Trzydziestego grudnia Ginny
spędziła w dormitorium Hermiony cały dzień. Żadna z nich nie miała ochoty
wychodzić z pokoju w takim stanie. Mimo eliksirów wzmacniających i tych na
kaca, Gryfonki nie czuły się najlepiej. Jedzenie przynosił im Stworek, więc mogły
w spokoju sobie porozmawiać, tak jak robiły to zawsze na wakacjach w Norze. W
tym roku szkolnym miały dla siebie mniej czasu, ponieważ Ginny poświęcała go
głównie dla Blaise’a, a Hermiona miała obowiązki Prefekta Naczelnego. Weasley
dopiero wieczorem wróciła do swojego dormitorium w wieży Gryffindoru.
Hermiona stała przed szafą i
chyba po raz pierwszy w życiu miała tak duży problem z doborem ubrania. Nie
pomagało jej to, że Ginny się spóźnia, a Malfoy nie powiedział jej, dokąd idą.
Kiedy w końcu Ginny wpadła do
pokoju szatynki, zastała ją siedzącą przed szafą z obojętną miną.
- Nie wiem, wybierz coś – starsza
Gryfonka odpowiedziała na niezadane jeszcze pytanie.
Ruda już po chwili wcisnęła
Hermionie w ręce ubranie i wepchnęła ją do łazienki, a sama zrobiła sobie
makijaż.
- Świetnie wyglądasz –
powiedziała Ginny jedząc Fasolki Wszystkich Smaków, kiedy szatynka wyszła z
toalety.
Panna Granger była ubrana w
jasną, krótką spódnicę z baskinką i czarną bluzkę z jasnym kołnierzykiem. Z
niedbałego koka wypadło kilka niesfornych kosmyków. Ginny spojrzała na zegarek,
a kiedy zobaczyła, która godzina, pożegnała się z przyjaciółką i w pośpiechu
wyszła z pokoju.
Hermiona nie musiała długo czekać, już po
chwili słyszała pukanie do drzwi. Była równo dziewiętnasta. Otworzyła i
zobaczyła Draco. Jego czarna koszula i ciemne spodnie wspaniale kontrastowały z
bladą skórą i platynowymi włosami.
- Jak zwykle punktualny –
powiedziała na przywitanie.
- Cześć Granger – uśmiechnął się
z lekką ironią.
- Dokąd idziemy?
- Jesteś strasznie ciekawska,
zobaczysz.
Hermiona nic nie powiedziała,
usiłowała udawać obrażoną. Ślizgon popatrzył na nią i westchnął lekko. Po
chwili szli już korytarzem siódmego piętra. Szatynka zorientowała się, że
kierują się do Pokoju Życzeń. Kiedy zatrzymali się naprzeciwko gobelinu z
Barnabaszem Bzikiem, Draco przeszedł trzy razy wzdłuż ściany. Otworzył drzwi,
które pojawiły się z nikąd i przytrzymał je dziewczynie. Znaleźli się w
średniej wielkości pokoju. Ściany miały odcień ciepłego brązu, a na środku
stała wygodna, duża sofa. Przed nią znajdował się stolik i duży kominek. Ścianę
równoległą do drzwi zajmował ogromny barek ze wszystkimi rodzajami alkoholów,
tymi czarodziejskimi, jak i mugolskimi. To miejsce było bardzo przytulne,
chociaż po Malfoyu Hermiona spodziewała się czegoś innego. Jakiejś ogromnej
imprezy, wśród tłumu ludzi, czy czegoś w tym stylu.
- Nie patrz tak, to nie wszystko,
dowiesz się w swoim czasie – powiedział Draco widząc minę dziewczyny.
- Musisz udawać takiego
tajemniczego? – zapytała znudzonym głosem.
- Nie. Ale lubię cię denerwować –
uśmiechnął się tylko do dziewczyny, a ta obrzuciła go wzrokiem, którego nie
powstydziłby się sam Bazyliszek.
- Więc… Dlaczego chciałeś spędzić
ten dzień akurat ze mną? – Hermiona postanowiła przerwać niezręczną ciszę, jaka
zapanowała.
- Dobre pytanie. Zawsze w
Sylwestra upijałem się z Diabłem. Teraz on ma Wiewiórkę, a picie samemu to
pierwsze objawy alkoholizmu – uśmiechnął się lekko. – Nie myśl, że poprosiłem
cię o to, bo nie miałem nikogo. Wiesz, Granger, jesteś inna niż wszystkie
dziewczyny.
- Dlaczego? – była zdziwiona, że
mówił jej coś takiego.
- Tak po prostu – uśmiechnął się.
– Boję się myśleć, co zrobiłaby taka Greengrass na twoim miejscu.
Oboje wybuchli śmiechem.
- Myślę, że zostałbyś ofiarą
gwałtu – powiedziała Hermiona nadal się śmiejąc.
- Z pewnością. A Ty, Granger,
dlaczego się zgodziłaś?
- David* zaprosił mnie na jakąś
imprezę, ale szczerze mówiąc nie miałam ochoty na jego towarzystwo.
- Czyli zgodziłaś się, bo nie
miałaś innego wyjścia – uśmiechnął się ironicznie. – Wykorzystasz mnie i
porzucisz, a ja wpadnę w depresję.
Gryfonka wybuchła śmiechem
patrząc na minę swojego towarzysza. Kolejnych kilka godzin minęło we właśnie
takiej atmosferze. Rozmawiali, śmiali się i pili, bawiąc się dobrze w swoim
towarzystwie.
- Granger, idziemy się przejść –
powiedział Draco, kiedy zegarek wskazywał dwudziestą trzecią dwadzieścia pięć.
- Dokąd?
- Zobaczysz - odpowiedział
uśmiechając się w charakterystyczny sposób.
Hermiona nie widziała sensu w
sprzeczaniu się z blondynem, więc już po chwili kierowali się do jej
dormitorium. Zabrała płaszcz i szalik, po czym za pomocą sieci Fiuu znaleźli
się w pokoju Prefekta Naczelnego Slytherinu. Kiedy Draco się ubrał, wyszli z
jego dormitorium i powoli skierowali się ku błoniom. Przez cały czas prowadzili
lekką rozmowę. Przy bramie spotkali Filcha, który patrzył na nich, jakby co
najmniej zabili jego kotkę szczoteczką do zębów. Przez chwilę się z nim
kłócili, kiedy w końcu udowodnili, że są uczniami siódmej klasy, a do tego
Prefektami Naczelnymi, wyszli poza teren Hogwartu. Ślizgon podał dziewczynie
rękę, ta ją przyjęła i w tym samym momencie teleportowali się w miejsce znane
tylko chłopakowi.
Hermiona rozejrzała się dookoła.
Znajdowali się na wzgórzu z tarasem widokowym. Podeszła bliżej oszołomiona
widokiem. Przed nią rozpościerała się rzeka, a na jej obu brzegach, połączonych
mostem, mnóstwo wspaniale oświetlonych budynków. Rozpoznała budynek Parlamentu,
byli w Budapeszcie. Na tarasie nie było innych ludzi.
- Jak ci się podoba? – zapytał
Draco stając tuż za dziewczyną i podając jej kieliszek z szampanem.
- Tu jest pięknie – odpowiedziała
dziewczyna z lekkim uśmiechem na ustach.
Stali przez chwilę w ciszy, kiedy
nagle na niebie zaczęły pojawiać się fajerwerki. Hermiona musiała przyznać, że
wyglądało to niesamowicie, a blondyn
świetnie trafił w jej gust.
Odwróciła się w jego stronę. W
półmroku, oświetlony tylko światłami budynków i fajerwerków wyglądał jeszcze
przystojniej niż zwykle.
Oboje nie wiedzieli, dlaczego
zadziałali pod wpływem tego impulsu. Dlaczego nagle przestali myśleć. Nie
wiedzieli kto zaczął. Pocałowali się. Pierwszy raz nie w obecności astorii. Pierwszy raz, naprawdę. Jego
chłodne wargi łączyły się z jej ciepłymi, malinowymi ustami. Jego ręce
obejmowały ją w talii, a jej były zarzucone na jego szyję. I właśnie w tym
momencie arystokrata, Ślizgon, a do tego Draco Malfoy zrozumiał, że czuje do
tej dziewczyny coś więcej. Żadna inna kobieta tak na niego nie działała. Chciał
przerwać, ale nie potrafił. Wiedział, że to, co robi, jest niepoprawne.
Wiedział, że to złe dla tej drobnej Gryfonki, którą trzymał w ramionach.
Wiedział, ale nie zrobił niczego, bo był egoistą. Chciał skończyć, ale nie
mógł, bo czuł się zbyt wspaniale.
Hermiona jako pierwsza się
opamiętała i odsunęła od blondyna.
- Przepraszam, to nie powinno się
wydarzyć – powiedziała, po czym zniknęła z cichym pyknięciem, które
towarzyszyło teleportacji.
Chciał za nią iść, ale wiedział,
że to niczego by nie dało. Ta dziewczyna była niesamowicie uparta, nie
chciałaby z nim teraz rozmawiać. Usiadł na ławce wpatrzony w widok, który
rozpościerał się przed nim. Co on w ogóle zrobił? To wszystko było bez sensu,
od samego początku. Ta cała gra w udawanie pary. A to wszystko przez
Greengrass. A może nie? Może to tylko jego wina?
Hermiona teleportowała się przed
bramy Hogwartu i szybkim krokiem ruszyła do zamku. Nawet nie wiedziała co
myśleć. Zrobiła to, trudno. Nie będzie żałować, na pewno. Po co ona angażowała
się w to wszystko? Zresztą, nie ważne. Stało się, trudno. Gryfonka stwierdziła,
że nie będzie unikać Malfoya, nie będzie też robić z nim niczego, czego nie musi. Tylko sprawy Prefektów. Nie chciała
myśleć o tym chłopaku, który budził w niej tak wiele sprzecznych uczuć, jednak
nie mogła. Zasnęła dopiero nad ranem.
Draco wstał rano w okropnym
nastroju. Nie spał prawie dwie noce. A pierwszego stycznia w ogóle nie widział
szatynki Zwlekł się jednak z łóżka z zamiarem porozmawiania z Hermioną. Chciał
to wszystko naprawić. Przecież ten pocałunek nic nie znaczył, prawda? Nie.
Siebie nie oszuka, ale może wmówić to Granger.
Hermiona siedziała w Wielkiej
Sali i jadła śniadanie, kiedy profesor
McGonagall podeszła do mównicy.
- Witajcie w pierwszym dniu nauki
w nowym roku. W tym semestrze do siódmej klasy dołączy nowa uczennica – w tym
momencie do sali weszła dziewczyna, miała długie, lekko kręcone ciemne włosy,
była średniego wzrostu, ale mimo to robiła naprawdę duże wrażenie. – Przybyła
do nas ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa Brujería. Powitajmy Venus Meropę
Riddle.
*David Crinkle – postać wymyślona
na potrzeby mojego opowiadania. Jest to osiemnastoletni, przystojny Krukon,
któremu podoba się Hermiona.
________________________________________________________________
Ciao! :D
Jestem z nowym rozdziałem. Jest taki o niczym, i do tego bardzo chaotyczny. Pisałam go jakiś czas, pewnie pojawiłby się wcześniej, ale byłam na biwaku i nie miałam możliwości niczego napisać.
Pewnie są tutaj jakieś błędy, myślę, że kilka literówek. Jeśli znajdziecie, bardzo proszę o wskazanie ich, bo ostatnio nie ogarniam xD
Szanuj moją pracę - skomentuj
Pozdrawiam,
Mrs Black
Fajny wpis, tylko krótki,a le cie rozumiem. Nie ma za dużo błędów, nie zauważyłam nic, tylko brak kropki w jednym miejscu. Zmieniłabym kolor tekstu albo kolor szablony, bo jest za ciemno i się zlewa. Ja też chciałam zrobić bloga o tym ,że do Hogwartu dochodzi krewna Voldemorta !
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia dlaczego dopiero teraz przeczytałam ten rozdział jednak muszę powiedzieć, że ich sylwester przypadł mi do gustu :) mogłaś trochę bardziej rozwinąć co działo się w pokoju życzeń lub coś :) ale i tak było bardzo fajnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :)