Dzisiaj ogłoszenia parafialne na początek._.
Ten rozdział jest krótki, beznadziejny, nudny, napisany bardzo chaotycznie. Nie miałam pojęcia co tu napisać, jak to napisać. Musicie wybaczyć. W następnym rozdziale Bal Bożonarodzeniowy, postaram się opisać go jak najlepiej. Mam kilka pomysłów, mam nadzieję, że Wam się spodobają.
Jak może zauważyliście, zmieniłam tytuł bloga. Błagam, nie zwracajcie uwagi na wygląd. Zamówiłam szablon na Land of Grafic, mam nadzieję, że niebawem będzie gotowy i, że ten blog będzie wyglądał normalnie, nie tak jak teraz ._.
Wracając do rozdziału dwunastego, mam nadzieję, że doczytacie do końca. Przepraszam ;_;
Pozdrawiam, Mrs Black
~~ ~~ ~~ ~~ ~~
Dni mijały z zadziwiającą prędkością i nim uczniowie
Hogwartu się obejrzeli, była już połowa grudnia. W Szkole Magii i
Czarodziejstwa było czuć zbliżającą się magię świąt i podniecenie związane z
Balem Bożonarodzeniowym.
*
- Jak myślisz, lepsze będą błękitne, czy może te granatowe?
- Do jasnej cholery, Granger! Jestem facetem, jak dla mnie
wszystkie te dekoracje są niebieskie, NIEBIESKIE – odpowiedział zirytowany
blondyn.
- Tak, mnie też bardziej podobają się granatowe –
powiedziała z uroczym uśmiechem.
Wyszli ze sklepu z dekoracjami. Ozdoby zamówione przez nich,
miały być wkrótce dostarczone do Hogwartu. Hermiona opowiadała Draco o tym, co
mają jeszcze zrobić, natomiast mężczyzna przypatrywał jej się i słuchał bez
większego entuzjazmu. W pewnym momencie jego wzrok przykuła wystawa sklepu z
szatami.
- Och Granger, zapomniałem czegoś z tamtego sklepu. Idź na
pocztę wysłać ten list, za chwilę do ciebie dołączę – powiedział z obojętnym
wyrazem twarzy.
- Okej, niech będzie,
ale pośpiesz się – po tych słowach ruszyła w stronę budynku poczty.
Draco poczekał, kiedy Hermiona zniknie za rogiem i szybkim
krokiem ruszył w stronę sklepu z ubraniami. Wszedł do środka i obejrzał suknię
z wystawy. Według niego była wprost stworzona dla Hermiony. Szybko zapłacił,
odesłał zakupy do swojego dormitorium i wrócił do Gryfonki.
*
Hermiona siedziała na wytartym fotelu w pokoju wspólnym
Gryffindoru, kiedy przejście pod portretem otworzyło się, a do środka weszła
dyrektorka z listą osób, które na święta pozostają w Hogwarcie. Szatynka
wpisała się bez zastanowienia. Musiała zostać i przygotować Bal. A poza tym,
gdzie miała wrócić? Ginny zaprosiła ją na święta do Nory, ale Hermiona nie
miała ochoty tam jechać. Bądź co bądź, ale Ron wyznał jej miłość, czułaby się
przy nim niezręcznie.
Dwudziestego drugiego grudnia odjeżdżał pociąg Hogwart –
Londyn. Bal miał odbyć się już za tydzień. Oprócz Hermiony w szkole pozostało
tylko kilkunastu uczniów. Z Gryffindoru dwóch drugoroczniaków i jakaś
dziewczyna z szóstego roku. Gryfonka wiedziała też, że w zamku zostaje Luna i
kilku innych uczniów z Domu Roweny; natomiast ze Slytherinu nie został prawie
nikt, oprócz jakiegoś ucznia z trzeciej klasy. Szatynka nie miała pojęcia, jak
przedstawia się sytuacja w Hufflepuffie.
Draco wrócił do domu na święta, ale obiecał, że przybędzie
do Hogwartu zaraz po Bożym Narodzeniu, aby pomóc Hermionie.
W Wigilię, dwudziestego czwartego grudnia Hermiona zasiadła
do stołu z nauczycielami i innymi uczniami, którzy nie wracali do domu na
święta. Wielka Sala, jak zwykle była pięknie ozdobiona. W rogach stało
dwanaście choinek, które przytransportował tu Hagrid. Z sufitu spadały płatki
śniegu, które znikały kilka centymetrów nad głowami osób siedzących w
pomieszczeniu. Atmosfera była miła, ale Hermiona, jak zwykle w takich chwilach,
była myślami daleko.
Zastanawiała się, jak ten dzień spędzają jej rodzice. Przed
wojną spędzała z nimi każde święta. Wspaniale wspominała ten czas.
Myślała też o tym, co zrobi, kiedy skończy szkołę. Jeśli nie
odnajdzie rodziców, będzie zmuszona zacząć pracę, a była pewna, że jeśli już
zacznie, to na pewno nie będzie miała czasu na poszukiwania.
Obudziła się rano i spojrzała na zegar, była 7. 47. Usiadła na łóżku i
uśmiechnęła się na widok sterty prezentów przy jej łóżku.
Wzięła do ręki pierwszy i rozpakowała. Był to podarunek od
Harry’ego. Dostała od niego bardzo stare wydanie Historii Hogwartu. Zawsze
marzyła o czymś takim, ale nie mogła sobie pozwolić, gdyż najstarsze księgi
kosztowały kilkaset galeonów. Musiała wysłać do niego długi list z
podziękowaniami!
Następnym prezentem było dosyć małe pudełko zapakowane w
czerwony papier i przewiązane złotą wstążką. Znajdowała się w nim delikatna,
srebrna bransoletka. Od Rona. Była zaskoczona jego wyborem, bransoletka bardzo
się jej podobała.
Od państwa Weasleyów dostała mnóstwo smakołyków i
oczywiście, zrobiony przez Molly sweter. Uśmiechnęła się na ten widok, tak
bardzo przypominał jej o latach spędzonych z Harrym i Ronem w Hogwarcie.
Ginny podarowała jej pudełko pełne kosmetyków, a George gadżety z Magicznych Dowcipów
Weasleyów, natomiast od Luny dostała najnowszy numer „Żonglera” i biżuterię
zrobioną z bliżej nieokreślonych przedmiotów.
Sięgnęła po ostatnie pudełko. Ciemnozielony papier w srebrne
wzorki. Otworzyła, a jej oczom ukazał się delikatny materiał. Sukienka. Wyjęła
ją i stwierdziła, że jest naprawdę przepiękna. Na zielonym papierze leżała mała
karteczka. Kilka słów, napisanych tym cienkim, ładnym pismem.
Załóż na Bal, proszę.
D.
Nie mogła uwierzyć. Draco. Dał jej tak piękną rzecz, a do
tego porosił. On! Bardzo rzadko z jego ust wypływały słowa takie jak proszę, czy przepraszam. To musiało być dla niego ważne. Bała się nawet
zastanawiać, ile kosztowała ta suknia.
Powinien wrócić już następnego dnia, nie mogła doczekać się,
kiedy mu podziękuje. W tym momencie Hermiona ucieszyła się, że sama nie
żałowała galeonów na prezent dla Ślizgona. Kupiła dla niego najnowszą miotłę,
Błyskawicę D7, gdyż Draco narzekał, że jego Nimbus 2001 jest już wysłużony.
Znowu zaczęła się zastanawiać, co właściwie do niego czuje.
Na pewno pociągał ją fizycznie, no cóż nie dało się ukryć. Ale czy to było coś
więcej? Czy istnieje w ogóle coś takiego jak miłość? Czy to tylko reakcja
chemiczna zachodząca w mózgu? A może rzeczywiście, magia miłości jest dużo
potężniejsza od czarów wykonywanych za pomocą różdżki? Czego ona właściwie
oczekuje?! Przecież to Malfoy. Ten cyniczny, zapatrzony w siebie arystokrata.
Co z tego, że się zmienił? Czy dało się tak po prostu wymazać z pamięci całą
dotychczasową ideologię, wszystkie przekonania?
Hermiona siedziała w Pokoju Wspólnym z jakąś grubą książką,
kiedy przejście pod portretem Grubej Damy otworzyło się i do salonu zaczęli
wchodzić uczniowie. Hogwart Express przyjechał. Z westchnieniem zamknęła
książkę i ruszyła przez tłum uczniów do swojego dormitorium. Już po chwili
drzwi się otworzyły, a pewna ruda osóbka rzuciła się Hermionie na szyję.
- Gin, udusisz mnie.
- Tęskniłam – zaśmiała się młoda Weasley i puściła
przyjaciółkę.
- Nie widziałyśmy się tylko kilka dni. Dzięki za prezenty.
- Nie ma sprawy, to ja powinnam dziękować tobie, ten
pierścionek jest śliczny. Och, jestem wykończona, pójdę się wykąpać i nie
wychodzę z łóżka.
- Zazdroszczę. Mnie czeka jakże wspaniały wieczór z Malfoyem – burknęła szatynka.
- Oj, Miona, dobrze wiem, że bardzo odpowiada ci takie
spędzanie „wieczorów” – ostatnie słowo mocno zaakcentowała
- Ginewro Molly Weasley, czy ty coś sugerujesz? – starsza
Gryfonka podniosła pytająco brew.
- Może – rzuciła niedbale Ginny i nie czekając na protesty
przyjaciółki, opuściła jej prywatne dormitorium.
Hermiona podniosła się z łóżka i niechętnie wyszła z pokoju.
Dzisiaj mieli dopracować ostatnie szczegóły w dormitorium prefekta naczelnego
Slytherinu. Zeszła schodami do lochów i zatrzymała się przed posągiem jakiegoś
starego czarodzieja, który patrzył na nią złowrogo. Hermiona wzdrygnęła się
nieznacznie, ach ci Ślizgoni. Chciała wypowiedzieć hasło, kiedy usłyszała za
sobą ten znienawidzony głos.
- Czego tutaj szukasz, szlamo? – Astoria stała za nią z
rękami skrzyżowanymi na piersi i kpiącym uśmiechem na swojej wytapetowanej
twarzy.
- Czy nie nauczyłam cię, Greengrass, że nie warto ze mną
zadzierać? – zachowanie tej arystokratki było żenujące, cały czas uważała się
za kogoś lepszego.
- A co ktoś taki jak ty może mi zrobić? – zapytała z
wyższością, ale w jej oczach przez ułamek sekundy było widać cień strachu.
Hermiona nie odpowiedziała, ale zaczęła powoli zbliżać się w
kierunku młodszej uczennicy. Wyraźnie spanikowana Astoria, wyjęła różdżkę i
wypowiedziała zaklęcie rozbrajające. Jednak Hermiona była szybsza i odbiła je
zwykłym Protego. Następnie zaklęciem
niewerbalnym skutecznie rozbroiła przeciwniczkę.
- Słuchaj Greengrass, wcześniej nie wyobrażałam sobie tak
pustego i żałosnego człowieka jakim jesteś ty. Nie mam pojęcia, dlaczego
uważasz się za lepszą od kogokolwiek innego. Jesteś zwykłą, niewidzącą nic poza
czubkiem własnego nosa suką.
Ślizgonka chciała coś odpowiedzieć, kiedy usłyszały kroki, a
zza rogu wyłonił się profesor Slughorn. Popatrzył na dwie uczennice mierzące
się nienawistnym wzrokiem. Z przerażeniem dostrzegł, że różdżka jest wycelowana
w Astorię. Znał charakter obu dziewcząt i wiedział, że taka sytuacja nie
doprowadzi do niczego dobrego.
- Panno Granger, proszę natychmiast opuścić różdżkę.
Astorio, wróć do pokoju wspólnego – powiedział stanowczym głosem.
Rzuciły na siebie niechętne spojrzenia, dając sobie do
zrozumienia, że ta rozmowa nie jest skończona, po czym Hermiona rzuciła Greengrass
jej różdżkę. Ślizgonka ruszyła w głąb korytarza, natomiast Hermiona odwróciła
się na pięcie, wypowiedziała hasło i weszła do dormitorium Draco.
- Granger, spóźniłaś się.
- Też się cieszę, że cię widzę DRACO – ostatnie słowo wypowiedziała
przesadnie słodko.
- Stało się coś? – zapytał blondyn wyciągając z barku dwa
kieliszki i butelkę czerwonego wina.
- Och, nic takiego, spotkałam po drodze twoją jakże uroczą
przyjaciółkę – odpowiedziała z ironią Gryfonka.
- Nie przejmuj się nią – podał Hermionie kieliszek. – Dzięki
za miotłę, Gran… Hermiono, jest świetna.
Hermiona uśmiechnęła się widząc iskierki szczęścia, które
przez ułamek sekundy błysnęły w jego stalowoszarych, pięknych oczach. Cholerni Ślizgoni, zawsze maskowali
swoje uczucia!
- Ja dziękuję za suknię, nie musiałeś.
- Owszem, musiałem.
Reszta wieczoru minęła na opracowywaniu najdrobniejszych detali
balu. Wielka Sala miała zostać udekorowana dopiero następnego dnia po
śniadaniu.
Kiedy Hermiona wróciła do swojego dormitorium, było już po północy.
Wzięła szybki prysznic i już po chwili odpłynęła do krainy Morfeusza.
Rewelacja. Czekam z niecierpliwością na następny roździał. Przesyłam wenę.
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńNa początek przesyłam pozdrowienia i dziękuje, że o mnie pamiętasz i komentujesz mój blog :)
A teraz o rozdziale. Nigdy nie potrafię dobrać odpowiednich słów żeby skomentować napisany przez ciebie rozdział, bo chciałabym napisać coś równie oryginalnego jak to co ty przekazujesz nam w rozdziałach.
Nawiązując do treści: uwielbiam takie bożonarodzeniowe klimaty. Fajnie przeczytać coś takiego gdy do następnego Bożego Narodzenia zostało jeszcze pół roku. Rozdział jak zwykle poprawny gramatycznie i ortograficznie - pod tym względem jesteś moim idolem, bo nie znam drugiej tak poprawnie piszącej blogerki *.* Z niecierpliwością czekam na ten bal!!! Skoro Boże Narodzenie było dla Hermiony takie smutne - w końcu spędzone bez rodziców - to może przynajmniej na balu będzie się dobrze bawić. :)
Do następnego
Natived
Właśnie jestem w trakcie opisywania balu i chyba Cię zawiodę, bo miałam w planach trochę namieszać xD Z pewnością będzie się dobrze bawić, przez prawie cały bal, ale nie byłabym mną, gdybym czegoś nie zepsuła. Wracam do pisania, nowy rozdział być może jeszcze dziś ;)
Usuń