Z dedykacją dla wszystkich, którzy poświęcaja swój czas na czytanie tego "czegoś"
***
Obudziła się w tym samym, ciemnym, nieprzyjemnym pokoju. Wąskie
łóżko, szare, kamienne ściany, nieduże okno z kratami, mały stół i niewygodne
krzesło. Ten sam schemat powtarzał się już od kilkudziesięciu dni, a ona,
Hermiona Granger, straciła nadzieję, że członkowie Zakonu Feniksa ją uratują.
Tkwiła tutaj, odkąd szmalcownicy znaleźli ją, Harry’ego i Rona, podczas wyprawy
w poszukiwaniu horkruksów. Jej przyjaciołom udało się uciec, ale szatynka nie
zdążyła. Była przetrzymywana w piwnicach Malfoy Manor około dwóch miesięcy i
nic nie zapowiadało, że ma się to wkrótce skończyć. Często zastanawiała się jak
chłopcy radzą sobie sami z horkruksami.
Podejrzewała, że nienajlepiej, w innym wypadku wojna już by się
skończyła. Martwiła się o przyjaciół, Harrego, Rona, Ginny, Lunę, Nevilla,
Freda, George, o rodziców, którzy powinni być bezpieczni, gdzieś w Australii,
bała się o członków Zakonu Feniksa. Przejmowała się wszystkimi, oprócz siebie.
Dlaczego? Miała swoje powody, a właściwie jeden powód, który posiadał platynowe
włosy i nazywał się Draco Malfoy. To dla
niego znosiła to wszystko.
Usłyszała, że ktoś przekręca klucz w zamku. Miała nadzieję,
że to on. Oprócz tego byłego Ślizgona, bardzo rzadko ktoś się tutaj pojawiał.
Skrzaty domowe przynosiły jej skromne porcyjki jedzenia i wody, później znikały
bez słowa. Była też ona. Bellatrix Lestrange. Przychodziła bardzo rzadko, tylko
po to, aby się „pobawić”. Hermiona podejrzewała, że pojawia się, kiedy w Malfoy
Manor nie ma innych więźniów, czy przypadkowych mugoli, których mogłaby
torturować. Tak więc mniej więcej dwa razy w miesiącu Hermiona przygotowywała
się na ogromny ból, zadawany zaklęciem Crucio. Nie wiedziała, dlaczego jej
jeszcze nie zabili. Sam Lord Voldemort pojawił się u niej pierwszego dnia. Nie
powiedział nic istotnego, ale szatynka podejrzewała, że może posłużyć za
zakładniczkę. Wiedziała, że Harry nie pozwoliłby, aby jego przyjaciele
cierpieli, niestety, Czarny Pan też o tym wiedział.
Drzwi otworzyły się z delikatnym skrzypnięciem. Zobaczyła w
nich postawną sylwetkę blondyna. Zamknął celę i zabezpieczył ją zaklęciem.
Podszedł do dziewczyny i bez słowa wziął ją w ramiona. Szatynka bez wahania
odwzajemniła uścisk. Nadal nie mogła uwierzyć, że do tego doszło. Ona, Hermiona
Jean Granger, Gryfonka, w ciągu dwóch miesięcy pokochała swojego największego
wroga, w dodatku z domu Slytherina.
Chłopak usiadł na łóżku i posadził sobie dziewczynę na
kolanach.
- Jak się czujesz? – zapytał z troską w głosie.
- Jak zwykle – odpowiedziała obojętnie.
- Będzie dobrze, obiecuję – wyszeptał wprost do jej ucha.
Szatynka nic nie odpowiedziała, wpiła się w usta chłopaka. W
takich chwilach czuła się naprawdę szczęśliwa. Wiedziała, że ją kocha, że gdyby
mógł, już dawno by ją stąd uwolnił. Ale nie mógł. Jeszcze.
Dobrze pamiętała jak to się zaczęło.
*
Już kiedy pierwszy raz była torturowana przez Bellatrix,
widziała w jego oczach ból. Była jednak pewna, że jej się przywidziało. To było
niemożliwe. Pochodziła z mugolskiej rodziny, była dla niego niczym. Przez sześć
lat szkoły znęcał się nad nią, pragnął jej śmierci.
Kiedy Lestrange skończyła swoją „zabawę” należało
odprowadzić szatynkę do lochów. Jako, że wszyscy byli zajęci przygotowywaniem
domu na wizytę Czarnego Pana, to zadanie spadło na najmłodszego Malfoya.
Postawił ją na nogi jednym, brutalnym szarpnięciem i bez słowa wyszedł z salonu
ciągnąc dziewczynę za ramię.
Przeszli przez piwnicę, po drodze minęli pomieszczenie, w
którym prawdopodobnie byli więzieni przyjaciele dziewczyny.
Szatynka zauważyła, że piwnica, a właściwie lochy, były
idealnie przystosowane do przetrzymywania ludzi. Małe, niewygodne pokoje,
niektóre były zamknięte, z innych dochodziły stłumione krzyki, albo jęki. W
tych, do których drzwi były otwarte, często pojawiały ślady krwi.
Kiedy znaleźli się w celi dziewczyny, o dziwo, Draco wszedł
do środka razem z nią. Oparł się o drzwi i patrzył na szatynkę, która
skutecznie ignorowała jego spojrzenie. Nagle usłyszeli donośny huk. Oboje się
wzdrygnęli. Później Gryfonka domyśliła się, że właśnie wtedy uciekli jej
przyjaciele.
- No Granger, wygląda na to, że trochę tutaj razem
posiedzimy- powiedział blondyn z kpiącym uśmiechem.
- Dlaczego? Zabijcie mnie od razu! Po co wam taka szlama,
jak ja?!- gryfoński temperament dawał o sobie znać.
- Pomyśl, co mówisz idiotko. Sam Czarny Pan zadecyduje o
twoim losie. Nawet, gdybyśmy chcieli, nie możemy cię zabić.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, rozważała słowa, które
wypłynęły z ust najmłodszego Malfoya. Mówił prawdę? Pewnie tak, w końcu była
przyjaciółką Harry’ego Potter’a. Zastanawiała się, czy Voldemort będzie ją
torturował przed śmiercią. Może da się „zabawić” Bellatrix? A może zrobi to szybko
i bezboleśnie. Jej rozmyślania przerwał cichy głos chłopaka.
- I pamiętaj Granger, nie każdy jest taki zły, na jakiego wygląda- po tych słowach
wyszedł starannie zabezpieczając drzwi od zewnątrz.
Hermiona zastanawiała się nad sensem tych słów. Chciał, żeby
przeszła na ciemną stronę? A może przeciwnie, wśród śmierciożerców byli
szpiedzy? Zorientowała się, że to była ich pierwsza, w miarę normalna rozmowa.
Następnego dnia też przyszedł, wypytywał o spotkanie z
Voldemortem. Kilka dni później znów się pojawił pod jakimś błahym pretekstem.
Przychodził coraz częściej i w końcu… stało się. Szatynka uświadomiła sobie, że
jest świetnym facetem. Dawał jej też do zrozumienia, że niekoniecznie robi, to
co robi, z własnej woli. Potrafił ją pocieszyć, nawet w takich chwilach,
zdarzało jej się przy nim płakać. Wydawało jej się to takie niedorzeczne,
przecież byli po przeciwnej stronie, byli wrogami, do tego była więziona w jego
domu, a mimo to zakochała się. Tak, Hermiona Granger zakochała się w tym
cynicznym, aroganckim, zapatrzonym w siebie, przystojnym, uroczym, zabawnym
arystokracie.
*
- Muszę już iść, skarbie – powiedział po kilkunastu
cudownych, spędzonych razem minutach.
- Oczywiście – odparła smutno Hermiona, nienawidziła się z
nim rozstawać.
- To wszystko już niedługo się skończy, zaufaj mi –
pocałował ją szybko i ruszył powoli w kierunku drzwi.
***
- Draco, rusz ten arystokratyczny tyłek, bo Scorpius spóźni
się na pociąg!
- Granger, mamy jeszcze czas – Hermiona uśmiechnęła się do
siebie, mimo, że od niemal dwunastu lat nazywała się Malfoy, Draco wciąż
zwracał się do niej jej panieńskim nazwiskiem.
Draco zdziwił się, że nie usłyszał słów protestu, ale już po
chwili wątpliwości zostały rozwiane, kiedy poduszka wylądowała na głowie byłego
Ślizgona. Niechętnie podniósł się z miejsca i groźnie popatrzył na żonę.
Przyciągnął ją do siebie, położył na łóżku i nim ta zaczęła krzyczeć, że nie ma
czasu, wpił się namiętnie w jej usta. Szatynka zaczęła oddawać pocałunki. Mimo,
że kochał ją od ponad dwunastu lat, codziennie zakochiwał się w niej bardziej.
- Mamo, tato, chodźmy już!- od tej przyjemnej czynności
oderwał ich głos małego blondyna stojącego w drzwiach.
Draco popatrzył na syna z niezadowoloną miną i już otwierał
usta, aby coś powiedzieć, kiedy przerwała mu Hermiona.
- Oczywiście Scor, TATA JUŻ SIĘ ZBIERA.
~
- Tato, opowiedz mi o Hogwarcie – po raz kolejny prosił
Scorpius.
- Mówiłem ci już mnóstwo razy o tym zamku.
- To opowiedz mi o tobie w Hogwarcie!
- Hmm… Wiesz, Scor, w szkole spotkałem pewną przemądrzałą, denerwującą
osobę…
- I co zrobiłeś? –zapytał blondyn. – Pokłóciłeś się z nią?
- Tak i nie. Zostałem jej mężem.
_______________________________________________
Aby wynagrodzić Wam to, że od prawie misiąca nic się tutaj nie pojawiło, publikuję tę krótką miniaturkę. Moja pierwsza, więc wybaczcie, ze beznadziejna ._.
Możliwe, że ktoś z Was się z nią spotkał, wysyłałam ją na konkurs na jednej z Potterowych stronek na facebooku ;)
Nie wiem, co mam o niej sądzić. Uważam, że gdyby napisał ją ktos inny, z pewnością wyszłaby fajniej ;-;
No, ale coś, ocenę pozostawiam Wam.
Tak w ogóle, ktoś jeszcze tu zagląda?
Pozdrawiam, Mrs Black
Czy ktoś tu zagląda? Ja tu zaglądam! Już się bałam, że zawiesiłaś tego bloga. Ufff.... Jedyne czego mi brakuje w tej miniaturce to scena, w której Hermiona wychodzi na wolność. Wydaje mi się, że to dopełniłoby całości. Ale to tylko drobna uwaga. Myślę, że pracując nad tą miniaturką wykonałaś kawał dobrej roboty. Gratuluję zwłaszcza końcówki. Jest napisana w taki sposób, że zostanie w pamięci każdego kto to przeczyta. Cieszę się, że dodałaś ten post i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział opowiadania. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco ^.^
Natived
Dziękuję, Twoje komentarze są bardzo motywujące :*
UsuńTo jest super a końcowa wypowiedz Draco mnie rozwaliła. Pozdrawiam i przesyłam wenę.
OdpowiedzUsuńTo jest świetne :* Nie często wpadam na tak fajne blogi. Wzruszyłam się. Na początku, już myślałam, że nigdy się stamtąd nie wydostanie i ją Czarny Pan zabije. " Tak i nie. Zostałem jej mężem. " - piękne <33 :*
OdpowiedzUsuńDziękuję ;*
UsuńWspaniała miniaturka i to świetne zakończenie !
OdpowiedzUsuńGratuluje talentu !
Życzę dużo weny ! :)
Fajny koniec!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie było tak w HP :'(