Spróbowała się przeciągnąć,
jednak skutecznie uniemożliwiła to czyjaś ręka na jej talii. Otworzyła oczy. W
pierwszej chwili była nieco zdezorientowana, jednak powróciły wydarzenia z
poprzedniego wieczoru. Uśmiechnęła się do siebie. Popatrzyła na chłopaka
śpiącego obok. Platynowe włosy opadały mu na twarz. Wyglądał tak… niewinnie.
Przysunęła się bliżej i delikatnie go pocałowała. Blondyn niechętnie otworzył
oczy. Jednak, kiedy zobaczył Hermionę, uśmiechnął się w ten zniewalający sposób.
- Dzień dobry – powiedział i ją
pocałował.
Szatynka z przyjemnością oddała
się tej pieszczocie. Po chwili Draco zaczął schodzić z pocałunkami na szyję. Nagle
rozległ się donośny trzask. Oboje odwrócili się w stronę, z której dochodził.
Przy łóżku stał skrzat z tacą pełną kanapek i dwoma kubkami kawy.
- Śniadanie dla panicza Malfoya –
odezwał się skrzat piskliwym głosem.
- Dzięki, możesz już iść –
burknął Ślizgon ewidentnie niezadowolony z takiego obrotu sprawy.
Skrzat odłożył tacę na stolik,
ukłonił się i natychmiast zniknął. Hermiona popatrzyła na niego pytającym
wzrokiem.
- Wczoraj, kiedy wracaliśmy przez
kuchnię poprosiłem go o to – odpowiedział, widząc wyraz jej twarzy.
- Malfoy, nie można wykorzystywać
skrzatów! – obrzuciła go gniewnym wzrokiem.
Chłopak przewrócił oczami, wstał
z łóżka, zabrał tacę ze stołu i wrócił do Gryfonki. Bez słowa usiadł obok, a
jedzenie położył na łóżku.
Mimo, że Hermiona była na niego
zła, to musiała przyznać, ze to było bardzo miłe z jego strony. Śniadanie
zjedli w miłej atmosferze, chociaż nie obeszło się bez sprzeczek. Ślizgon
utrzymywał, że skrzaty istnieją po to, aby służyć czarodziejom. Natomiast
Gryfonka, jako założycielka Stowarzyszenia WESZ, upierała się, że skrzaty
powinny być wolne, gdyż są osobną rasą, jak centaury, czy gobliny. Draco, nie
mogąc słuchać jej zrzędzenia, zamknął jej usta pocałunkiem.
Kiedy skończyli, blondyn jednym
machnięciem różdżki odesłał tacę z kubkami do kuchni.
- Granger, dzisiaj o 17 idziemy na
imprezę w Slytherinie.
- Co? Nie, Draco, nie mam ochoty
wychodzić – odpowiedziała.
- Ale ja nie pytałem, tylko
powiedziałem, że idziemy – powiedział posyłając jej łobuzerski uśmiech.
- Jesteś zbyt pewny siebie. A
może ja nie chcę nigdzie z tobą iść?
Chłopak pochylił się nad nią.
- A nie chcesz? – wyszeptał z
ustami tuż przy jej wargach.
- Muszę się zastanowić – odparła
z zalotnym uśmiechem.
Ślizgon czekał tylko na to. Wpił
się w jej usta.
- Ewentualnie… Mogłabym pójść.
Posłał jej zwycięski uśmiech.
Hermiona popatrzyła na zegarek. Było 7.30, została godzina do zajęć. Pożegnała
się z Malfoyem i za pomocą sieci Fiuu, przeniosła się do swojego dormitorium.
Wzięła szybki prysznic, na rurki i białą koszulkę z nadrukiem narzuciła szaty
Gryffindoru, zabrała torbę z książkami, różdżkę i wyszła z pokoju. Jako, że
jadła śniadanie, nie schodziła do Wielkiej Sali, tylko udała się prosto pod
salę Zaklęć. Wyjęła z torby podręcznik i zaczęła czytać dzisiejszy temat. Po
kilku minutach z zaczytania wyrwał ją głos przyjaciółki.
- Miona! Gdzie ty wczoraj byłaś?!
Kobieto, martwiłam się o ciebie – powiedziała.
- O, cześć Gin. Byłam w Hogsmeade
z Malfoyem.
- W Hogsmeade? – podniosła
pytająco brew. – Po co?
Hermiona się zarumieniła.
- Merlinie, Miona, opowiadaj! –
Ruda potrafiła ją bezbłędnie rozszyfrować.
Panna Granger opowiedziała Ginny
większość, pomijając niektóre nieistotne szczegóły. Mina Ginewry, kiedy
skończyła opowiadać, była bezcenna. Po chwili jednak się ogarnęła.
- Idziecie na imprezę w
Slytherinie? – zapytała.
- Zostałam zmuszona. A wy?
- Tak, Blaise mnie zaprosił.
Przyjdę do ciebie o 16 – powiedziała.
W tym samym czasie rozległ się
dzwonek, a profesor Flitwick otworzył drzwi do klasy.
Lekcje minęły zadziwiająco
szybko. Hermiona, już z przyzwyczajenia, chciała iść do biblioteki, żeby
odrobić prace domowe, kiedy przypomniała sobie o imprezie. Niechętnie powlekła
się schodami na siódme piętro. Weszła do dormitorium i rzuciła torbę na fotel.
Powiesiła szkolne szaty na oparciu sofy i z braku lepszego zajęcia chwyciła
książkę ze stołu.
Kilkadziesiąt minut później ciszę
przerwało pukanie do drzwi. Zanim jednak zdążyła odpowiedzieć, do środka
wparowała Ginny, z ogromną kosmetyczką w jednej ręce i jakimiś ubraniami w
drugiej.
- W co się ubierasz? – zapytała
od razu.
- Nie wiem jeszcze.
Weasley popatrzyła na nią
wzrokiem mordercy i bez słowa ruszyła do sypialni starszej Gryfonki. Hermiona,
chcąc nie chcąc, poszła za nią. Ginny siedziała przy toaletce i robiła sobie
makijaż, a Hermiona podeszła do szafy. Po chwili wyjęła z niej czarne, obcisłe
rurki, czerwoną koszulkę z dość głębokim dekoltem i czarne, niezbyt wysokie
szpilki. Kiedy się ubrała, usiadła na krześle przed toaletką, które przed
chwilą zwolniła Ruda. Nałożyła tylko tusz do rzęs i jasnoróżowy błyszczyk.
Wyglądała całkiem inaczej niż Ginny. Jej przyjaciółka była ubrana w białą
sukienkę, rozkloszowaną od pasa. Po bokach w talii miała dwa wycięcia. Jej
czarne szpilki były niebotycznie wysokie, a makijaż wyzywający. Taka
drapieżność genialnie pasowała do jej charakteru.
Kiedy zegar wskazywał 16.45
ruszyły schodami w dół. Ślizgoni mieli czekać na nie w sali wyjściowej i tak
było. Przywitali się i ruszyli w stronę lochów. Stanęli przed pustą, wilgotną
ścianą, a kiedy Blaise wypowiedział hasło, ukazało się przejście do Pokoju
Wspólnego Slytherinu.
Wszystkie sofy, fotele i stoły
ustawiono wzdłuż ściany, a obok kominka mieścił się bar. Po prawej stronie od
drzwi jakiś Ślizgon z piątej klasy puszczał muzykę z mugolskiego sprzętu.
Hermiona była tym zdziwiona, nie spodziewała się jakiegokolwiek powiązania
uczniów Slytherinu z mugolami.
Już po chwili Blaise porwał Ginny na parkiet,
a Draco i Hermiona poszli w ich ślady. Po kilku przetańczonych piosenkach
ruszyli w stronę baru. Zamówili po szklance Ognistej Whiskey i zaczęli
rozmawiać, kiedy nagle muzyka umilkła. Wszyscy popatrzyli w stronę DJ-a. Na
stół ze sprzętem wdrapywał się Blaise. Hermiona szybko przeczesała wzrokiem
pomieszczenie, ale nigdzie nie dostrzegła płomiennowłosej przyjaciółki.
- Pewnie zastanawiacie się, misiaczki,
po co was tutaj zebrałem – zaczął nie do końca trzeźwy Ślizgon. – Otóż muszę
wam coś ogłosić.
Blaise otwierał już usta, żeby
coś powiedzieć, kiedy nagle, z jakiegoś korytarza wybiegła Ginny.
- Zabini! Co ty, do jasnej
cholery wyprawiasz?! – krzyknęła, była okropnie zła.
- Och, Ginny, kochanie! –
uśmiechnął się, próbując ratować sytuację.
Ruda jednak nie słuchała,
podeszła do stołu, na którym nadal stał i pociągnęła go w dół. Weasley, mimo
swojej drobnej budowy, była naprawdę silna. Blaise, jako, że wypił już sporo,
upadł na podłogę. Większość zebranych, która przypatrywała się tej scenie,
wybuchła śmiechem. Ślizgon podniósł się niezgrabnie z podłogi, a Ginny
pociągnęła go w stronę jego dormitorium. Kiedy byli przy drzwiach, chłopak
odwrócił się i bezgłośnie wypowiedział coś, co brzmiało jak „pomocy!”.
- Naprawdę szkoda mi Diabła –
powiedziała Hermiona z lekkim uśmiechem do Draco.
- A mi nie żal tego idioty. Swoją
drogą, ciekawe, co takiego chciał powiedzieć – odparł blondyn.
Już po chwili muzyka znów zaczęła
grać, a ludzie bawić. Na początku Hermiona tańczyła z Draco, jednak później
zostali rozdzieleni. Gryfonka się tym nie przejęła i bawiła się z innymi.
Tańczyła z Davidem, chłopak obrócił ją wokół jej osi, kiedy zobaczyła coś, co
sprawiło, że jej serce na chwilę się zatrzymało.
Draco siedział na sofie, a na
jego kolanach Venus. Ręce zarzuciła mu na szyję, chłopak obejmował ją w talii,
a ich usta złączone były w pocałunku. Gryfonka, nie wiele myśląc, ruszyła w
tamtą stronę. Potrącała ludzi na swojej drodze, nie zważając na ich pełne
oburzenia krzyki. Chwilę to trwało, zanim przepchała się na przeciwny koniec
pokoju. Kiedy jednak tam dotarła, nic się nie zmieniło.
- Co to do jasnej cholery ma
znaczyć? – zapytała oschle.
Ślizgon, kiedy usłyszał jej głos,
niechętnie odsunął od siebie dziewczynę i posadził na sofie obok.
- O co ci chodzi, Granger –
ostatnie słowo dosłownie wypluł, a na jego twarzy gościł ironiczny, pełen
złośliwości uśmiech.
Hermiona popatrzyła w jego szare
tęczówki. Były teraz zimne, wręcz lodowate i dziwnie zamglone. Poczuła, jak łzy
napływają jej do oczu, jednak się nie rozpłakała, nie chciała dać mu tej
satysfakcji. Rzuciła przelotne spojrzenie na Riddle, która unikała jej wzroku.
- Jesteś bardzo naiwna, szlamo –
wysyczał blondyn. – Chyba nie myślałaś, że coś do ciebie czuję? – roześmiał się,
widząc jej minę. – Zdobyłem cię, więc możemy dać już sobie spokój. Chciałem
tylko udowodnić, że mogę mieć każdą. Jak
mogłaś w ogóle pomyśleć, że mógłbym zadawać się z taką szlamą, jak ty?
Hermiona odwróciła się tylko na
pięcie i odeszła. To było bardzo nie gryfońskie zachowanie, ale czuła, że gdyby
chociaż spróbowała się odezwać, rozpłakałaby się przy nim. Przepchała się przez
tłum i najszybciej jak potrafiła wyszła z Pokoju Wspólnego Slytherinu.
________________________________________________________
Hejo :D
Dzisiaj kolejny rozdział, najprawdopodobniej nic nie pojawi się przez ok. 3 tygodnie. Wyjeżdżam 28 lipca i wracam 9 sierpnia, a później będę musiała jeszcze coś napisać ;) Postaram się dodać rozdział, najszybciej jak będę mogła, ale niczego nie obiecuję.
Co do dzisiejszej notki, pierwsza część znów przesłodzona, za to mam nadzieję, że końcówka to zrównoważy xd. Mimo, że rozdział nie wyszedł najlepiej, to jestem z niego zadowolona. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, to mogę Wam zdradzić, że w następnych rozdziałach będzie się działo :D
Co myślicie? ;)
Pozdrawiam,
Mrs Black
Oooo takiego zakończenia się nie spodziewałam...
OdpowiedzUsuńKoniec słodzenia? Nieee. Czego on to zrobił. Może ta cała Riddle rzuciła na niego zaklęcie co?
Przecież on nie udawał wcześniej. Grr... tak zakończyć rozdział i napisać że następny za jakieś trzy tygodnie... Trzy tygodnie?! Ja nie wytrzymam. Poza tym ten był zdecydowanie za krótki.
Jestem zła.
Nie dasz rady wstawić chociaż jednego jeszcze przed wyjazdem??
No i ciekawe co Zabibni chciał powiedzieć? Ginny się wkurzyła więc nawet nie chce sobie wyobrażać o co chodziło.
Błagam dodaj coś szybko. Czekam z niecierpliwością.
Pozdrawiam
Marzycielka <3
Nie no, teraz to Malfoy mnie zawiódł... Rano tak słodko, a później liże się z Ridle po kontach... no ciekawe co z tego wyjdzie :) Nie mogę się doczekać co będzie dalej :) No i to nie dopowiedzenie o co mogło chodzić naszemu Diabełkowi :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :)
Zakończenie bardzo zadziwiające ... Nie spodziewałabym się takie obrotu sytuacji ... ;/ Nie jestem w pełni szczęśliwa , ale to twój blog i ty o tym decydujesz , jednak jestem bardzo ciekawa co się zdarzy w następnym rozdziale . Oby to był tylko jakiś głupi żart ze strony Malfoya .... Pozdrawiam i życzę dużo weny! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D Zaskakujące zakończenie :* Życzę weny
OdpowiedzUsuńSuper rozdział c: Takiego zakończenia się nie spodziewalam ale i tak świetny rozdział ;) Życzę weny i zapraszam do mnie na nowy rozdział http://panna-weaslay.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńCześć!
OdpowiedzUsuńO nie! Nie! Nie! Nie! Nie wierzę! To się nie może tak skończyć! Proszę powiedz, że to jakaś pomyłka, błąd w druku albo coś takiego. Błagam! On nie mógł się tak podle zachować! [płacz].
Oczywiście jak zawsze musiałam troszkę po dramatyzować! ;) Więc teraz tak bardziej poważnie. To do ciebie nie pasowało. Nie mogło być cały czas tak różowo i kolorowo. I stało się. Znowu się dzieje. Tylko te trzy tygodnie... Jak ja wytrzymam tyle czasu? No nic. Na rozdział na tym blogu warto czekać.
Życzę ci miłego wyjazdu. Wypocznij, bo ci się to należy i wracaj do nas w pełni sił, z dobrym humorem i głową pełną pomysłów.
Więc do napisania.
Natived
O nie ! Co za świnia ! Ale to chyba się tak nie skończy ? Uratuj tę miłość ! Dodawaj następny rozdział, bo ja tu na szpilkach siedzę !!!
OdpowiedzUsuń