś, więc sam sobie ciebie wezmę.
- Nie jestem rzeczą. Odejdź w tej chwili, albo pożałujesz, że się tutaj dzisiaj znalazłeś.
Mężczyzna zaśmiał się głośno.
- Jesteś niegrzeczna, lubię takie. I lepiej… - nie dokończył, gdyż ręka szatynki wylądowała na jego policzku.
Napastnik zareagował niemal natychmiast, złapał dziewczynę za nadgarstki i uwięził je za jej plecami.
- I co teraz zrobisz, mała? – zapytał, myśląc, że jest górą.
W Hermionie obudził się gryfoński temperament.  Wcale się nie bała, ba!, było jej żal tego  kretyna, który uważał się za niewiadomo kogo.
- Hmm, pomyślmy – udała, że się zastanawia – Może to?  -  Uśmiechnęła się uroczo i uderzyła napastnika kolanem w krocze.
Ten puścił jej ręce, a Hermiona natychmiast, niewiadomo skąd wyjęła różdżkę.
- Drętwota – wypowiedziała formułkę i popatrzyła na twarz mężczyzny, która wyrażała niemałe zdziwienie.
W tym samym momencie w drzwiach pojawił się Draco.
- Granger, co się dzieje? Miałaś wrócić niedługo i… - w tej chwili popatrzył na faceta leżącego u stóp panny Granger
- Wybacz Draco, mieliśmy tutaj małe… spięcie. Prawda? – ostatnie słowo rzuciła w stronę mężczyzny leżącego na ziemi, choć wiedziała, że nie odpowie. – Już wszystko jest w porządku. Wracamy? Jest dość późno.
- Granger, mówiłem ci, że mnie zadziwiasz? – zapytał ze swoim charakterystycznym uśmiechem na twarzy.
- Tak – uśmiechnęła się uroczo.
Blondyn spojrzał na zegarek.
- Masz rację, powinniśmy wracać do Hogwartu. Ale co zrobimy z tym? – wskazał na nieruchome ciało leżące na ziemi.
- Wingardium leviosa – ciało mężczyzny uniosło się kilka centymetrów nad ziemię, po czym „delikatnie” wylądowało przy jednym ze stołów. – Obliviate – Hermiona rzuciła jeszcze jedno zaklęcie. –Możemy iść. Drętwota przestanie działać za jakąś godzinę.
Wrócili do zaułka, w którym teleportowali się wcześniej i już po chwili stali przed Trzema Miotłami. Za pomocą proszku Fiuu przenieśli się do dormitorium Ślizgona. Było już po trzeciej w nocy. Hermiona stwierdziła, że zostanie na noc u blondyna. W końcu spała z nim już kilka razy i nic strasznego się nie wydarzyło. Ufała mu i  bez obaw mogła powiedzieć o wszystkim. Te uczucia były zresztą odwzajemnione.

Wzięła szybki prysznic, a na bieliznę narzuciła koszulkę, którą dał jej Ślizgon. Weszła do łóżka i nie czekając na blondyna zasnęła, wdychając zapach jego perfum.
_______________________________________
Witam :3
Jak widzicie, znów dość duża przerwa między rozdziałami :c 
Może to się już Wam nudzi, ale naprawdę JEŚLI CZYTASZ, ZOSTAW KOMENTARZ. Ci, którzy mają własnego bloga, wiedzą, jaką radość i motywację daje każdy, nawet najprostszy komentarz.
Nie wiem czy zauważyliście zależność, ale więcej komentarzy=rozdział pojawia się szybciej.

Co do tej części, nie podoba mi się. Chciałam opisać to wszystko inaczej, lepiej, dłużej, aby Was zadowolić, ale moim zdaniem zawiodłam. Nie wiedziałam jak ująć to, ogarnąć akcję, czas, wydarzenia. Mam kilka pomysłów, ale są tak chaotyczne, że ciężko mi to zaplanować. Mimo to, ocenę pozostawiam Wam.

Jak może zauważyliście, zmieniłam też wygląd bloga. Jak się podoba?

Trzymajcie się ciepło, 
Mistress Black 

PS Następny rozdział pojawi się, kiedy będzie siedem komentarzy lub, jeśli napiszę to, co będzie naprawdę dobre i mi się spodoba.

niedziela, 11 maja 2014

Rozdział 10


Mijały dni, tygodnie, a Hermiona została dobrą koleżanką Pansy. Coraz lepiej dogadywała się też z Draco.  Teraz bez wahania mogła nazwać go swoim przyjacielem. Przestała odczuwać zdziwienie, kiedy rozmawiali normalnie i kłócili się dla zabawy. Przy Astorii wciąż udawali, że są parą. Blaise przestał męczyć blondyna o ich „zakład”. Był przekonany, że z ich przyjaźni rozwinie się coś więcej.
***
Rudowłosa dziewczyna ubrana w czarne spodnie i z szarą bluzą narzuconą na ramiona szła pośpiesznie korytarzem. Co chwilę rozglądała się, już od dawna panowała cisza nocna. Kierowała się w stronę Pokoju Życzeń.
Była już na miejscu, kiedy zorientowała się, że nie wie, o czym ma pomyśleć. Stanęła przy ścianie i postanowiła poczekać. Już po chwili zza rogu wyłoniła się męska sylwetka. Na twarz dziewczyny mimowolnie wkradł się uśmiech.
- Witaj Wiewiórko – powiedział cicho ucieszony Ślizgon.
- Zabini! Ile razy mam ci powtarzać, żebyś mnie tak nie nazywał? – zapytała – Otwórz Pokój Życzeń, zanim ten przeklęty kot Filcha nas znajdzie.
Chłopak przeszedł 3 razy wzdłuż ściany, na której pojawiły się duże, ciemne drzwi.
- Panie przodem. –powiedział szarmancko przytrzymując drzwi.
Ginny weszła do pokoju. Była pozytywnie zaskoczona stylem i pomysłowością Ślizgona.
Pomieszczenie było nieduże i bardzo przytulne. Na środku widniało kwadratowe zagłębienie, wypełnione materacem i niezliczoną ilością poduszek. Po prawej stronie był kominek, z którego dochodziło przyjazne strzelanie drewna. Po lewej, stał niewielki barek. Pomieszczenie, oprócz blasku ognia z kominka oświetlało kilkanaście świec o cudownym zapachu jaśminu.
- Wow – to jedyne, co była w stanie z siebie wydusić dziewczyna.
Weszła w głąb pokoju i rzuciła się na poduszki. Blaise podszedł do barku, wyjął dwa kieliszki i butelkę czerwonego wina. Podał dziewczynie naczynie napełnione krwistoczerwoną cieczą i usiadł obok niej.
***
Hermiona obudziła się rano i spojrzała na zegarek. Była 8.30. Śniadanie trwało już pół godziny. Na  szczęście była sobota i dziewczyna mogła spać dłużej. Po porannej toalecie ubrała się szybko i zeszła do Wielkiej Sali. Było w niej sporo uczniów. Skierowała się w stronę stołu Gryffindoru. Kiedy usiadła, nałożyła sobie na talerz porcję jajecznicy, a do szklanki nalała dyniowy sok.
Po posiłku skierowała się w stronę wyjścia z sali. Jako, że była w siódmej klasie, mogła wychodzić do Hogsmeade  w każdy weekend. Musiała odwiedzić miasteczko, żeby kupić pergaminy i nowe pióro.
Wyszła na błonia i od razu poczuła na sobie chłód. Był już początek listopada i było czuć zbliżającą się zimę. Hermiona uświadomiła sobie, że musi zaczynać przygotowania do balu.
Nim się obejrzała, była już w Hogsmeade. Szybko zrobiła zakupy, za pomocą zaklęcia odesłała je do swojego dormitorium i postanowiła wejść na chwilę do Trzech Mioteł. Była niedaleko pubu, kiedy usłyszała, że ktoś ją woła. Odwróciła się i zobaczyła Malfoya.
- Cześć- powiedziała, kiedy chłopak był już niedaleko.
- Cześć Granger. Idziesz do Trzech Mioteł?
- Tak- odpowiedziała krótko szatynka.
Draco otworzył drzwi i jak na arystokratę przystało, przytrzymał je tak, żeby Gryfonka mogła wejść. Dziewczyna szła w stronę swojego ulubionego stolika, kiedy zatrzymała się w pół kroku. Draco podążył wzrokiem w stronę, w którą patrzyła Hermiona. Na jego twarzy malował się taki sam szok, jak na twarzy jego towarzyszki.
Przy najbardziej oddalonym od drzwi stoliku siedziała całująca się para. Nie byłoby w tym nic nadzwyczaj dziwnego, gdyby nie były to te osoby. Ładna, rudowłosa dziewczyna  i wysoki, przystojny, ciemnoskóry chłopak. Gryfonka i Ślizgon. Szkarłat i zieleń. Blaise i Ginny. Weasley i Zabini.
Draco pierwszy się otrząsnął i szybkim kokiem ruszył w stronę owego stolika. Hermiona nie mając wyboru, poszła za nim.
- Nie przeszkadzamy gołąbeczki? – zapytał rozbawiony chłopak.
Para jak na zawołanie oderwała się od siebie.
- Malfoy, zabiję cię kiedyś. Zawsze musisz przerywać w nieodpowiednim momencie – denerwował się Blaise.
Ginny nie odezwała się, patrzyła na Hermionę, jakby chciała sprawdzić, czy jest na nią zła.
- Czy wy jesteście razem? – zapytała surowym głosem szatynka widząc strach w oczach przyjaciółki
-T-tak.
Hermiona jeszcze raz obrzuciła Rudą groźnym wzrokiem, po czym wybuchła śmiechem.
- Ginny… gdybyś… widziała swoją minę - śmiała się Hermiona
- Granger, uspokój się, ludzie na nas patrzą – powiedział blondyn uśmiechając się.
Była już 17, kiedy Prefekci Naczelni postanowili wrócić do zamku i zostawić przyjaciół samych sobie.
- Malfoy, najwyższy czas, żeby zacząć przygotowywać bal – zaczęłam Hermiona, kiedy zmierzali  w stronę Hogwartu
- Granger, dobrze wiem, że załatwisz to sama – powiedział Ślizgon nie mogąc powstrzymać chęci denerwowania dziewczyny.
- Nie ma mowy! Masz mi pomóc!
*
- Granger, przez ciebie nie zdążyliśmy na kolację, jestem głodny i…
- Marudzisz jak dziecko, Malfoy
- Nie jadłem nic od kilku godzin, siedzę tutaj, a i tak niczego nie załatwiliśmy
- Nie załatwiliśmy niczego? Mamy przygotowane prawie całe menu, wysłaliśmy sowę do Fatalnych Jędz…
- Ale ja nadal jestem głodny!
- Jesteś nie do wytrzymania. Nie wierzę, że to robię. Stworku!
Draco popatrzył na nią zdziwiony, zrozumiał co się dzieje, dopiero, kiedy przed nimi pojawił się bardzo stary skrzat domowy.
- Panienka Hermiona wzywała – skłonił się nisko, popatrzył na Malfoya – Panicz Draco- skinął głową
- Stworku, czy mógłbyś przynieść nam coś do jedzenia?  - zapytała grzecznie Gryfonka
- Z przyjemnością – odpowiedział skrzat i zniknął
- Masz swojego skrzata w Hogwarcie, Granger? –zainteresował się blondyn
- Harry odziedziczył go po Syriuszu i rozkazał, żeby słuchał mnie i Rona
Już po chwili zmaterializował się przed nimi Stworek z tacą pełną kanapek i malinową, parującą herbatą.
- Coś jeszcze dla panienki?- zapytał
- Nie Stworku, dziękuję.
Stworzenie skłoniło się nisko i rozpłynęło w powietrzu.
Hermiona wróciła do opracowywania menu na Bal, natomiast Draco obserwował ją, jedząc przy tym kanapkę. Myślał o tym, jak ta dziewczyna, która w tej chwili zawzięcie skrobała coś piórem  na pergaminie, w ciągu zaledwie kilku miesięcy zmieniła się z największego wroga, w przyjaciółkę. Gdyby ktoś powiedział mu o tym w szóstej klasie,  najpierw by go wyśmiał, a później uderzył jakąś klątwą. Niejednokrotnie miał okazję przekonać się, że ta inteligentna, z pozoru delikatna Gryfonka, potrafi być naprawdę niebezpieczna i nieprzewidywalna.  Dowiedział się, że jeśli pozna się ją bliżej, jest wspaniałą przyjaciółką, która nie odejdzie, nawet jeśli będzie trudno.
Poznał też kilka jej nawyków. Zawsze, kiedy nad czymś myślała, przygryzała dolną wargę. Uroczo marszczyła nos, kiedy się denerwowała.
- Malfoy, do jasnej cholery! – z zamyślenia wyrwał go krzyk dziewczyny
- O co chodzi?
- Już trzy razy zadałam ci pytanie!
- Wybacz, zamyśliłem się.
- O czym myślałeś? – zapytała trochę spokojniejsza Hermiona
- O tobie- powiedział, na co dziewczyna oblała się delikatnym rumieńcem.
- Yyy… Więc, jak myślisz? Jak udekorujemy Wielką Salę? – zapytała, chcąc zmienić temat.
- Na rany Salazara! Granger, jestem facetem, nie znam się na tym.
- No to zrobimy tak, ja zajmę się wystrojem, natomiast ty przygotujesz zaproszenia dla nauczycieli i ogłoszenia do pokojów wspólnych.
- Niech będzie. Granger, nie chcę nic mówić, ale jest już po drugiej w nocy – powiedział Ślizgon patrząc na zegarek.
- Naprawdę? Zasiedzieliśmy się, okej, możesz już iść – powiedziała Hermiona i ruszyła w stronę sypialni.
I w tym momencie Draco poczuł nieodpartą potrzebę zdenerwowania tej dziewczyny. Wyszedł z jej dormitorium i zatrzymał się pod drzwiami. Usłyszał trzaśnięcie jednych, a po chwili drugich drzwi. Z powrotem wszedł do salonu dziewczyny. Tak jak się domyślał, była w łazience. Bezszelestnie skierował się do jej sypialni. Położył się na łóżku zakładając ręce za głowę.  Nie musiał czekać długo, już po piętnastu minutach usłyszał powolne otwieranie się drzwi.
- Malfoy! Co ty tu robisz? – krzyknęła
- Aktualnie, próbuję zasnąć, więc nie krzycz, Granger.
- Wynoś się stąd, jest późno, chcę spać!
- Ja też chcę spać. To ty kazałaś mi tutaj siedzieć bez żadnego konkretnego celu, jest środek nocy, po korytarzach wałęsa się Filch ze swoim zapchlonym kotem, jestem zmęczony i nie mam zamiaru schodzić aż do lochów.
- Nie ma mowy.
- Och, dobrze wiesz, że i tak stąd nie pójdę –przybrał na twarz ten specyficzny uśmiech – zresztą, to ja powinienem się bać. Co ja zrobię, kiedy mnie wykorzystasz? – udał przerażenie.
Hermiona zaśmiała się mimowolnie.
- Niech ci będzie, ale tylko dlatego, że oboje będziemy mieć kłopoty, kiedy Filch cię zobaczy. Posuń się – powiedziała podchodząc do łóżka.
Zrzuciła z siebie brązowy szlafrok i została jedynie w pomarańczowej koszulce i krótkich, czarnych szortach.  Draco musiał przyznać, że zrobiła na nim wrażenie.
- Tylko pamiętaj, łapy przy sobie! – powiedziała kładąc się jak najdalej od Ślizgona – Dobranoc – powiedziała i przekręciła się do niego plecami.
- Dobranoc – odpowiedział blondyn uśmiechając się triumfalnie.


__________________________________
Witam :3
Dosyć dawno mnie tutaj nie było :c
Nie miałam pomysłu na rozdział, a kiedy już coś zaczęło się rozdzić w mojej głowie, nie wiedziałam jak ubrać to w słowa.
W efekcie powsatło takie "coś", z którego nie jestem zadowolona.
Jak widać, wplotłam w opowiadanie Blinny ;) Uwielbiam ten parring, prawie tak bardzo jak Dramione.
Rozdział osobiście mi się nie podoba, ale ocenę pozostawiam Wam.
Pozdrawiam, MB
PS Serdecznie dziękuję za wszystkie wspaniałe komentarze <3