Draco siedział w dormitorium i myślał o swoim zachowaniu w
stosunku do Hermiony. Zrozumiał, że ta dziewczyna przestała być mu obojętna.
Właściwie jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego. Wszystkie dziewczyny, z
którymi dotąd był, wzbudzały w nim wyłącznie pożądanie. Granger była inna. Ale
to wiedział od dawna. Mimo, że czasami okropnie go denerwowała, to bardzo lubił
spędzać z nią czas. Jeszcze bardziej uwielbiał ją denerwować, tak słodko
marszczyła wtedy nos. Właśnie, zdenerwowana Granger. Dzisiaj na Eliksirach
wydawała się zła, że Riddle wie tyle co ona. Wspomnieniami wrócił do
sylwestrowego pocałunku. To chyba był moment przełomowy. Właśnie wtedy przestał
oszukiwać sam siebie. Tylko teraz pytanie: Co miał z tym zrobić? Nie chciał
mówić Blaise’owi, to byłoby zachowanie godne nastolatki. A czego właściwie
chciał? Chciał Granger. A Malfoyowie zawsze dostają to, czego chcą.
*
Następnego dnia, Hermiona na
lekcjach ze Ślizgonami, zwracała większą uwagę na Venus. Wydawało się, że
mówiła prawdę. Była inteligentna, ale na innych przedmiotach nie wykazywała się
tak, jak na Eliksirach.
Szatynka siedziała przy stole
Gryffindoru w Wielkiej Sali i jadła obiad. Nagle jej uwagę przykuła pewna scena
przy stole Domu Węża. Astoria Greengrass, gestykulując, kłóciła się z Riddle.
Hermiona była ciekawa, o co chodziło, ale z tej odległości nie miała szans
niczego usłyszeć. Skończyła obiad i ruszyła prosto do biblioteki. Miała tylko jedną pracę domową, z
którą uporała się w kilkadziesiąt minut, więc postanowiła poczytać. Szybko
odszukała odpowiedni dział i znalazła interesujący ją tom. Już po chwili znów
siedziała na swoim miejscu, oddając się ulubionej czynności.
Po kilkunastu minutach jej spokój
został jednak zakłócony. Była właśnie w kluczowym momencie akcji, kiedy ktoś
wyrwał jej książkę z rąk i uniósł do góry.
- Malfoy, oddawaj!
- A co będę z tego miał? –
uśmiechnął się w taki sposób, że gdyby nie była zła, kolana z pewnością by się
pod nią ugięły.
- Nic. To moja książka, oddaj ją.
W tej chwili.
- Kusząca propozycja, Granger…
ale jednak nie – nadal uśmiechał się w ten sposób, a poziom złości Hermiony
zaczął niebezpiecznie szybko spadać.
- Malfoy, oddaj książkę i
powiedz, czego chcesz.
- Granger, chodź ze mną na kawę –
powiedział, jakby składał jej takie propozycje codziennie.
- Pff, bardzo śmieszne Malfoy. A
teraz oddaj książkę, albo powiedz, czego chcesz naprawdę.
- Nie Granger, mówię serio.
Biegiem do dormitorium, ubieraj się – powiedział odkładając książkę na
najwyższą półkę tak, aby Gryfonka nie mogła jej dosięgnąć.
Hermiona miała zamiar kłócić się
z blondynem, o to, że nie chce nigdzie iść, ale… zabrakło jej sensownych
argumentów. No bo, dlaczego miała nie wyjść z nim do Hogsmeade?
- Niech ci będzie. Ale powiadom
McGonagall.
- Ona już wie – odpowiedział
Malfoy, po czym wyszedł za dziewczyną z biblioteki.
On skierował się do lochów,
natomiast szatynka ruszyła schodami na górę. Kiedy dotarła do dormitorium,
wyjęła z szafy granatowy płaszcz oraz szary szalik i rękawiczki. Zima tego roku
była dosyć surowa, a ona nie lubiła marznąć. Draco wszedł do salonu w tym samym
momencie co ona.
- Malfoy, naucz się w końcu
pukać.
- Nie – uśmiechnął się w
charakterystyczny sposób.
Hermiona tego nie skomentowała,
podeszła do kominka. Z pojemnika wyjęła proszek Fiuu i rzuciła go w płomienie,
które przybrały szmaragdowy kolor. Po chwili była w barze pod Trzema Miotłami.
Kilka sekund później dołączył do niej przystojny Ślizgon. Zajęli jeden ze
stolików i złożyli zamówienie.
- Więc, Granger, jak minął ci
dzień? – Draco przejął inicjatywę.
- Och, po lekcjach byłam w
bibliotece i to właściwie tyle – Hermiona uśmiechała się w duchu na myśl o
minie Ślizgona.
- Na rany Salazara, czy ty w
ogóle robisz coś innego?
- Czasami pewien denerwujący
Ślizgon przerywa mi czytanie.
- Zapomniałaś o tym, że ten
Ślizgon jest przystojny, czarujący, inteligentny, doskonały, kreatywny,
nieziemsko seksowny, utalentowany… – wymieniał.
- I bardzo skromny – przerwała mu
z cieniem uśmiechu na ustach.
- Otóż to, Granger.
- A tobie, jak minął dzień? –
zapytała.
- Przez pół dnia słuchałem kłótni
Greengrass i Riddle. We dwie są jeszcze bardziej denerwujące, niż osobno.
- Widziałam je w Wielkiej Sali. O
co poszło?
- To na obiedzie to praktycznie
nic. W Pokoju Wspólnym prawie się pobiły, gdyby Nott nie odciągnął Venus,
Astoria pewnie by się na nią rzuciła.
Nie wiem dokładnie, o co poszło. Podobno Greengrass rozpuszczała jakieś
plotki o matce Riddle.
- Przecież one są rodziną. Więc
obrażała swoich krewnych.
- Tak jakby. Granger, skąd wiesz,
że są rodziną? – podniósł brew w pytającym geście.
- Och, mam swoje źródła –
uśmiechnęła się zaczepnie.
Po tych słowach zaczęła się
sprzeczka, która trwała dobre kilkanaście minut. Kiedyś Hermiona nienawidziła
kłócić się z Malfoyem, oznaczało to wyzwiska i poniżanie w jej kierunku. Teraz była
to zabawa.
- Co chcesz robić po szkole? –
zapytał Draco, kiedy na dworze było już ciemno.
- Sama nie wiem. Może będę
pracować w Świętym Mungu, albo w Ministerstwie. Chciałabym być nauczycielką w
Hogwarcie, ale jest ograniczenie wiekowe. A ty?
Draco pochłonęła na chwilę wizja
Hermiony jako seksownej pani doktor, jednak w porę się otrząsnął. To nie był
czas na takie przemyślenia!
- Nie mam pojęcia. Ale zapewne
czeka już na mnie nudna posada w najnudniejszym z wydziałów Ministerstwa.
Ojciec się pewnie o to postarał – w jego głosie dało się czuć lekkie
przygnębienie.
- Nie zadowala cię to? To znaczy,
nie zrozum mnie źle, ale zawsze myślałam, że jako arystokrata… no wiesz… satysfakcjonuje cię wysokie stanowisko i…
- Serio, Granger? Wyglądam na
kogoś, kto chciałby tam pracować? – na jego twarzy gościł lekki, ironiczny uśmiech.
- Noo… nie. Ale nie ważne, chyba powinniśmy
się zbierać. Jest już po dwudziestej pierwszej.
Draco popatrzyła na nią, na
zegarek i chciał coś powiedzieć, kiedy na jego usta wpełzł podły uśmiech. Wpadł
na genialny plan.
- Zgoda – odpowiedział krótko.
Hermiona się zdziwiła,
szczególnie, że widziała jego minę. Jednak nie powiedziała nic, wstała i
skierowała się w stronę kominka.
- Nie tędy, Granger – powiedział Draco
i wszystko stało się jasne.
- Ale… - zaczęła dziewczyna, jednak
nie dane jej było skończyć.
- Idziemy na spacer Granger i nie
marudź, nie przekonasz mnie – przerwał jej.
Hermiona nie miała zamiaru się
kłócić. Ten wieczór był bardzo miły i można było zakończyć go spacerem do
zamku. Ubrała płaszcz.
Kiedy wyszli na zewnątrz,
dziewczyna szczelniej owinęła się szalikiem. Chłodny wiatr rozwiewał lekko jej
włosy. W półmroku, oświetlona tylko światłem z pobliskich sklepów i z płatkami śniegu
opadającymi na twarz wyglądała olśniewająco.
Dużą część drogi przebyli w
ciszy, ale żadnego z nich ona nie krępowała. Wystarczyło im tylko swoje
towarzystwo, słowa nie były potrzebne. Nagle zerwał się mocniejszy podmuch
wiatru, a dziewczynę przeszedł dreszcz. Nie umknęło to uwadze blondyna.
- Zimno ci? – zapytał.
- Trochę – odpowiedziała krótko.
Draco się zatrzymał, przyciągnął
do siebie i przytulił.
- Lepiej? – zapytał.
Hermiona nie widziała jego
twarzy, ale była pewna, że teraz
widnieje na niej ten uśmiech. Ten
charakterystyczny, z nutą ironii, a mimo to uroczy, zwalający z nóg. Gryfonka
zganiła się w duchu za takie myśli. Ale przecież to była prawda.
- Malfoy, chodźmy już. Nie możemy
tak stać cały czas. – dziewczyna zaczęła nie pewnie protestować, wcale nie
chciała już wracać. W jego ramionach czuła się niesamowicie bezpiecznie, jakby
było to miejsce stworzone dla niej.
- Nie możemy? – zapytał trochę
zasmuconym głosem.
Szatynka oderwała głowę od jego
ramienia. Spojrzała w jego zimne, stalowoszare tęczówki. I to było błędem. Resztki
rozsądku powiedziały jej, że to sytuacja taka, jak w noc sylwestrową. Jednak było
już za późno na jakąkolwiek reakcję. Oprócz jednej oczywiście. Fala ciepła
rozlała się po jej ciele, kiedy zatopili się w swoich ustach. Hermionie nie
było już zimno. Wręcz przeciwnie. Przez jej ciało przeszedł dreszcz. Czuła ręce
Ślizgona na swojej talii. Ona jedną dłonią przeczesywała platynowe włosy
chłopaka, a drugą oparła na jego torsie. Nie wiedzieli ile trwała ta chwila,
ale żadne z nich nie chciało przerwać.
- Malfoy, co my robimy? –
zapytała Gryfonka, kiedy w końcu się od siebie oderwali, żeby zaczerpnąć
powietrza.
- Całujemy się – odpowiedział,
jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Nie powinniśmy. Przecież…
Draco wiedział, że to odpowiedni
moment. Przecież nie szkodzi spróbować. Jeszcze nigdy się tak nie denerwował.
Nawet wtedy, gdy wypełniał zadania dla Voldemorta.
- Granger, słuchaj. Podobasz mi
się. Cholernie. Wiem, że też nie jestem ci obojętny. Myślę, że warto spróbować.
Hermiona popatrzyła na niego
zdziwionym wzrokiem. Spodziewała się wszystkiego, ale nie takiej akcji.
- Draco, posłuchaj, myślę, że to
nie jest dobry pomysł – powiedziała, przygryzając ze zdenerwowania wargę.
_______________________________________________________________________
Aloha! :D
Od razu mówię, że rozdział nie jest sprawdzony. Zajmę się tym jutro, właściwie dzisiaj, tylko trochę później. Szczerze mówiąc, chciałam tu trochę namieszać, ale...
No właśnie, ale. Macie tu lekko przesłodzony jak na mój gust rozdział ;-;
Ale niech będzie, co mi tam! xD
Właściwie, nie wiem, co o nim myśleć. Może Wy mi powiecie?
Liczę, na szczere komentarze. To naprawdę motywujące, więc bardzo proszę o pozostawienie śladu.
Zapraszam też do ankiety w kolumnie, na samej górze. Dla Was to dwa kliknięcia, dla mnie znaczą dużo ;)
Pozdrawiam,
Mrs Black ♥
Hej!
OdpowiedzUsuńJaki mamy dziś piękny, słoneczny poranek! Tak, zaczynam od pogody. Robię to zupełnie świadomie, a robię to dlatego, że nie wiem od czego zacząć. To maże jak zawsze zacznę od końca. Naprawdę nie spodziewałam się takiej końcówki. Mam nadzieję, że Malfoy się nie podda tak łatwo. ;-) Masz jakiś dar do opisywania scen pocałunków. Zawsze wychodzą ci tak magicznie. W ogóle ładnie zbudowana akcja w tym rozdziale. Wszystko dzieje się po kolei i napięcie tak stopniowo wzrasta i nagle takie bym w ostatnim zdaniu!
Jak tam wakacje? Jakieś plany?
Pozdrawiam
Natived
Dziękuję :3 Co do wakacji, do 28 spontan, później Mazury z najlepszymi ♥
UsuńA Twoje wakacje? :D
Wyjazd nad morze w sierpniu, a na razie szaleństwa z przyjaciółmi <3
UsuńA ja zacznę od krytyki, bo nie wiem, czy masz coś z kompem, czy pisałaś z telefonu, a może to blogger ma jakieś problemy, ale mnóstwo słów było pisane z caps lockiem, brakowało polskich znaków, część słów nie pasowała do kontekstu i trzeba była porządnie się wysilić, żeby było wiadomo co jest napisane.
OdpowiedzUsuńA teraz co do treści, gdy już się domyśliłam co miało być napisane, to rozdział jest świetny :D zaproszenie na kawę przesłodkie, jej przebieg uroczy, a końcówka zaskakująca, mam nadzieję, że Draco będzie się długo i wytrwale starć :)
Pozdrawiam i weny życzę :)
Coo? :O U mnie wszystko jest napisane normalnie :O Mam wszystkie znaki i nie ma tu żadnego Caps Locka :O
UsuńGdy teraz weszłam, jest wszystko ok, więc na 100% to blogger miał jakieś problemy jeszcze pewnie z mojej strony, bo u mnie na blogu są problemy z szablonem...
UsuńŚwietny rozdział, jak zawsze :* W ogóle potrafisz tak wszystko genialnie opisywać :* Brak dłów, czekam na więcej. Życzę weny <3
OdpowiedzUsuńTen motyw na końcu jest taki słodki ... :) ale utrzymany w dobrym guście , za co Ci gratuluję bo łatwo można przesłodzić ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny !