Blondyn obudził się, ale nie otwierał oczu. Spróbował wstać,
ale skutecznie uniemożliwiły mu to czyjeś ręce oplecione wokół jego torsu.
Zdezorientowany uchylił powieki. Wydarzenia z poprzedniego wieczora powróciły a
Draco przybrał na twarz swój charakterystyczny uśmiech. Szatynka spała wtulona
w niego i oddychała miarowo. Jej brązowe włosy opadały kaskadami łaskocząc nagą
klatkę piersiową Ślizgona. Powieki skrywały czekoladowe tęczówki, w który coraz
częściej mógł oglądać te roześmiane iskierki. Przez pierwsze sześć lat szkoły
było mu dane widzieć w nich tylko nienawiść.
Blondyn chciał obudzić Hermionę, aby zobaczyć jej reakcję,
ale nie mógł tego zrobić. Kiedy spała wyglądała tak uroczo, niewinnie. Wydawała
się taka bezbronna. Nagle poczuł dziwną potrzebę chronienia tej słodkiej
istoty, śpiącej w jego ramionach. Jego rozmyślania przerwał delikatny ruch. Budziła
się. Uśmiechnął się ironicznie i patrzył na Gryfonkę.
- Aaaa! Malfoy! – krzyknęła dziewczyna i natychmiast
odsunęła się od Ślizgona
- Co się stało, Granger? - zapytał uśmiechając się jeszcze szerzej
- Co ty tu rob… -w tym momencie przypomniała sobie
wydarzenia z poprzedniego wieczoru. – Na Merlina, Draco! Ubierz się! Dlaczego
jesteś półnago?!
- Było mi niewygodnie – powiedział obojętnie wzruszając
ramionami, ledwo powstrzymywał śmiech widząc zakłopotanie i złość wymalowaną na
twarzy Gryfonki.
Odpowiedziało mu tylko prychnięcie.
- Na co czekasz? Ubieraj się, Malfoy.
- Nie – odpowiedział chłopak.
- Jak to nie?! Dlaczego?!- była coraz bardziej zdenerwowana.
- Granger nie ma jeszcze siódmej rano, idę spać.
- No na pewno nie tutaj – burknęła oburzona.
Blondyn nic nie powiedział. Położył się, przyciągnął do
siebie dziewczynę, przytulił mocno i nakrył ich kołdrą.
- Malfoy! Puść mnie natychmiast!- wrzasnęła.
- Nie mów, że ci się nie podoba – szepnął jej do ucha.
Miał rację, nie mogła tego powiedzieć. Gdyby stała, w tamtej
chwili nogi na pewno by się pod nią
ugięły. Uwielbiała czuć jego ciepły oddech na swojej skórze, kochała, kiedy
mruczał jej coś do ucha. Choć doświadczała tego tak rzadko, cieszyła się, że
dane jej było nawet to. Inne dziewczyny marzyły, żeby się do nich odezwał,
zapamiętał ich imię. Ona mogła nazwać go swoim przyjacielem. Miała w nim
oparcie, ale też kogoś, z kim mogła się podroczyć. I właśnie w tamtej chwili, w
silnych ramionach Księcia Slytherinu uświadomiła sobie, że czuje do niego coś więcej
niż tylko przyjaźń. Nie mogła powiedzieć, że to miłość. Było za wcześnie.
Zauroczenie, tak, to odpowiednie określenie. Łudziła się, miała nadzieję, że to
uczucie minie. Nie chciała, ba, nie mogła zakochać się w tym blondynie. Byli z
dwóch zupełnie różnych światów. Ona, pochodziła z mugolskiej rodziny, on był
czysto krwistym arystokratą. Ale, czy Draco nie udowodnił jej, że się zmienił?
Czy nie zaczął się z nią przyjaźnić?
Potrząsnęła delikatnie głową, żeby pozbyć się natłoku myśli.
Popatrzyła na chłopaka. Miał zamknięte oczy i lekko rozchylone usta. Umięśniona
klatka piersiowa unosiła się i opadała systematycznie. Kilka kosmyków włosów
opadało mu niesfornie na twarz. Hermiona nie mogła się nie uśmiechnąć, wyglądał
uroczo. Postanowiła skorzystać z uroku chwili. Przysunęła się bliżej, oparła
głowę na ramieniu Draco i już po chwili zasnęła.
*
Obudziła się i spojrzała na zegarek, za kilkadziesiąt minut
rozpoczynało się śniadanie.
- Malfoy, wstawaj.
Odpowiedział jej tylko stłumiony jęk.
- Za pół godziny śniadanie. Nie mam zamiaru słuchać tego,
jak bardzo jesteś głodny aż do obiadu.
- Do obiadu? – zapytał nieprzytomnie chłopak.
- Musimy popracować nad przygotowaniem Balu
Bożonarodzeniowego.
- Jesteś nieznośna – mruknął zrezygnowany. – Mogę skorzystać
z łazienki?
- No nie wiem – udała, że się zastanawia. –Jestem taka
nieznośna.
- Zapytałem z grzeczności, i tak zrobię, co będę chciał –
odpowiedział z wrednym uśmieszkiem.
Ślizgon wstał i zaczął zbierać z podłogi swoje rzeczy.
Hermiona musiała przyznać, że ma wprost idealne ciało. Był szczupły,
umięśniony, a ciemne bokserki podkreślały jego urodę i kontrastowały z bladą
skórą.
- Granger, najpierw każesz mi się ubierać, a teraz
rozbierasz mnie wzrokiem- powiedział rozbawiony odwracając się do dziewczyny. –
Możemy nie iść na śniadanie i zająć się czymś… ciekawszym – powiedział
poruszając znacząco brwiami i zbliżając się do łóżka.
Gryfonka zarumieniła się delikatnie. Draco, widząc
zakłopotanie, nie mógł powstrzymać uśmiechu. Była taka… niewinna.
Zabrał swoje rzeczy i wyszedł z pokoju.
*
- Na rany Salazara, siedzimy tutaj już pięć godzin!
- Nie marudź Draco, wszystko musi być dopięte na ostatni
guzik.
- Granger, do Balu jeszcze prawie dwa miesiące! Nie możemy
tutaj siedzieć do końca grudnia. Mam pomysł – wstał i skierował się do drzwi. –
Załóż cos ładnego, za pół godziny tu przyjdę – powiedział i zniknął w wyjściu,
zanim Hermiona zdążyła otworzyć usta.
Zastanawiała się, co ten idiota znowu wymyślił. To prawda,
dużo czasu spędzali planując Bal, a właściwie to Gryfonka wszystko załatwiała,
a blondyn patrzył na nią i od czasu do czasu wtrącał coś od siebie, ale lubiła
mieć wszystko idealnie przygotowane. Postanowiła jednak, że będzie cieszyć się
chwilą. Jednym machnięciem różdżki przeniosła pergaminy na biurko i ruszyła w stronę
łazienki.
Po szybkim prysznicu nałożyła delikatny makijaż i spięła
włosy w luźny kok. Przeszła do sypialni, stanęła przed szafą i wyjęła z niej
ubrania. Po ich założeniu przeszła do salonu. Usiadła w pokoju i nim zdążyła
pomyśleć, co takiego wymyślił Draco, drzwi się otworzyły i stanął w nich
wspomniany Ślizgon.
- Czy ty nie umiesz
pukać?
- Umiem, ale uważam to za zbędne.
- A gdybym na przykład była nago? – zapytała zirytowana
- Och, miałbym nieziemskie szczęście – uśmiechnął się z
delikatną ironią – Chodźmy.
- Dokąd idziemy? – wstała z fotela i poprawiła sukienkę.
Draco dopiero teraz zobaczył jak była ubrana. Musiał
przyznać, że zrobiła na nim niemałe wrażenie. Była ubrana w skórzaną, czarną,
krótką spódniczkę, która uwydatniała jej długie nogi. Na szmaragdową bluzkę z
koronką zarzuciła sweter. Z pozoru prosty strój, ale na tej Gryfonce wyglądał
wspaniale.
- Nieźle wyglądasz, Granger – powiedział, ignorując jej
wcześniejsze pytanie.
- Nie odpowiedziałeś mi.
- Za chwilę się przekonasz – odpowiedział wymijająco i z
pojemnika stojącego na kominku wyjął garść proszku.
Drugie ramie wyciągnął szarmancko w stronę dziewczyny, która
nie mając innego wyjścia, chwyciła je.
Draco rzucił proszek w płomienie, które zrobiły się szmaragdowe i wypowiedział
adres baru pod Trzema Miotłami.
- Malfoy, zwariowałeś?! Nie możemy wychodzić bez poinformowania dyrektorki!
- Wyluzuj Granger, jakoś nikt nigdy mnie nie złapał.
Znaleźli się już przed barem, Draco chwycił rękę Hermiony i
nim ta zdążyła zaprotestować, teleportował ich do jakiegoś ciemnego zaułka.
Gryfonka od razu rozpoznała, że są w Londynie. Ach! Jak
dawno tu nie była. Z tym miastem wiązały się jej szczęśliwe i jednocześnie
smutne wspomnienia. Rodzice. Każda spędzona z nimi chwila była dla dziewczyny
wspaniała, ale teraz czuła ukłucie w sercu, kiedy o tym myślała. Nie widziała ich od tak dawna!
- Dokąd idziemy? – zapytała.
- Granger, jesteś strasznie ciekawska – odpowiedział Ślizgon
uśmiechając się delikatnie.
Wyszli z zaułka i ruszyli ulicą. Hermiona rzadko bywała w
tej dzielnicy, więc nie orientowała się, gdzie dokładnie idą. Kiedy wyszli zza
rogu, ich oczom ukazał się duży budynek z kolorowymi neonami. Nowoczesny,
luksusowy, jeden z najdroższych w Londynie klub.
- Malfoy, chyba żartujesz, nie pójdę tam.
- A to niby dlaczego?- zaciekawił się, co ta dziewczyna
znowu wymyśliła.
- To znaczy, mogłabym iść, ale to jest jeden z
najpopularniejszych londyńskich klubów, nie wejdziemy tam.
- Skarbie, zapominasz, że nazywam się Malfoy – puścił do
niej oko.
- I co w związku z tym?
- Ja ZAWSZE dostaję to, czego chcę – podkreślił.
Tak jak myślała Gryfonka, sposobem na dostawanie wszystkiego
ZAWSZE były pieniądze. Wiedziała jednak,
że jego pozycja społeczna na to pozwalała. Postanowiła, że skoro już tu jest,
to ma zamiar dobrze się bawić.
Sala była duża, urządzona w odcieniach srebra, czerni i
granatu. Naprzeciwko drzwi, na końcu pomieszczenia znajdował się bar, a obok
wyjście na zewnątrz. Po prawej i lewej stronie znajdowały się stoły i sofy,
Rozdzielał je obszerny parkiet, na którym bawiło się mnóstwo osób.
*
- Draco, wyjdę na dwór, muszę się przewietrzyć – bawiła się
naprawdę świetnie, prawie cały czas tańczyła z blondynem, który nie odstępował
jej na krok.
- Iść z tobą?
- Nie, nie trzeba, zostań, za chwilę wrócę - powiedziała i nie
czekając na odpowiedź ruszyła w stronę
drzwi przy barze. Prowadziły do sporego ogrodu, w którym, oprócz różnych
gatunków roślin, znajdowała się fontanna i kilka drewnianych stolików dookoła. Całość oświetlało kilka lamp stojących po
bokach.
Przy stole najbliżej drzwi
siedziało kilku mężczyzn, którzy byli pod wyraźnym wpływem alkoholu.
Hermiona zignorowała ich zaczepki i ruszyła w stronę drugiego końca ogrodu.
Usiadła przy stoliku, oparła głowę o krzesło i zamknęła oczy.
- Laluniu, dosiądź się do nas – takie okrzyki dochodziły ze
stolika zajmowanego przez czterech mężczyzn, na oko, w jej wieku.
Gryfonka skutecznie ignorowała zaczepki, dopóki nie poczuła
mocnego szarpnięcia za ramię. Otworzyła oczy i zobaczyła przed sobą jednego z
tych facetów, pozostali gdzieś wyszli. Napastnik uśmiechał się pogardliwie. Z
daleka było czuć od niego woń alkoholu i papierosów.
- Zabieraj łapy! – oburzyła się Hermiona.
- Nie tak ostro, mała. Zapraszałem cie grzecznie do stolika,
nie przyszłaś, więc sam sobie ciebie wezmę.
- Nie jestem rzeczą. Odejdź w tej chwili, albo pożałujesz,
że się tutaj dzisiaj znalazłeś.
Mężczyzna zaśmiał się głośno.
- Jesteś niegrzeczna, lubię takie. I lepiej… - nie dokończył,
gdyż ręka szatynki wylądowała na jego policzku.
Napastnik zareagował niemal natychmiast, złapał dziewczynę
za nadgarstki i uwięził je za jej plecami.
- I co teraz zrobisz, mała? – zapytał, myśląc, że jest górą.
W Hermionie obudził się gryfoński temperament. Wcale się nie bała, ba!, było jej żal
tego kretyna, który uważał się za
niewiadomo kogo.
- Hmm, pomyślmy – udała, że się zastanawia – Może to? - Uśmiechnęła
się uroczo i uderzyła napastnika kolanem w krocze.
Ten puścił jej ręce, a Hermiona natychmiast, niewiadomo skąd
wyjęła różdżkę.
- Drętwota – wypowiedziała formułkę i popatrzyła na twarz
mężczyzny, która wyrażała niemałe zdziwienie.
W tym samym momencie w drzwiach pojawił się Draco.
- Granger, co się dzieje? Miałaś wrócić niedługo i… - w tej
chwili popatrzył na faceta leżącego u stóp panny Granger
- Wybacz Draco, mieliśmy tutaj małe… spięcie. Prawda? –
ostatnie słowo rzuciła w stronę mężczyzny leżącego na ziemi, choć wiedziała, że
nie odpowie. – Już wszystko jest w porządku. Wracamy? Jest dość późno.
- Granger, mówiłem ci, że mnie zadziwiasz? – zapytał ze
swoim charakterystycznym uśmiechem na twarzy.
- Tak – uśmiechnęła się uroczo.
Blondyn spojrzał na zegarek.
- Masz rację, powinniśmy wracać do Hogwartu. Ale co zrobimy
z tym? – wskazał na nieruchome ciało leżące na ziemi.
- Wingardium leviosa – ciało mężczyzny uniosło się kilka
centymetrów nad ziemię, po czym „delikatnie” wylądowało przy jednym ze stołów. –
Obliviate – Hermiona rzuciła jeszcze jedno zaklęcie. –Możemy iść. Drętwota
przestanie działać za jakąś godzinę.
Wrócili do zaułka, w którym teleportowali się wcześniej i już
po chwili stali przed Trzema Miotłami. Za pomocą proszku Fiuu przenieśli się do
dormitorium Ślizgona. Było już po trzeciej w nocy. Hermiona stwierdziła, że zostanie
na noc u blondyna. W końcu spała z nim już kilka razy i nic strasznego się nie
wydarzyło. Ufała mu i bez obaw mogła
powiedzieć o wszystkim. Te uczucia były zresztą odwzajemnione.
Wzięła szybki prysznic, a na bieliznę narzuciła koszulkę,
którą dał jej Ślizgon. Weszła do łóżka i nie czekając na blondyna zasnęła,
wdychając zapach jego perfum.
_______________________________________
Witam :3
Jak widzicie, znów dość duża przerwa między rozdziałami :c
Może to się już Wam nudzi, ale naprawdę JEŚLI CZYTASZ, ZOSTAW KOMENTARZ. Ci, którzy mają własnego bloga, wiedzą, jaką radość i motywację daje każdy, nawet najprostszy komentarz.
Nie wiem czy zauważyliście zależność, ale więcej komentarzy=rozdział pojawia się szybciej.
Co do tej części, nie podoba mi się. Chciałam opisać to wszystko inaczej, lepiej, dłużej, aby Was zadowolić, ale moim zdaniem zawiodłam. Nie wiedziałam jak ująć to, ogarnąć akcję, czas, wydarzenia. Mam kilka pomysłów, ale są tak chaotyczne, że ciężko mi to zaplanować. Mimo to, ocenę pozostawiam Wam.
Jak może zauważyliście, zmieniłam też wygląd bloga. Jak się podoba?
Trzymajcie się ciepło,
Mistress Black
PS Następny rozdział pojawi się, kiedy będzie siedem komentarzy lub, jeśli napiszę to, co będzie naprawdę dobre i mi się spodoba.